Wszyscy na pewno pamiętają te sceny z poprzedniej edycji Champions League. Atletico triumfuje w pierwszym meczu 1/8 finału z Juventusem, a Diego Simeone jedną z bramek celebruje dość obscenicznym gestem. Mianowicie – chwyta się za krocze. W rewanżu Cristiano Ronaldo odpowiada Argentyńczykowi pięknym za nadobne – zdobywa hat-tricka i sam też eksponuje swoje “cojones”, wyrzucając rywali z Ligi Mistrzów. Dzisiaj czeka nas kolejna odsłona wieloletniej rywalizacji na linii CR7 – Los Colchoneros. Pewnie obaj, Ronaldo i Simeone darują już sobie te nieco zbyt dosłowne demonstracje w obawie przed ewentualnymi sankcjami, ale stadion Wanda Metropolitano znów zapłonie od emocji. Rana po wiosennym dwumeczu na pewno się jeszcze wśród kibiców Atletico nie zabliźniła.
JUVE WYGRA CHAMPIONS LEAGUE? KURS: 11.00 W ETOTO!
– Ja wygrałem Ligę Mistrzów pięć razy. Ci goście? Zero – krzyczał Cristiano w mixed-zonie po porażce 0:2 w Madrycie, wyliczając na palcach swoje tytuły. Odsądzono go wówczas od czci i wiary, ale prawda jest taka, że Portugalczyk swój trash-talk poparł potem genialnym występem w rewanżu. Trzema bramkami przypomniał zawodnikom Atletico miejsce w szeregu i kolejny raz pozbawił ich marzeń o końcowym triumfie w Lidze Mistrzów.
W sumie 34-letni zawodnik strzelił już w meczach z Atletico 25 goli i zanotował osiem asyst. W Champions League mierzył się z Los Colchoneros pięciokrotnie – dwa razy w finale, trzy razy w dwumeczu. Wyszedł zwycięsko z każdego starcia, dwa z nich rozstrzygając swoim hat-trickiem.
Dzisiaj jednak starcie doświadczonego Portugalczyka z Atletico ma swój dodatkowy smaczek. Ostatecznie do Madrytu zawitał latem jego młodszy kolega i potencjalny następca – Joao Felix. Nawet sparingowa rywalizacja tych dwóch zawodników przysporzyła sporo emocji, ich pojedynek w meczu o punkty będzie zatem tym bardziej ekscytujący. 19-latek z Atletico jeszcze na hiszpańskich boiskach nie oczarowuje, nie stał się tam postacią numer jeden, ale wejście do ekipy Atletico zalicza co najmniej solidne. Ma już na koncie debiutanckiego gola i pierwszą asystę, zdążył pokazać kilka zagrań, które zachwyciły czerwono-białą część stolicy Hiszpanii. Cristiano w Serie A również wszedł w sezon dość spokojnie, ale wiadomo nie od dziś, że ten gość potrafi mobilizować się na wybrane mecze i jego forma w starciu z przykładową Fiorentiną pewnie nijak się będzie miała do dyspozycji zaprezentowanej w kolejnej odsłonie konfliktu z Atletico.
KTO KRÓLEM STRZELCÓW LM? KURS ETOTO NA CRISTIANO: 6.00 / NA FELIXA: 41.00
Kto kogo przyćmi, kto kogo zaszachuje? Starcie starego wyjadacza z młodym wilkiem dodaje niesamowitego smaczku dzisiejszemu meczowi w Madrycie. A do tego można przecież jeszcze dołożyć szereg innych tematów. Choćby pojedynek trenerski. Na początku sezonu zarówno Atletico, jak i Juventus funkcjonują na poziomie bardzo dalekim od doskonałości, obaj trenerzy na pewno czekają na spotkanie, w którym ich wizja gry zostanie przez zawodników wreszcie przełożona na boisko bezbłędnie.
Różnica doświadczenia jest tu jednak dość oczywista. Simeone Ligi Mistrzów jako trener nie wygrał, ale ma na koncie udział w finałach czy półfinałach rozgrywek. Sarri i jego Napoli zagrał tylko jeden dwumecz w fazie pucharowej elitarnych rozgrywek. Z tego względu obaj szkoleniowcy mają dzisiaj coś do udowodnienia, ale zdecydowanie większa presja ciąży na szkoleniowcu Starej Damy. Który został w Turynie zatrudniony, po prostu i zwyczajnie, żeby Ligę Mistrzów wygrać. Jeżeli zacznie drogę do oczekiwanego triumfu od porażki, szybko posypią się na jego głowę co najmniej wątpliwości, a być może od razu gromy. Juventus to drużyna zbudowana na teraz, na dzisiaj – Cristiano Ronaldo już nie będzie młodszy. Jeżeli zespół stworzony wokół niego ma zdobyć najcenniejsze klubowe trofeum, nie ma czasu do stracenia. Jeżeli zaś Sarri dzisiaj sromotnie polegnie w Madrycie, natychmiast pojawią się teorie, że jego kadencja to nic innego jak właśnie strata czasu.
Wbrew pozorom, niezbyt pasjonująco zapowiada się starcie Paris Saint-Germain z Realem Madryt. Można się czepiać, że to kolejny odgrzewany kotlet, bo rywalizację paryżan z ekipą Królewskich mieliśmy przecież okazję oglądać w ostatnich latach stosunkowo często, ale nawet nie o to chodzi. Oba zespoły są po prostu dotknięte plagą kontuzji i zawieszeń, więc siłą rzeczy Thomas Tuchel i Zinedine Zidane oddelegują do gry składy mocno eksperymentalne, często stawiając na zawodników, którzy dopiero szukają optymalnej dyspozycji po okresie rekonwalescencji. W spotkaniu zapowiadanym jako hit kolejki nie wystąpią najprawdopodobniej lub na sto procent: Kylian Mbappe, Neymar, Edinson Cavani, Colin Dagba, Thilo Kehrer, Sergio Ramos, Marco Asensio, Brahim Diaz, Isco, Federico Valverde, Nacho, Luka Modrić i Marcelo.
Oczywiście to nie oznacza, że w Paryżu czeka nas zupełna nuda. Real i PSG mają swoje problemy w lidze, więc paradoksalnie starcie takich poturbowanych drużyn może się przerodzić w efektowny spektakl. Ale to mogą być tylko pobożne życzenia.
KARIM BENZEMA KRÓLEM STRZELCÓW CHAMPIONS LEAGUE? KURS: 31.00 W ETOTO!
Inna sprawa, że Zinedine Zidane potrzebuje wreszcie zwycięstwa, które pozwoli przywrócić wiarę w jego projekt. Oczywiście pokonanie na wyjeździe tak osłabionego PSG nie może diametralnie odmienić spojrzenia na Real, który niezmiennie od wielu miesięcy rozczarowuje, czasem nawet bardziej stylem gry niż wynikami, ale niekiedy w futbolu bywa przecież tak, że jedno spotkanie może być punktem zwrotnym dla zespołu. Targany konfliktami klub z Madrytu musi odzyskać jedność, która dawniej pozwalała Królewskim odwracać losy meczów, choćby i w najbardziej dramatycznych okolicznościach. Łatwo o to nie będzie, ale skuteczne punktowanie w Lidze Mistrzów może mieć tutaj kluczowe zdarzenie. Los Blancos często w swojej historii nakręcali się właśnie występami na europejskiej arenie.
Do gry w Champions League powracają też inny. Bayern Monachium zagra na własnym stadionie z Crveną zvezdą Belgrad. Dla Bawarczyków to bardzo ważne spotkanie – niepozorni Serbowie w ubiegłym sezonie Ligi Mistrzów wylądowali w grupie śmierci i napsuli tam krwi kilku rywalom, urywając im parę puntów, ale summa summarum nie ma się raczej co martwić o Bayern. Mistrzowie Niemiec grają u siebie, a ich dzisiejsi rywale najgroźniejsi są, gdy niesie ich żywiołowy doping publiczności na własnym obiekcie.
Bayern zupełnie przyzwoicie rozpoczął ligowy sezon. Wciąż nie jest to drużyna pozbawiona wad, ale na dzisiejszych rywali siła ofensywa Bawarczyków powinna wystarczyć. Robert Lewandowski traci już tylko trzy gole do piątego miejsca na liście najlepszych strzelców w historii Champions League. I wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby dziś przed północą polski napastnik zredukował tę stratę do zera.
Na hitach jednak dzisiejszy dzień w Lidze Mistrzów się nie kończy, emocji szykuje się sporo również na innych stadionach. Atalanta Bergamo pierwsze doświadczenia w Champions League będzie zbierać w Zagrzebiu, ubiegłoroczni finaliści z Tottenhamu spróbują zapunktować w Pireusie. Radamel Falcao postara się zapewnić Galatasaray punkty z Clubem Brugge, Manchester City jak zawsze postara się o rozgromienie Szachtara Donieck. No a Bayer Leverkusen będzie musiał udowodnić w meczu z Lokomotivem Moskwa, że klęską z Borussią Dortmund jest już za nim.
No, krótko mówiąc – będzie na co popatrzeć. A, jak udowodnił wczoraj Red Bull Salzburg, warto przyglądać się też ekipom spoza świecznika, bo ich euforia związana z występami w Champions League jest często jeszcze większa, niż w przypadku starych lisów, dla których to tylko kolejny dzień w biurze.
***
PAMIĘTAJCIE O PROMOCJACH W ETOTO!