Wiecie, jak to jest: od wczoraj, od mniej więcej godziny 16, mamy w Polsce co najmniej 20 milionów ekspertów od koszykówki. Niektórzy jeszcze rano nie odróżniali dwutaktu od dwururki, a wieczorem już analizowali szanse biało-czerwonych na ćwierćfinał mundialu. My także wielkimi ekspertami od basketu nie jesteśmy, ale zauważyliśmy dwie prawidłowości. Po pierwsze: na MŚ w koszykówce nie ma już właściwie słabych drużyn, a po drugie: wielkość nie gra. Niewielkie Serbia i Litwa to światowe potęgi, potężne Niemcy dziś zebrały oklep od małej i biednej Dominikany, a naszpikowane gwiazdami USA dopiero po dogrywce uporały się z Turcją.
Wczoraj sygnał do lania większych od siebie dała Polska. Niespełna 40 milionów obywateli, z czego do wczoraj garstka interesujących się koszykówką. Naprzeciwko: gospodarze turnieju, kraj liczący 1,4 miliarda mieszkańców, czyli lekko licząc – jakieś 37 razy więcej. Jakby tego było mało, wspierała ich nie tylko fanatyczna i fantastyczna publiczność, ale także zdecydowanie mało fantastyczni sędziowie. Na szczęście, Ponitka, AJ i spółka dali radę i wyszarpali zwycięstwo oraz awans do kolejnej fazy turnieju.
Dziś wcale mniejsi nie przestali lać większych. Zaczęła Dominikana (ok. 10 mln ludzi), która sensacyjnie ograła Niemcy (82 mln) 70:68. Potem Czesi (10 mln) nie dali szans Japończykom (126 mln), a Litwa (2,8 mln) zdemolowała Kanadę (37 mln). Kiedy już nam się wydawało, że odkryliśmy wzór na koszykarskie perpetuum mobile i zapragnęliśmy posady selekcjonera Luksemburga, San Marino, albo Andory, trochę humory zepsuł nam mecz Grecja (10 mln) – Brazylia (210 mln), sensacyjnie wygrany jednym punktem przez ekipę z Ameryki Południowej. Naszą teorię, że zawsze w kosza wygrywają mniejsi obalił też mecz Turcja (80 mln) – USA (327 mln), Inna sprawa, że Amerykanie, z miejsca faworyci każdego turnieju międzynarodowego, potrzebowali dogrywki, by wymęczyć wygraną z ekipą znad Bosforu.
– Dobra próba, ale wyciąganie wniosków, że małe kraje są lepsze w koszykówkę od dużych to jednak zbyt duże uproszczenie. Chociaż, nie da się ukryć, że nieduże Serbia, Litwa, czy Grecja należą do bardzo mocnych koszykarsko nacji, a wspomniana Serbia moim zdaniem zdobędzie na tym turnieju mistrzostwo świata – ocenia Krzysztof Sendecki. – Z drugą tezą, że poziom w koszykówce się wyrównał, nie sposób się nie zgodzić. Doszło do tego już pewien czas temu, tak naprawdę odkąd cały świat gra w NBA.
Od wielu lat przed rozpoczęciem wielkich koszykarskich imprez analizowano nie tyle to, kto wygra, tylko kto zdobędzie srebrne medale. Tym razem przewaga Amerykanów nie jest już tak duża i zwycięstwo innej ekipy nie jest już takim science-fiction. Dobitnie pokazały to dwa pierwsze mecze USA – z Czechami (88:67) i Turcją (93:92 po dogrywce).
– Amerykanie i tak by byli poza zasięgiem, gdyby wystawili najmocniejszy skład, a nie jakąś czwartą ekipę. Dziś byli blisko porażki z Turcją, co byłoby dużą niespodzianką, choć przecież przegrali także sparing z Australią. Mają naprawdę przeciętny skład, a grą nie zachwycają. Oczywiście, jeśli nie zdobędą złota, to będzie to niespodzianka, ale już nie tak duża, biorąc pod uwagę ich skład i grę – dodaje Sendecki.
Polacy już są pewni wyjścia z grupy, wygraną z Wybrzeżem Kości Słoniowej tylko poprawią swój bilans. Potem, w drugiej fazie grupowej, powalczą o ćwierćfinał. Zdaniem Sendeckiego, jest to jak najbardziej realne, trzeba będzie zagrać idealny mecz i pokonać Argentynę, lub Rosję. Cokolwiek więcej jednak, trzeba będzie rozpatrywać w kategoriach sensacji. No, chyba że trafimy na kogoś wielkiego i znów zadziała nasza zasada, że wygrywa ten mniejszy…
foto: newspix.pl