Tenisową potęgą nie jesteśmy – to dla każdego chyba jasne. Dlatego nawet jeśli mowa o kwalifikacjach wielkoszlemowych czy mniejszych turniejach, doceniamy wszystkie zwycięstwa naszych zawodników i zawodniczek. A ostatnio jest ich naprawdę sporo, więc i my się cieszymy. Dziś na przykład – cztery wygrane w singlu. I to te z gatunku bardzo ważnych
Na start dwie Magdy. Jedna grała w ostatniej rundzie kwalifikacji do US Open i walczyła o debiut w głównej drabince tego turnieju, a druga o finał turnieju WTA w Nowym Jorku. Ta pierwsza to Fręch, ostatnio znajdująca się raczej w słabszej formie (niedawno dość mocno spadła w rankingu), po której przed eliminacjami nie spodziewaliśmy się raczej takich wyników. Tym bardziej, że do tej pory… nigdy nawet nie wygrała meczu w kwalifikacjach US Open.
Tymczasem w tych poradziła sobie naprawdę dobrze. Odprawiła kolejno Chinkę Jia-Jing Lu i Słowaczkę Rebekkę Sramkovą. Teraz do kompletu dołożyła Hiszpankę Paulę Badosę. A to już – z perspektywy Magdy patrząc – nie byle jaka przeciwniczka, bo notowana aktualnie na 91. miejscu w rankingu WTA. Po niepewnym z obu stron początku, to Magda szybciej podniosła poziom swojej gry i jako pierwsza utrzymała serwis (w piątym gemie meczu). To ona też wykorzystała piłkę setową na 6:4. Co prawda dopiero trzecią, ale też się liczy.
W drugiej partii przeciwniczka była jednak zdecydowanie lepsza. Choć do połowy seta nic tego nie zwiastowało. Od stanu 3:2 gra Polki kompletnie się jednak załamała i to Hiszpanka zapisała tę partię na swoje konto. W trzecim secie wróciła jednak dobra, spokojna i cierpliwa Fręch. W siódmym gemie Polka przełamała rywalkę. Potem dołożyła jeszcze dwie małe partie i mogła się cieszyć z awansu do głównej drabinki US Open. To dla niej trzeci turniej wielkoszlemowy, w którym zagra. W zeszłym sezonie wystąpiła w Australian Open i na kortach Rolanda Garrosa.
W mniej więcej tym samym czasie na innych kortach ulokowanych w Nowym Jorku o finał turnieju WTA walczyła Magda Linette. Jej rywalką była Katerina Siniakova. Zawodniczka solidna, notowana na 38. miejscu rankingu i zawsze walcząca do końca, co pokazało jej poprzednie spotkanie, w którym obroniła dwie piłki meczowe. Tyle że dziś tak naprawdę nie dostała nawet szansy na walkę w kluczowych momentach. Bo o ile pierwszy set był wyrównany i jego losy długo nie pozostawały rozstrzygnięte (Linette wygrała po tie-breaku, w którym jednak zdecydowanie przeważała), o tyle w drugiej partii już tylko Polka rządziła na korcie.
Pierwsze przełamanie Magda zaliczyła już w jej pierwszym gemie. Kolejne dołożyła później. Wygrała 6:2 i po raz kolejny pokazała się ze znakomitej strony. Bo to, w pewnym sensie, nowa Magda. Niesamowicie poprawił się w ostatnich miesiącach choćby jej serwis. Poprawki dostrzec można też w elemencie returnu, ale i ogólnie w jej grze. Jest pewniejsza, regularnie wygrywa wymiany nawet z mocno grającymi rywalkami, wytrzymuje trudy długich meczów i turniejów (to przecież było jej siódme spotkanie w Nowym Jorku!). I zwycięża, to przede wszystkim. Jutro powalczy o pierwszy tytuł w głównym cyklu. W finale zagra po raz drugi.
O finał powalczy za to Hubert Hurkacz. I zrobi to jeszcze dzisiejszej nocy. Polak świetnie radzi sobie w turnieju w Winston-Salem. Dziś ograł Francesa Tiafoe, z którym do tej pory dwukrotnie przegrywał. A że wczoraj w rozgrywaniu zawodów przeszkodził deszcz, to ok. 3 w nocy naszego czasu czekało go jeszcze starcie z Denisem Shapovalovem.
Trzeba też oddać Hubertowi, że podźwignął się po nieudanym początku meczu z Tiafoe. Szybko bowiem został przełamany, a straty nie zdołał odrobić do samego końca seta. W drugim wyszedł na prowadzenie 4:0, ale rozkojarzył się i pozwolił Amerykaninowi doprowadzić do remisu. Mało zresztą brakowało, a Frances serwowałby na mecz, ale Hubert obronił break pointy w dziewiątym gemie. A kilka minut później zdołał wygrać tie-breaka i doprowadzić do remisu.
W trzeciej partii na korcie istniał już tylko on. Tiafoe w całym tym secie zdołał ugrać tylko jednego gema, a Hubert przełamywał go trzykrotnie i pewnie doprowadził do zwycięstwa. Zrobił to zresztą w idealnym momencie, bo tuż po zakończeniu ich spotkania na korcie w Winston-Salem zaczęło padać.
Deszcz na szczęście przeszedł i można było rozegrać mecze półfinałowe. Ci, którzy cierpliwie czekali i zarywali nockę dostali swoją nagrodę. Bo Hurkacz w znakomitym stylu ograł Denisa Shapovalova. W obu setach decydowało jedno przełamanie. W pierwszym Polak był jednak stroną zdecydowanie lepszą, choć Shapovalov, w swoim stylu, starał się grać agresywnie i atakować. Hubert jednak znakomicie te ataki odpierał i sam zdobywał punkty. W drugiej partii Kanadyjczyk był bliski przejęcia inicjatywy. Już na samym początku miał trzy szanse na przełamanie, ale nie wykorzystał żadnej z nich. Momentami wyglądało to tak, jakby Hubert specjalnie go do nich dopuszczał, żeby ostatecznie nie pozwolić mu zdobyć decydującego punktu. A sam zrobił to w dziewiątym gemie, gdy coraz bardziej zirytowany rywal zaczął wyrzucać piłki. W dziesiątym z kolei zamknął mecz i mógł cieszyć się z pierwszego w karierze finału turnieju ATP.
Dodać musimy jeszcze, że z tamtego turnieju przyszła do nas jeszcze jedna dobra wiadomość – rywalizację deblistów wygrali Łukasz Kubot i Marcelo Melo.
Jedyna polska porażka tego wieczoru (i nocy) była, niestety, zasługą Kamila Majchrzaka. Po dwóch bardzo dobrych meczach z doświadczonymi Carlosem Berlocqiem i Tommym Robredo, Kamil nie poradził sobie z Ilją Iwaszką z Białorusi. Polak całe spotkanie zaczął fatalnie. Stracił 16 punktów z rzędu i przegrał cztery gemy. Dopiero wtedy powoli zaczął się budzić, ale wystarczyło to na ugranie jednej małej partii i porażkę w secie 1:6. W drugiej partii grał już dużo lepiej – prowadził nawet 5:3 – ale pod koniec znów przyszło załamanie, przegrane cztery gemy i koniec marzeń o głównej drabince US Open. Cóż, może uda się za rok.
Wyniki:
Magda Fręch 6:4, 3:6, 6:3 Paula Badosa
Magda Linette 7:6 (7:3), 6:1 Katerina Siniakova
Hubert Hurkacz 4:6, 7:6 (7:1), 6:1 Frances Tiafoe
Kamil Majchrzak 1:6, 5:7 Ilja Iwaszka