Reklama

Jesteśmy w IV rundzie warszawskiego PP!

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

21 sierpnia 2019, 21:53 • 3 min czytania 0 komentarzy

W KTS-ie lubimy tworzyć historię. Po mistrzostwie w pierwszym sezonie, wzięliśmy się za Puchar Polski na poważnie. Wiadomo, gdy rok temu jeszcze raczkowaliśmy, mecze w PP traktowaliśmy trochę po macoszemu. Niezgrany skład, trochę mniejsze umiejętności w pierwszej jedenastce. Zanotowaliśmy fajne przetarcie, ale z drugiej strony wiedzieliśmy, iż za rok musimy bardziej powalczyć. Dzisiaj przebiliśmy zeszłoroczny wynik w pucharze. Po pokonaniu drugiego zespołu Hutnika Warszawa, awansowaliśmy do IV rundy.

Jesteśmy w IV rundzie warszawskiego PP!

W poniedziałek nie wiedzieliśmy jeszcze, czy to spotkanie się w ogóle odbędzie. Co więcej – jeszcze rano sądziliśmy, że w środę o 17:30 wyjdziemy na boisko przy ulicy Obrońców Tobruku. Potem chwila dezorientacji, czeskie kino, aż w końcu doszła do nas informacja, że zagramy na dobrze nam znanym stadionie Marymontu. Przewaga własnego boiska, świeżo koszona trawa. Pozytywnych aspektów tej zmiany było kilka. A my nie wzięliśmy walkowera, chcieliśmy wywalczyć awans poprzez sportową rywalizację.

Wystąpiliśmy w prawie najmocniejszym zestawieniu: Paweł Wysocki – Mateusz Klakla, Kacper Korona, Aleksander Fogler, Piotr Poteraj – Bartosz Januszewski, Gerard Boruń, Merveille Fundambu, Damian Sawicki – Daniel Ciechański, Michał Madej

Na ławce zasiedli: Dominik Byszewski, Dominik Grzesiak, Daniel Anczarski, Norbert Bormański, Grzegorz Zaleski, Michał Zdyb

Dzisiaj mieliśmy szansę oglądać dwa oblicza KTS-u. W tym lepszym wyglądamy na potwora. Cały czas gonimy wyimaginowanego królika, gramy podaniami, konstruujemy ciekawe akcje ofensywne. Nie ma dziur w formacjach, a przeciwnicy w tym okresie są tak sfrustrowani, że kopią po nogach podopiecznych Kamila Pawlaka i Oskara Śliwowskiego. I tak wyglądaliśmy przez trzy czwarte czasu. Przez pozostałą ćwierć natomiast gra się nam nie kleiła, byliśmy zdekoncentrowani, rywale mijali nas czasami jedną, błahą przebitką i z reguły sami tworzyliśmy Hutnikowi sytuacje do zdobycia bramki.

Reklama

Po pierwszych 45 minutach starcia z Hutnikiem kręciliśmy mocno głowami. Fakt, prowadzenie objęliśmy błyskawicznie. W ósmej minucie Damian Sawicki wpisał swoje nazwisko na listę strzelców. Poszła akcja prawą stroną, strzał Piotrka Poteraja została zblokowany, ale przy dobitce „Bąbla” golkiper mógł tylko pacnąć ręką w murawę. Idealne wykończenie przy słupku. Nie zadowoliliśmy się tym jednym trafieniem, dosłownie za chwilę ruszyliśmy po kolejne. Jednak brakowało ostatniego podania, czasami nawet to pierwsze nie było dokładne. Aż w końcu Daniel Ciechański znalazł się w doskonałej sytuacji w polu karnym. Zamiast od razu przycelować między słupki, chciał przełożyć piłkę obok obrońcy i w efekcie poszła kontra. Kacper Korona zbił futbolówkę głową w stronę Pawła Wysockiego. Ten jej nie złapał, przeciwnik przejął i golkiper go sfaulował. Rzut karny pewnie na bramkę zamienił zawodnik drugiej drużyny Hutnika. I od 25. minuty mieliśmy problemy. Oczywiście, były akcje takie jak ta Fundambu, gdy Kongijczyk minął przeciwnika jak tyczkę, dośrodkował wprost na głowę „Ciechana”, ale ten źle uderzył piłkę.

Na bramki musieliśmy czekać do drugiej połowy. Wówczas nasza dwójka trenerska przeprowadziła bardzo ważną zmianę – na boisko za pokiereszowanego Sawickiego wszedł Michał Zdyb. Trochę zmieniliśmy ustawienie i to przyniosło skutki. Od razu zaczęło nam lepiej iść. W 63. minucie wyprowadziliśmy bardzo ważny cios. Akcja z prawej strony wylądowała na lewej, Ciechański zbiegł ze skrzydła do środka, wyłożył do Madeja, kapitan przyjął i odegrał do Fundambu, a ten wykończył ze stoickim spokojem. Wtedy spadł olbrzymi kamień z serca wszystkich sympatyków KTS-u. 120 sekund później trafił „Ciechan” na 3:1 i ten sam zawodnik zakończył strzelanie z naszej strony. W końcówce jeszcze jeden z rywali oddał prawdziwy strzał życia i ustalił wynik spotkania.

Losowanie IV rundy warszawskiego Pucharu Polski odbędzie się wkrótce i właściwie teraz już skończyły się żarty. Nie możemy pozwolić sobie na tyle błędów, ile popełniliśmy dzisiaj. Nieważne, co będzie dalej. Wykręciliśmy historyczny wynik.

Hutnik II Warszawa – KTS Weszło 2:4 (1:1)

Daniel Ciechański x2

Damian Sawicki

Reklama

Merveille Fundambu

fot. FotoPyk/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...