– Jeśli chodzi o Klimalę, jest bardzo duża różnica między tym, co było dwa lata temu, rok temu, a teraz. Aczkolwiek on czasami za darmo musi dostać po głowie, żeby dobrze funkcjonować. Bardzo mnie ucieszyła jego asysta, gdyż Patryk w takich sytuacjach oddawał strzały, a drużyna nie miała z tego korzyści. Teraz podniósł głowę, podał, zachował się bardzo dojrzale. Potem też fajnie zareagował, zagrał w rezerwach, strzelił pięć bramek. Jakkolwiek spojrzeć, to jest dobre osiągnięcie – mówił Ireneusz Mamrot w audycji Weszłopolscy. Rozmawialiśmy o starcie sezonu, przełamaniu Pospisila, sytuacji Poletanovicia, Santiniego i ewentualnym zwolnieniu, o którym mówi się od czasu do czasu.
Czy Jagiellonia gra lepiej niż mimo wszystko pokazują to wyniki?
Wyłączając ten mecz z Górnikiem. On nie był zły w naszym wykonaniu, ale zabrzanie lepiej operowali piłką. Przywieźliśmy za mało punktów z dwóch wyjazdów, powinniśmy mieć ich więcej. Mecz z Zagłębiem był dobry w naszym wykonaniu, ale kluczowa była bramka na 2:1, a powinniśmy mieć trzy oczka. Poza tym, choć z Rakowem w pierwszej połowie byliśmy słabsi, też mogliśmy mieć remis. Moje zdanie jest takie, że jest progres jeśli chodzi o grę ofensywną w stosunku do tego, co było wiosną.
Z Górnikiem też powtórzył się ten schemat, bo ekipa Brosza strzeliła na 2:1 i pojawiło się przed oczami, że może się stać coś podobnego, co z Zagłębiem.
Przede wszystkim dużo lepiej zareagowaliśmy. Daliśmy się Górnikowi zdominować po przerwie, ale po bramce podeszliśmy wyżej i to był klucz, żeby goście tak nie dominowali. Powinniśmy to zrobić szybciej, natomiast pracujemy nad tym i cieszę się, że mimo wszystko zrobiliśmy to przy wyniku 2:1. Choć oczywiście wiem, że przy wyniku 2:0 też powinniśmy tak grać.
Postronny widz musi panu podziękować za przywrócenie do życia Pospisila. On grał dobrze, potem przepadł i teraz znów wrócił. Co takiego się stało?
Głównym powodem jest zmiana pozycji. Jeśli popatrzycie na to, jak gra Imaz, a jak gra Martin, to są różnice w graniu bliżej bramki przeciwnika. Patrząc na to, ile daje nam Martin, grając niżej, przeskok jest duży. Na dziesiątce nie miał takich liczb, a teraz większość bramek, jakie padały, zaczynały się od niego. On woli grać przodem do bramki, atakować z głębi pola, z kolei Imaz chętniej porusza się między strefami. Pracowaliśmy wcześniej nad tym, by Martin grał wyżej, ale to nie przynosiło efektów. Mieliśmy obawy, jak będzie wyglądał w grze defensywnej, ale zaskoczył nie tylko mnie, bo chyba wszystkich w Jagiellonii. Jest dobry w odbiorze, ale i kreuje grę.
Z drugiej strony ta zmiana kosztowała miejsce w składzie Poletanovicia, on niedawno wylądował w rezerwach, więc musiał kręcić nosem. Jaki był bezpośredni powód tej zsyłki?
Już dzisiaj jest w pierwszej drużynie. Byłem na treningach rezerw, miałem kontakt ze szkoleniowcem drugiej drużyny i wiem, że Poletanović dobrze pracował. To jest niby tylko czwarta liga, ale w spotkaniu rezerw Poletanović zagrał bardzo dobre spotkanie. On ma duże umiejętności i po rozmowie ze mną myślę, że takich sytuacji więcej nie będzie.
Minęło trochę czasu od tej sytuacji, ale czy mógłby pan powiedzieć coś więcej na temat afery zmianowej? Zszedł Pospisil, nie miał schodzić, a zaraz padła bramka na 2:2 dla Zagłębia.
To było troszkę kuriozum. Dostałem sygnał z boiska, że pepik chce zmiany, a teraz mamy dwóch pepików i chodziło o Prikryla. Nie mogliśmy już cofnąć tej roszady, dzisiaj wiemy, że taka sytuacja na pewno się nie powtórzy. Nie chcę powiedzieć, że straciliśmy przez to punkty, bo podobną bramkę dostaliśmy z Martinem. Natomiast nie ma co ukrywać: Martin był najlepszy na boisku i zszedł przez nieporozumienie.
Ma pan już jakiś system? Pepik jeden, pepik 2?
Jeden jest pepik, drugi jest Tomas i już nie będzie takich numerów.
Inna zagadkowa kwestia to sprawa Santiniego. Czy te głosy mówiące, że on się nie nadaje do Ekstraklasy, są przesadą?
Problem jest taki, że został oceniony przez ludzi, a nikt go nie widział.
Sam pan go wysłał poza kadrę meczową.
Jest rywalizacja. Mamy czterech bramkarzy i czterech nie mogę wziąć na ławkę. Wiemy, jakie on ma atuty i często było w innych klubach tak, że rezerwowy bramkarz udowadniał swoją wartość. Natomiast ja nie będę ukrywał, że byliśmy pod dużym wrażeniem Damiana Węglarza. Wiedzieliśmy, że chcemy na niego postawić, a przyszła oferta z innego ligowego klubu. Rozmawialiśmy na ten temat z prezesem, że szkoda takiego młodego zawodnika oddawać do innego zespołu, ponieważ czuliśmy, że on może bronić. To idzie w dobrym kierunku, Damian popełnia jeszcze błędy, ale ma bardzo duży potencjał. A co do Santiniego – to nie jest taki bramkarz, jak się o nim mówi.
Ale chce nam pan powiedzieć, że to jest normalne, że ściągacie wiekowego bramkarza z Chorwacji i jest numerem trzy?
Jak mówię, jest rywalizacja. Wcześniej Damian był jedynką, on dwójką, potem po treningach nastąpiły zmiany, ale nie powiedziałem, że Santini cały czas będzie trzeci. To jest otwarta sprawa.
Ma pan jakieś obawy, że kogoś panu wyciągną przed końcem okna?
Zaskoczył mnie pan tym pytaniem, bo kompletnie o tym nie myślałem i nie ma ku temu przesłanek. Wiadomo, że może trafić się bardzo dobra oferta dla jakiegoś piłkarza, ale raczej nie przewidujemy takiej sytuacji. Ewentualnie my kogoś wypożyczymy z młodych zawodników. Na pewno nie nastawiamy się na to, że ktoś z tej obecnej kadry odejdzie.
A co do swojego stanowiska nie ma pan obaw? Przegląd Sportowy pisał, że znów jest pan na walizkach.
Chętnie bym się nagrał i odpowiadał na to pytanie z taśmy!
Czyli walizka rozpakowana?
Nie, wziąłem do Białegostoku tylko koszulkę i spodenki, więc najwyżej wsiądę w samochód i wrócę do domu. (śmiech)
Nie chcemy pytać, czy pan będzie zwolniony, czy nie, bo to jest bez sensu. Zapytamy więc z innej strony – miał pan jakieś rozmowy na ten temat z prezesem Kuleszą?
Nie, nic takiego nie było, żadnych rozmów na temat ultimatum. Już przed meczem byłem zaskoczony tym pytaniem. Natomiast też nie jestem człowiekiem pozbawionym mózgu i wiem, jakie są oczekiwania. Są transfery, klub chce być w czołówce i w tym momencie żaden trener bez wyników nie może być bezpieczny. Ale żadnych rozmów nikt ze mną nie przeprowadzał.
To jeśli weryfikujemy różne plotki, czy wprowadził pan godzinę policyjną dla piłkarzy? To znaczy, jeśli ktoś zauważy ich na mieście po pewnej godzinie, to będzie problem?
Jakiego informatora ma pan w klubie?
Nie mogę powiedzieć!
To ja też nie mogę odpowiedzieć na pytanie.
Brak odpowiedzi jest czasem najlepszą odpowiedzią.
Niech tak będzie.
Zapytamy jeszcze o Camarę. Oczekiwał pan więcej po jego początku, czy on potrzebuje czasu?
Dobrze się znamy z Dominikiem Nowakiem, rozmawialiśmy na temat Camary i on w Miedzi też miał taki początek. W treningu ten chłopak pokazuje ogromny potencjał, ale jeszcze nie potrafi tego przełożyć na mecze. Na pewno mocno na niego liczymy i wiemy, że jeszcze w tej rundzie nam pomoże. Po prostu wiosną grał w innym systemie i potrzebuje czasu. A na przykład Prikryl jest piłkarzem, który grając w Mladzie miał podobną taktykę. Łatwiej mu było się wkomponować. Tak to jest z piłkarzami: jeden pokazuje klasę od początku, drugi potrzebuje czasu.
Znalazł pan już jakiś sposób na rozsierdzonego Pawła Brożka?
Powiem szczerze, że byłem pod wrażeniem. To, jakie Paweł ma umiejętności, doskonale wiem, natomiast mimo zaawansowanego wieku – mam nadzieję, że się Paweł nie obrazi – to dalej dysponuje dobrą szybkością. Widać, ile daje Wiśle. To jest wciąż czołówka w lidze. Co do pytania, powiem tak: przełamaliśmy straszne fatum, jeśli chodzi o Flavio, teraz z Angulo. To były pierwsze mecze, gdy nie strzelali nam bramek. Mamy nadzieję, że Pawła też zatrzymamy, ale to nie będzie łatwe. To jest taki napastnik, który nie potrzebuje dużo sytuacji.
A jak ze zdrowiem Mudrińskiego?
Jest już po badaniach. To jest bardzo silne stłuczenie, walczymy z czasem, żeby zdążył na mecz z Wisłą. Jeżeli nie zdąży, opuści tylko jedno spotkanie.
Pan, obserwując go, widzi, że ma w końcu konkretnego napastnika?
Tak. Wiele zależy od głowy, widać, jak on się zachowywał po bramce z Lechią. Dało mu to entuzjazm, poszedł do góry.
Ostatnie pytanie o innego z napastników, Klimalę. Było dużo sygnałów, że nie jest to najbardziej pokorny gość na świecie. Dojrzał?
Jest bardzo duża różnica między tym, co było dwa lata temu, rok temu, a teraz. Aczkolwiek on czasami za darmo musi dostać po głowie, żeby dobrze funkcjonować. Bardzo mnie ucieszyła jego asysta, gdyż Patryk w takich sytuacjach oddawał strzały, a drużyna nie miała z tego korzyści. Teraz podniósł głowę, podał, zachował się bardzo dojrzale. Potem też fajnie zareagował, zagrał w rezerwach, strzelił pięć bramek. Jakkolwiek spojrzeć, to jest dobre osiągnięcie.
Dziękujemy za rozmowę i czekamy na wspomnianą taśmę!
Rozmawiali WESZŁOPOLSCY
Fot. FotoPyk