W najnowszym wydaniu magazynu Weszłopolscy w radiu Weszło.FM gościem był obrońca zawodzącej na całej linii na początku sezonu Arki Gdynia, Damian Zbozień. Czy udało się znaleźć odpowiedź na pytanie, jaka jest diagnoza tak słabego startu w wykonaniu trójmiejskiego zespołu? Zapraszamy do lektury wywiadu.
Jaka jest twoja diagnoza tego słabego początku sezonu w wykonaniu Arki Gdynia?
Nie jest to na pewno początek wymarzony, start rozgrywek wyobrażaliśmy sobie całkowicie inaczej. To nie jest łatwe pytanie, bo gdyby było łatwe, to poprawilibyśmy wszystko w jednym momencie. Nie ma co ukrywać – jesteśmy pod formą. Tracimy bramki zbyt łatwo, mamy problem ze stwarzaniem sobie sytuacji, generalnie nie jest lekko. Wiadomo, nas to bardzo boli. Za nami trudny weekend, teraz zostaje tylko pokora i ciężka praca. Nie ma co za dużo mówić, trzeba zapierniczać, bo – jak mówiłem – wszyscy się staramy, wszyscy chcemy, ale najwidoczniej to za mało. Musimy szukać swoich rezerw, dokręcić śrubę. Każdy powinien zacząć od siebie i mamy nadzieję, że z tego wyjdziemy. Te trudne momenty przeżywamy dość często, ale zawsze udaje nam się podnosić i mocno wierzymy, że teraz też z tego wyjdziemy. Łatwo nie jest, to wszystko siedzi w naszych głowach, gdyż całkiem inaczej wyobrażaliśmy sobie start rozgrywek, który – no cóż – nie wygląda dobrze. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie ma co dużo mówić – trzeba się skupić na robocie.
Przed sezonem niepokoiliśmy się o Arkę Gdynia z różnych powodów. Między innymi z takiego, czy uda się załatać dziury po trzech bardzo dobrych pomocnikach, zastanawialiśmy się też, czy Arka jest gotowa na przepis o młodzieżowcu i tutaj również stawialiśmy znak zapytania. Teraz okazuje się, że obrona – która nie zmieniła się w porównaniu do poprzedniego sezonu i o którą byliśmy w miarę spokojni – zawodzi. I nie wiemy, czy nie najmocniej.
Owszem. Stawialiśmy sobie za cel takie coś, że wychodzimy od obrony i to będzie nasz fundament do tego, by grać z kontry. A w tym momencie wygląda to naprawdę źle, nie ma się co oszukiwać. Zawodzimy i jako formacja obronna, i pod względem gry całego zespołu w defensywie. Wydawało się, że w Szczecinie zaczęło to wyglądać trochę lepiej, bo potrafiliśmy zneutralizować rywala, ale tej powtarzalności na razie nie ma. Nie jest łatwo. Każdy wykonuje robotę na treningu, a jesteśmy pod formą. Nie chcemy uciekać od odpowiedzialności, taka nasza praca, ale jak mówię – trzeba się skupić na robocie i wierzyć w to, co robimy. Bo wykonujemy niezłą pracę na treningach. Trenerzy robią wszystko, a my potem zawodzimy. Teraz czeka nas mecz z Lechem, kolejny trudne spotkanie, ale łatwych już nie ma. Trzeba zachować optymizm. To jest też klucz. Mówiłem o tym w szatni – trudny tydzień przed nami, ale musimy zacząć od treningów i wierzyć, że odpalimy.
Mówisz w liczbie mnogiej, że jesteście pod formą. A jak ocenisz swoje występy? Na przykład z Zagłębiem Lubin zdarzyło ci się złamać linię spalonego.
Zgadza się. Zawaliłem bramkę. Dlatego mówię o trudnym weekendzie, bo bardzo mnie ta sytuacja boli. Początek meczu, a tu taki błąd. Przepraszałem chłopaków, zresztą dzisiaj o tym też rozmawialiśmy. Wspieramy się, problem jest głębszy, bo mieliśmy jeszcze dziewięćdziesiąt minut, by stwarzać sytuacje, a nie potrafiliśmy tego zrobić. Ale to jest taki kluczowy moment. Początek meczu, tracisz bramkę i trudno się odbić. Wiem po sobie, po swoich doświadczeniach, że czasami potrzebujesz kilku minut, by złapać pewność siebie jak nie idzie. A tutaj zawaliłem na samym początku i było ciężko. Cóż, musimy być jednością. Wyryw w zespole są, ale nie możemy zwracać uwagę na to, co poza nami, lecz musimy skupiać się na tym, co jest. Nie uważam, że mamy słabą kadrę. Jest nas bardzo dużo, wielu zawodników z jakością. Musimy szukać formy – jak każdy dołoży kilka procent i złapiemy dobrą dyspozycję, to naprawdę będziemy w stanie wygrywać w tej lidze. Każdy do siebie musi podejść wymagająco. Samo “chcę” i “staram się” to w naszej sytuacji za mało. Początek jest trudny, mogą nam wszyscy odjechać. Pamiętam końcówkę zeszłego sezonu, która siedzi w głowach. Człowiek liczył, że będzie lepiej, a teraz znowu jest, jak jest. Mieliśmy teraz ciężkie dni, ale mam nadzieję, że za chwilę zaczniemy pracę z czystymi głowami i przygotujemy się na Lecha. Tylko tą drogą możemy z tego wyjść. Jak będziemy siedzieć ze spuszczoną głową, to na pewno to nie pomoże.
Mówiąc bardzo szczerze i brutalnie – nie jest tak, że Arkę tylko na takie wyniki było po prostu stać? Nie możemy uciekać od tych trzech transferów wychodzących, a i ci zmiennicy, którzy przyszli, nie dają takiej jakości jak Vejinović, Zarandia, czy – szczególnie jesienią – Janota.
Oczywiście, że to byli kluczowi zawodnicy. Janota z początku sezonu czy Zarandia cały czas. Nie jest łatwo zastąpić takich piłkarzy, ale to poza nami. My możemy dbać o siebie, o swoją formę. O to, żeby się trzymać jako drużyna. Osobiście, jako sportowiec, chcę zaczynać od siebie. Zawaliłem z Zagłębiem, zagrałem słabe spotkanie i biorę to na klatę. Trudny weekend za mną, żona potwierdzi. Przeżywam to, jestem taką osobą, która wymaga od siebie wiele. Po takim meczu nie jest łatwo wejść do szatni i spojrzeć w oczy kolegom, bo wszyscy pracują na wynik, a ja czuję się winny tego, jak się skończyło. Gdybym nie popełnił tego błędu, spotkanie mogłoby wyglądać inaczej. Ale tak już jest, nie zmienię tego. Trudno. To przeszłość, teraz pozostaje wychodzić na treningi i robić wszystko, żeby było lepiej. Mam nadzieję, że każdy z zespoły będzie do tego tak podchodził. Trzeba wierzyć i patrzeć optymistycznie. A spoglądanie na to, kto odszedł i kto przyszedł to rzeczy, o których rozmawia się w gabinetach i wśród kibiców. Tyle. My musimy robić swoje.
Czuć w drużynie, szczególnie po treningach, że przyjście Marcina Budzińskiego może zbawić wasz środek pola?
Może że zbawi to za duże słowo, ale w drużynie pojawił się duży optymizm. Nie ma co ukrywać – to doświadczony piłkarz, który pokazał na wejściu, że jest głodny gry. Rozmawiałem z Marcinem na temat tego, żeby zarażał optymizmem. Przyszedł z zewnątrz, widać, że jest napompowany, że chce. Musimy się łapać małych rzeczy, ale od takich się zaczyna. Jedna, druga i będzie lepiej. Marcin jest zawodnikiem, który może nam pomóc. Mamy też trochę pecha z kontuzjami – za jakiś czas wrócą Michał Kopczyński czy Marcus da Silva – ale kadra wcale nie wygląda źle. I to napawa optymizmem. Poza tym znajdujemy się pod formą, ale wierzymy w pracę, którą wykonujemy. A jeżeli się wierzy, to się w końcu odpali. Liga jest jaka jest, nie ma się co oszukiwać. To nie jest Premier League, żebyśmy nie mieli szans rywalizować z przeciwnikami. Są zespoły mocniejsze kadrowo, jasne, ale jeśli będziemy w formie, to zaczniemy punktować.
Nie miałeś przed sezonem myśli, żeby odejść z Arki? Obiło nam się o uszy, że były zapytania z kierunku tureckiego.
Nie miałem ochoty odchodzić, bo przeżywam ważny moment w życiu. Urodził mi się syn. Była oferta z tureckiego Sivassporu – konkretna, na stole – ale klub też nie był na to przygotowany, bo trzech zawodników odeszło, ja też się nie nastawiałem na transfer, wszystko przyszło znienacka. Potrzebowali prawego obrońcy, dostałem propozycję. Sportowo byłoby to fajne, ale usiadłem z żoną, przedyskutowaliśmy temat i ani nie naciskaliśmy na klub, ani sami nie byliśmy zdecydowani. To nie byłby dobry moment na taką przeprowadzkę. Nie teraz, kiedy muszę być wsparciem dla rodziny. A i widziałem, że klub również nie był na to przygotowany, więc temat upadł.
Na prawej stronie współpracujesz teraz z Kamilem Antonikiem. Wiemy, że po okresie przygotowawczym byliście – generalnie, jako Arka – pełni nadziei w związku z tym chłopakiem. Początek w lidze miał bardzo dobry, ale im dalej w las, tym wygląda to gorzej. Tobie się wydaje, że możecie mieć na dłuższą metę problem z obowiązkowym młodzieżowcem?
Na temat tego przepisu już wiele osób dyskutowało. Niektórzy są za, inni przeciw. Generalnie nie skreślałbym Kamila. Świetnie wyglądał w sparingach, zaczął dobrze w lidze, ale to jest młody chłopak. Wszyscy młodzieżowcy będą mieli wahania formy. To jest wpisane w ich wiek. Rzadko się zdarza, żeby młody zawodnik grał regularnie na wysokim poziomie. Mamy jeszcze Mateusza Młyńskiego, który również ma wahania formy, ale posiada także wielki potencjał. Rozmawiamy z nimi. Kamil pokazał, że stać go na wiele, teraz miał może słabsze występy, ale mocno w niego wierzymy. Da nam jeszcze mnóstwo radości, bo to jest pracowity chłopak. Widać, że chce słuchać i się rozwijać. Tak samo Mateusz – ma dużo pokory, a drybling niesamowity! Trener go zachęca, żeby był jeszcze odważniejszy na boisku. Jeden i drugi dadzą nam mnóstwo radości, ale nie możemy wymagać od nich, że stanie się to od razu. Że z miejsca będą jak Luka Zarandia. Trzeba sobie powiedzieć jasno – Luka był jeden, teraz musimy stawiać na kolektyw, a nie liczyć na pojedyncze zrywy.
A o piłkarzu, który nazywa się Santi Samanes też możesz powiedzieć coś dobrego? Wydawało się, że to wasz najciekawszy transfer w okienku. Miał problemy ze zdrowiem, ale powoli dochodzi do siebie. Skoro szukamy nadziei w małych rzeczach, to tę możemy uznać za kolejną?
Powrót każdego zawodnika to powód do optymizmu. Santi miał trochę pecha – przyszedł do nas i od razu przytrafiła mu się kontuzja. Ale taki jest sport, organizm to nie maszyna. Nie miał dobrego startu, ale liczymy na niego. Nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości, bo jednostek treningowych zbyt wielu nie odbył. Będzie potrzebował czasu, ale postaramy się mu pomóc. Pokazuje, że umiejętności ma. Widać, że jest dobrze wyszkolony, ma uderzenie, ale jak mówię – będzie potrzebował trochę czasu, żeby złapać rytm.
Najłatwiej byłoby się teraz poddać i powiedzieć, jak to jest źle. Nie jest kolorowo, jasne, ale jak spojrzymy w tabelę, to zobaczymy, że sporo zespołów jakoś fenomenalnie nie punktuje. Trzeba pracować. Mniej gadania, więcej roboty. W Arce nigdy nie było lekko. Zawsze mieliśmy problemy, zawsze było trudno, ale wychodziliśmy ze wszystkiego z twarzą. Dlatego róbmy swoje. Trenerzy wykonują dobrą robotę i trzeba w nią wierzyć. W końcu to zaskoczy. Można zastanawiać się, co by było, gdyby wpadły sytuacje na Pogoni, ale jest jak jest i trzeba się z tym zmierzyć.
Sprawdzaliście terminarz czy jesteście w takim położeniu, że to nie ma sensu?
Jedni sprawdzają, inni nie. Wiem, z kim gramy. Przed sezonem pojawiały się głosy, że mamy trudny terminarz i w tym momencie będziemy mieli ze trzy punkty. Niektórzy dzwonią i mówią, że dla nich to nie jest zaskoczenie. Jako sportowiec mierzyłem wysoko, liczyłem, że ten sezon będzie lepszy niż poprzedni. Natomiast jest, jak jest. Teraz nie ma co wybiegać za bardzo w przód, trzeba skupiać się na każdym kolejnym treningu, na każdym kolejnym meczu. W ten sposób z tego marazmu w końcu wyjdziemy.
Rozmawiali WESZŁOPOLSCY
Fot. FotoPyk
Całość rzecz jasna tutaj: