Powiedzieć, że Frantisek Plach nie miał udanego początku sezonu, to trochę tak, jakby rzucić, że polskie kluby średnio prezentują się na arenie europejskiej. W najlepszym wypadku – to niedopowiedzenie. Tak chwalony za poprzednie rozgrywki bramkarz najpierw podał pomocną dłoń (a w zasadzie pięść) piłkarzom BATE Borysów, którzy nie za bardzo mieli pomysł na to, jak pokonać ekipę Piasta, później z FC Riga też – delikatnie rzecz ujmując – nie pomógł drużynie, a i po meczach ligowych można mu było coś zarzucić. Sporo mamy tych zjazdów z formą w mistrzowskim zespole, ale jego aż bił po oczach. No i niełatwo będzie zatrzeć to złe wrażenie, ale dziś Słowak pierwszy krok w tym kierunku zrobił.
Jeśli myślami Plach w pierwszych meczach wciąż był na wakacjach, to chyba już ponownie jest z nami. Spotkanie z Pogonią Szczecin miał niezłe, co przeszło trochę niezauważone, bo po drugiej stronie błyszczał Dante Stipica, ale dzisiaj w Łodzi nie znalazł się już nikt, kto golkipera Piasta byłby w stanie przyćmić.
Na dobrą notę zapracował sobie broniąc uderzenia między innymi Ramireza i Pirulo, ale jego wielki moment przyszedł w 71. minucie. Chwilę wcześniej Rymaniak kompletnie, konkretnie bez sensu przewrócił w polu karnym Bogusza, sędzia Szczech podbiegł do monitora i wskazał na rzut karny. Do jedenastki podszedł Rozwandowicz, który już jedną bramkę z tego miejsca w tym sezonie strzelił, ale tym razem uderzył fatalnie – na najlepszej dla bramkarza wysokości i dość blisko środka bramki. Tu nie ma dyskusji, ale nie będziemy też z tego względu deprecjonować obrony Placha, bo i rywala wyczuł, i zachował się tak, że obyło się bez dobitki.
Na dodatek po tej interwencji koledzy jakby mocniej uwierzyli, że są w stanie na boisku beniaminka wygrać. Okej, być może trochę przesadzamy, bo w akcji bramkowej było tyle nieporadności i przypadku, że nawet Igor Sapała mógł poczuć się trochę lepiej, no ale jednak – Rymaniak zgrał piłkę do środka, a dwóch obrońców ŁKS-u zgłupiało, aż w końcu grający dobre zawody Bogusz walnął swojaka.
Trochę nam to spotkanie przypominało wczorajszy mecz Górnika z Rakowem nie tylko ze względu na wynik i sposób, w jaki padła jedyna bramka. Tam też beniaminek pokazywał się z dobrej strony, w niczym nie ustępował rywalowi, który jeszcze niedawno grał o klasę wyżej, ale koniec końców zwyciężyła drużyna, która w lidze jest dłużej.
Ale – co dla nas najistotniejsze – ten mecz dało się oglądać bez poczucia zażenowania. Dalecy jesteśmy od tego, żeby wychwalać piłkarzy za to, że wyszli na boisko w niedzielę o 15 i przy fajnym słonku utrzymywali niezłe tempo, co z wielką namiętnością podkreślali komentatorzy Canal+, ale cieszymy się, że była to strefa wolna od męczenia buły. O ŁKS z taką grą jesteśmy spokojni. A Piast też powinien rosnąć i powalczyć o – hehe – puchary. Oczywiście jeśli w ślady Placha pójdą inni. O, na przykład Piotr Parzyszek, który dzisiaj swoje znów sknocił.
Fot. FotoPyK