Nie najlepiej skończyła się sprzeczka byłego ekstraklasowego trenera ze stewardessą na pokładzie samolotu jednej z tanich linii lotniczych. Awanturujący się klient (prawdopodobnie bez krawata) został wyprowadzony z maszyny przez funkcjonariuszy policji. Całej akcji towarzyszyły brawa innych pasażerów lotu, co oczywiście spotkało się z żywiołową reakcją szkoleniowca.
No nie zgadniecie, który z trenerów był bohaterem tej scenki. Wiemy, że części starszych czytelników od razu przyszedł do głowy Stanislav Levy, przy którym szamotanina dość często wisiała w powietrzu (pozdrawiamy jego fanów!), ale chodzi jednak – co za niespodzianka – o Ricardo Sa Pinto.
Ostatni raz tak zaskoczeni byliśmy wtedy, gdy poszliśmy do sklepu po mleko i okazało się, że trzeba za nie zapłacić. Albo wtedy gdy na pasach po czerwonym zapaliło się zielone światło i ludzie beztrosko ruszyli przed siebie. Wszystko zarejestrował jeden z niedoszłych towarzyszy podróży.
O campeonato ainda nem começou e o Ricardo Sá Pinto já conseguiu a proeza de ser expulso. Notável! pic.twitter.com/YhGt19tnkk
— MasterPT (@MasteringPT) August 2, 2019
Być może stewardessa była łudząco podobna do Izy Koprowiak, być może do Sa Pinto właśnie dotarła informacja, że Krzysztof Mączyński wygrał ze Śląskiem dwa mecze na starcie Ekstraklasy, być może przypomniał sobie jakąś statystykę, która pokazywała, że w Legii punktował więcej niż przyzwoicie, a jednak nie okazano mu należnego respektu. Tak przynajmniej początkowo przypuszczaliśmy, choć doniesienia medialne z Portugalii mówią o tym, że zapalnikiem była tak błaha sprawa jak… wyciągnięcie nóg przez Sa Pinto. Załoga miała mu to uniemożliwić, choć były trener Legii zarezerwowane miał najlepsze miejsca – właśnie po to, by wygodnie rozłożyć obolałe nogi. W dodatku pokładowy personel podobno zachowywał się w stosunku do szkoleniowca Bragi arogancko, zwracając mu uwagę, by przełączył telefon w tryb samolotowy.
No to chyba jesteśmy w domu (my, a nie Sa Pinto). Ryszard Lwie Serce to przecież znany nauczyciel szacunku, który nie spocznie, dopóki jego najbliższe otoczenie nie pojmie elementarnych zasad. Gdy trzeba, jest gotów na szali położyć wszystko i nawet słowo „obciach” jest mu wtedy obce. Już zresztą zapowiedział, że tak tej sprawy nie zostawi i podejmie wszelkie kroki, włącznie z prawnymi, by wyeliminować tak naganne zachowania.
Cóż, powodzenia! Jak nie Waldemar Fornalik, to wredna stewardessa. Można by pomyśleć, że problem leży gdzieś indziej, ale dajmy spokój – po prostu cieszmy się, że nie musimy dłużej tego oglądać z bliska.
PS Jeśli zastanawialiście się, jak wyglądało pożegnanie Sa Pinto z Legią, to na filmiku doszukacie się podobieństw.
Fot. FotoPyK