Reklama

Jak partaczyć czyste sytuacje? Pokazuje i objaśnia Novikovas

redakcja

Autor:redakcja

01 sierpnia 2019, 20:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

Legia zagrała dzisiaj gorzej niż słabiutko. Była nędzna, fatalna, beznadziejna. Można dowolnie dobierać epitety. Właściwie jedyne szczęście warszawskiej drużyny polega na tym, że w Europie – wbrew popularnemu sloganowi – są jeszcze takie naprawdę słabe drużyny. Należy do nich między innymi KuPS i tylko dlatego to wicemistrzowie Polski zagrają w III rundzie eliminacji do Ligi Europy. W meczu stojącym na tak żałośnie niskim poziomie naprawdę trudno się jeszcze dodatkowo wyróżnić gównianą postawą. Można zatem powiedzieć, że Arvydas Novikovas dokonał niezwykłego wyczynu.

Jak partaczyć czyste sytuacje? Pokazuje i objaśnia Novikovas

Powiedzmy, że można – przy bardzo dużej życzliwości – przymknąć oko na cienką postawę Litwina w pierwszej połowie gry. Wtedy rywale z Finlandii jeszcze się aż tak mocno nie odsłonili, pole gry było w miarę zagęszczone, Legia nie miała wielu okazji do kontrataków wyprowadzanych w przewadze liczebnej i posyłania futbolówki na wolne pole. Do tego trudne boisko i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Znamy te wszystkie szemrane wymówki.

Ale tego, co wyprawiał Novikovas w drugiej odsłonie gry usprawiedliwić nie sposób. Wystarczy rzut oka na poniższe stop-klatki. Gdyby istniał jakiś trybunał, przed którym stawaliby piłkarze po tragicznych występach, Novikovas za swoje zbrodnie dostałby dożywotni zakaz gry w piłkę nożną.

68390443_2108104992828930_3327472066571010048_n

Reklama

67481148_672281393272466_3297830405612240896_n

67682037_337272217219161_4474115853704495104_n

Spieprzyć trzy takie sytuacje – tak klarowne, tak wygodne, tak łatwe – to jest naprawdę piłkarski kryminał. Klasowy skrzydłowy robi z tego dwie bramki i asystę. Kiepski skrzydłowy – co najmniej jednego gola. A skrzydłowy, który knoci wszystkie z nich… to już zakrawa o sabotaż.

Druga połowa starcia z KuPS była wręcz wymarzona dla nowego zawodnika Legii. Powinien tryskać wigorem i ochotą do karcenia przeciwników. Gospodarze za wszelką cenę poszukiwali bramki, która pozwoliłaby im wydłużyć rewanżowe spotkanie o trzydzieści minut, a może i nawet również o serię jedenastek. Jednak ataki Finów były zwykle kompletnie pozbawione piłkarskiej jakości, a szybki powrót do defensywy również pozostawiał wiele do życzenia. Novikovas miał zatem na boisku wszystko, czego może tylko zapragnąć dusza skrzydłowego – przestrzeń. Czasem nie musiał nawet mijać zwodem żadnego obrońcy, po prostu ich w jego okolicy nie było. Wystarczyło gnać w stronę bramki i dograć koledze do pustaka, albo samemu kończyć akcję strzałem po widłach. Tymczasem Novikovas z trudem w ogóle kontrolował futbolówkę, a jak już się uporał z tym wymagającym technicznie zadaniem, to kopał ją chaotycznie pod nogi Finów. Kiedy już zdecydował się raz na strzał w stuprocentowej sytuacji, haniebnie skiksował.

Po prostu klapa na całej linii. A przecież na sumieniu byłego zawodnika Legii ciąży jeszcze więcej grzechów i grzeszków – choćby kompletnie nieudana i ordynarna próba wymuszenia faulu w bocznym sektorze boiska, po której rywale przejęli piłkę i wykreowali sobie jedną z najlepszych okazji do zdobycia gola. O człapaniu Novikovasa, które miało chyba imitować pressing, nawet przez litość już nie wspominamy.

Litwin nie zaczął sezonu w nowym klubie najlepiej. Dzisiaj miał zatem idealną wręcz okazję, żeby pokazać się warszawskim kibicom ze swojej najlepszej strony. Tymczasem zagrał tak, że już gorzej się chyba nie dało, choć koledzy z drużyny wysoko zawiesili mu poprzeczkę.

Reklama

Najnowsze

Liga Europy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...