Sytuacja 14-krotnych mistrzów Polski jest fatalna. Pracownicy strajkują, a drużyna, która za kilka dni ma rozpocząć rozgrywki trzeciej ligi, nie trenuje ze względu na zaległości finansowe – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.
GAZETA WYBORCZA
– Niemożliwe! – łapali się za głowy kibice Lecha Poznań podczas meczu z Wisłą Płock. – Przecież ten zegar już nie istnieje – wołali. A jednak zobaczyli ducha na własne oczy: kultowy zegar Lecha Poznań ze starego stadionu przy Bułgarskiej, z charakterystycznymi czerwonymi cyframi.
Ten zegar przez lata był jednym z najbardziej charakterystycznych elementów starego stadionu przy Bułgarskiej. Obiekt, na którym Lech grał przez kilkadziesiąt lat i na którego ruinach wznosi się obecny stadion, można było łatwo rozpoznać za pomocą kilku takich charakterystycznych cech.
SUPER EXPRESS
Jest bardzo prawdopodobne, że Joel Valencia (25 l.), uznany za najlepszego piłkarza ekstraklasy w poprzednim sezonie, opuści Polskę. Kupnem Ekwadorczyka zainteresowany jest Brentford FC, klub angielskiej Championship. Według naszych informacji Piast może zarobić około 1,5 mln euro.
PRZEGLĄD SPORTOWY
18 lat czekał Śląsk, by ponownie mieć sześć punktów po dwóch pierwszych kolejkach.
Kiedy poprzedni raz Śląsk zaczął sezon ekstraklasy od dwóch zwycięstw, w jego obronie grał Marcin Wasilewski, a w pomocy biegał obecny dyrektor sportowy Dariusz Sztylka. Czyli było to dawno. Dziś we Wrocławiu zachowują chłodne głowy. Są świadomi, że nie dysponują zespołem, któremu już dziś można jednoznacznie postawić cel w postaci walki o puchary. Możliwe, że jeszcze w tym oknie transferowym Śląsk wzmocni jakiś piłkarz, bo drużyna w niektórych sektorach boiska niedomaga. – Prowadzimy dość zaawansowane rozmowy z kilkoma zawodnikami, ale nie znaczy to, że kilku przyjdzie. Mamy jeszcze trochę czasu, a ostateczna decyzja, na jaką pozycję najbardziej potrzebny jest nowy gracz, będzie należała do trenera Vitezslava Lavički – deklaruje prezes Piotr Waśniewski.
Były pomocnik Śląska i reprezentacji Polski, Waldemar Prusik, docenia postęp, jaki poczyniła wrocławska drużyna, ale wytyka też braki.
Wyniki Śląska są chyba lepsze niż gra?
Piast do 70. minuty był we Wrocławiu lepszą drużyną. Trzeba jednak zauważyć, że w porównaniu do poprzedniego sezonu postęp w grze Śląska jest wyraźny, choć umiejętności niektórych zawodników jeszcze nie pozwalają na zdominowanie takiego przeciwnika jak mistrz Polski. Wrocławianie grają bliżej siebie. Jest lepszy doskok do rywala i większa agresja, co widać szczególnie w fazie obronnej. Trener Lavička i dyrektor Sztylka wciąż mają jednak o czym myśleć. Śląsk na tu i teraz nie ma napastnika. Robert Pich też nie wygląda na zawodnika, który mógłby prowadzić grę.
O zwycięstwie zadecydowali Bośniak Kožulj, Chorwat Stipica i Serb Spiridonović.
Nieco ponad godzinę przed meczem w Szczecinie w pobliżu stadionowych kas przechadzał się ojciec z dwoma synami i rozpytywał o bilety. Pojemność obiektu została mocno ograniczona z powodu przebudowy, wejściówki dawno się rozeszły, ale tata nie odpuszczał. – Nie ma szans? Może ktoś jakiegoś zaproszenia nie odebrał?– dopytywał. Długo wydawało się, że głowie rodziny dopisało szczęście. Pogoń męczyła się wyjątkowo, nie potrafiła znaleźć sposobu na Arkę, rywalizację w stolicy Pomorza Zachodniego trudno było określać widowiskiem. Za to ostatnie 20 minut wyrównało brak emocji i Portowcy po pięciu latach ponownie są liderami ekstraklasy.
W zaledwie pół godziny rekonwalescent Christian Gytkjaer wbił Wiśle Płock dwa gole.
Perypetie zdrowotne Christiana Gytkjaera przypominały długi serial, w którym Duńczyk raz pojawiał się na chwilę boisku, by później znowu z niego zniknąć. Teraz chyba wreszcie wrócił na dobre. I to z przytupem, bo w ciągu trzydziestu minut spędzonych na boisku w meczu z Wisłą Płock zdołał dwukrotnie pokonać Bartłomieja Żynela. – Obyśmy takiego Christiana mieli już na co dzień. A myślę, że będzie prezentował się jeszcze lepiej, bo nadal nie jest w swojej optymalnej dyspozycji – powiedział po meczu trener Kolejorza Dariusz Żuraw.
Pomocnik Joel Valencia ma przejść do angielskiego Brentford FC. Trwają negocjacje.
W niedzielę mistrzowie Polski zagrali ze Śląskiem Wrocław (1:2) bez Ekwadorczyka. Zabrakło go jednak ze względu na kontuzję. Ofensywny pomocnik czuł się źle już tydzień temu po spotkaniu z Lechem (1:1). Mimo to wystąpił jeszcze w czwartek w 2. rundzie eliminacji LE przeciwko Riga FC (3:2).
KGHM Zagłębie ostatni raz wygrało 26 kwietnia. Nagle straciło skuteczność. Ben van Dael musi to szybko naprawić.
Licząc poprzedni sezon, Zagłębie nie odniosło zwycięstwa w sześciu ostatnich meczach. Od rundy finałowej, czyli w dziewięciu spotkaniach, udało im się wygrać tylko raz. O ile na finiszu rozgrywek można było uznać, że nastąpiło rozprężenie spowodowane wypełnieniem strategicznego celu, czyli awansem do górnej ósemki, o tyle obecnie niepokój musi być znacznie większy. Tym bardziej że w trzech ostatnich latach lubinianie sezon zaczynali od dwóch zwycięstw. Teraz jest tylko punkt.
W niedzielę minęło 449 dni od ostatniego występu Jarosława Niezgody w wyjściowej jedenastce Legii.
Jarek to jedno z ważniejszych ogniw zespołu. Gdyby w końcówce poprzedniego sezonu był w optymalnej dyspozycji, prawdopodobnie skuteczniej byśmy powalczyli o mistrzostwo Polski, dlatego nie mogę doczekać się jego powrotu – powiedział przed startem rozgrywek trener Legii Aleksandar Vuković.
Cracovia przespała okres tuż przed wprowadzeniem przepisu o obowiązkowej grze młodych piłkarzy.
Cracovia była już praktycznie dogadana w sprawie pozyskania Przemysława Płachety z Podbeskidzia Bielsko- -Biała. Krakowianie jednak zrezygnowali, bo wydawało się, że skrzydłowy nie będzie mógł w tym sezonie występować jako młodzieżowiec. Wkrótce potem PZPN zmienił regulamin, dopuszczając do gry zawodników z rocznika 1998, w tym Płachetę. Trener Michał Probierz mówił jednak, że nie chce już z piłkarza „robić wariata” i wycofał się z transferu. Były gracz Rasenballsportu Lipsk udanie zaczął sezon już jako podstawowy zawodnik Śląska Wrocław. A Pasy muszą w pocie czoła szukać młodzieżowca, który nie zaniżyłby zbyt mocno poziomu zespołu.
Łukasz Sekulski strzelił pierwszego gola po powrocie ŁKS do ekstraklasy.
Sekulski wraca do ekstraklasy po półtorarocznej przerwie. Ma coś do udowodnienia, bo jak sam przyznaje, na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce nie pokazał wszystkiego, co potrafi . – Trochę jestem w ekstraklasie niespełniony – mówi napastnik. Najbliżej pokazania pełni umiejętności był w Kielcach. Start sezonu 2016/17 miał bardzo dobry. W ośmiu meczach strzelił pięć goli i zwrócił na siebie uwagę kilku zagranicznych klubów. – I wtedy coś trzasnęło – mówi piłkarz. Tym czymś był mięsień dwugłowy. Uraz wyłączył go z gry na dziesięć kolejek, a gol strzelony przeciwko Arce w 8. kolejce był ostatnim w sezonie. – Miałem 26 lat, kilka ofert i nagle bum. Koniec. Została rehabilitacja i myśli, co by było, gdyby – wspomina Sekulski.
Ruch Chorzów ma dzisiaj uregulować zaległości finansowe wobec piłkarzy, trenerów i pracowników.
Sytuacja 14-krotnych mistrzów Polski jest fatalna. Pracownicy strajkują, a drużyna, która za kilka dni ma rozpocząć rozgrywki trzeciej ligi, nie trenuje ze względu na zaległości finansowe. Ruch wystosował apel o pomoc. – Do klubu przyszło nawet dwóch starszych panów i przekazało tysiąc złotych – mówił „Przeglądowi Sportowemu” Marcin Waszczuk, wiceprezes Ruchu.
Felieton Dariusza Dziekanowskiego.
Trzy polskie drużyny wygrały pierwsze mecze w drugiej rundzie eliminacji Ligi Europy – to najważniejszy przekaz z zeszłego tygodnia w polskim futbolu. Bardzo dobrze, bo desperacko potrzebujemy punktów w kwalifikacjach. Szkoda, że żadna z tych wygranych nie dała specjalnie spokoju przed rewanżami. Do tej pory najbardziej żal mi mistrzów Polski, czyli ekipy Piasta. Recenzje gry zespołu Waldemara Fornalika są bardzo skrajne – co zagrało, co było nie tak. Dla mnie sprawa jest prosta – mecze w Europie zespołowi z Gliwic zawalił bramkarz. Cała reszta to dorabianie niepotrzebnych i czasem zbyt dogłębnych teorii. Oczywiście trener nie może przyznać tego publicznie, ale niestety – na tym poziomie albo się sprawdzasz, albo toniesz.
Fot. 400mm