Reklama

Pół roku z głowy. Niebywały pech Kamińskiego

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2019, 14:25 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pavard w Bayernie, Kabak w Schalke. Wydawało się, że Marcin Kamiński po powrocie do VfB Stuttgart ma prostą drogę do powrotu do pierwszego składu tej drużyny. Na jego korzyść przemawiał naprawdę dobry sezon w Duesseldorfie – Fortuna skończyła sezon o sześć pozycji wyżej od Stuttgartu, straciła o pięć goli w całym sezonie mniej. Niestety, dziś jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość, że „Kamyk” przez około pół roku zamiast grać, będzie leczyć zerwane we wczorajszym meczu więzadła.

Pół roku z głowy. Niebywały pech Kamińskiego

Dziś wiadomość o bardzo poważnym urazie reprezentanta Polski podał oficjalny twitterowy kanał spadkowicza z 1. Bundesligi (przegrane baraże z Unionem Berlin).

„Wracaj do zdrowia, Marcin! 27-latek w meczu z Hannoverem 96 zerwał więzadło krzyżowe w kolanie. Prawdopodobnie będzie niezdolny do gry przez sześć miesięcy.”

Cios to dla Kamińskiego ogromny, bowiem ten sezon miał być dla niego dużą szansą odbudowania mocnej pozycji w Stuttgarcie, jaką miał przede wszystkim u trenera Hannesa Wolfa. W sezonie 2016/17 „Kamyk” był bowiem piłkarzem mającym potężny wkład w powrót Stuttgartu do najwyższej klasy rozgrywkowej. W rozpoczętych wczoraj rozgrywkach mógł dokonać tego po raz kolejny, Tim Walter nie miał co do tego wątpliwości, zestawiając duet stoperów z Polaka i młodzieżowego mistrza Europy Marca Olivera Kempfa.

Jego pozycję dodatkowo budował fakt, że Fortuna miała być naprawdę zdeterminowana, by zamienić wypożyczenie w transfer definitywny. W przeprowadzonym przez nas w maju wywiadzie, Kamiński mówił: – Każdy mnie pyta o przyszłość, a ja nie potrafię jej dziś określić. Na ten moment wracam do Stuttgartu, tego nie przeskoczę. Wraz z agentem dopytywaliśmy – Fortuna, z tego, co wiem, też pytała już o transfer definitywny. Ale w Stuttgarcie nikt nie chce rozmawiać.

Reklama

To również znak, że na Mercedes-Benz Arena nie postawili na Polaku krzyżyka. Przed wypożyczeniem do Fortuny usłyszał, że gdy tylko odejdzie mistrz świata Pavard, znów będzie potrzebny. Co prawda w międzyczasie sprowadzono niezwykle obiecującego Ozana Kabaka, ale po spadku nie było szans na utrzymanie stopera, który zdążył się pokazać z bardzo dobrej strony i przykuć uwagę większych i możniejszych. Kamiński zdawał się więc być – co potwierdził wybór składu na pierwszą kolejkę – pewniakiem do grania.

Strata Polaka jest bardzo bolesna także dla Stuttgartu, który na ten moment zostaje z zaledwie trzema środkowymi obrońcami, w tym jednym kompletnie nieopierzonym. 21-letni Maxime Awoudja sprowadzony z rezerw Bayernu dopiero w piątek zadebiutował powyżej czwartego niemieckiego poziomu rozgrywkowego – wszedł za „Kamyka” w 35. minucie spotkania z Hannoverem. W 85. musiał już jednak zejść z boiska z drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką.

Poza nim Stuttgartowi zostaje kapitan, wspominany wcześniej Kempf, a także Holger Badstuber, o którego pozycji w zespole świadczy jednak to, że wczoraj pierwszy do wejścia za Kamińskiego nie był on – podobnie jak Polak półlewy środkowy obrońca, operujący lepiej lewą nogą – a właśnie wspomniany, prawonożny Awoudja.

Pozostaje więc tylko życzyć Kamińskiemu, by doszedł do siebie jak najszybciej i – tak jak życzy mu na Twitterze jego klub – był silny i wrócił jeszcze mocniejszy.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Polecane

Sensacja! Bogdanka LUK Lublin w finale PlusLigi, Jastrzębski Węgiel nie obroni tytułu

Sebastian Warzecha
0
Sensacja! Bogdanka LUK Lublin w finale PlusLigi, Jastrzębski Węgiel nie obroni tytułu

Niemcy

Niemcy

Henry znowu spróbuje? Francuz może wrócić na ławkę trenerską

Antoni Figlewicz
8
Henry znowu spróbuje? Francuz może wrócić na ławkę trenerską
Niemcy

“Mistrz wahania”. Atmosfera niepewności i wyczekiwania w Leverkusen

Wojciech Górski
7
“Mistrz wahania”. Atmosfera niepewności i wyczekiwania w Leverkusen
Niemcy

To już czas na kolejny krok dla Kamila Grabary? “Nie przypuszczałem, że jest tak dobry”

Wojciech Górski
41
To już czas na kolejny krok dla Kamila Grabary? “Nie przypuszczałem, że jest tak dobry”