Reklama

Jak kunszt Probierza opóźnił agonię ŁKS-u

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2019, 09:16 • 10 min czytania 0 komentarzy

Ostatni powrót do Ekstraklasy w wykonaniu ŁKS-u wypadł fatalnie. Łodzianie wrócili do ligi zaledwie na jeden sezon, spadli z niej z hukiem, a kompromitacje na murawie były zaledwie wierzchołkiem problemów – klub nieuchronnie zmierzał w kierunku bankructwa. Sezon 2011/12 zostałby zapamiętany przez ełkaesiaków jako jedno wielkie pasmo klęsk, porażek i ciosów, gdyby nie jeden człowiek. Człowiek, który na dwa miesiące zamienił drogę przez mękę w jakiś szalony lot. Człowiek, który przez te kilka tygodni przywrócił w ŁKS-ie wiarę. Człowiek, który dzisiaj spróbuje tenże ŁKS pokonać. 

Jak kunszt Probierza opóźnił agonię ŁKS-u

Michał Probierz w sezonie 2011/12 przez zaledwie kilka tygodni postawił umierający klub na nogi, dał mu kilka wyjątkowych wspomnień a przede wszystkim – zasłużył na szacunek białej części Łodzi, początkowo z nieufnością podchodzącej do trenera kojarzonego z Widzewem.

– Trener pracuje tam, gdzie go chcą – powtarzał Probierz w pierwszych dniach września 2011 roku, gdy powracający do Ekstraklasy ŁKS desperacko szukał ratownika. Jego zatrudnienie w ostatnim w tabeli ŁKS-ie było zaskoczeniem z wielu względów. Z perspektywy kibiców – bo Probierz kończył karierę piłkarską jako widzewiak, zaś po otrzaskaniu się z trenerskim fachem w pierwszoligowej Polonii Bytom, wrócił na Piłsudskiego jako trener. Z ludźmi Widzewa wiązały go rodzinne więzi, a on sam swego czasu chwalił się kolekcją autografów zawodników pamiętnej drużyny z lat osiemdziesiątych.

Ale i od sportowej perspektywy ten ruch wyglądał niecodziennie. Probierz po kapitalnej pracy wykonanej w Jagiellonii mógł mierzyć wyżej, niż beniaminek walczący o utrzymanie, w dodatku biedny jak przedwojenne Bałuty. Wydawało się, że ŁKS, który doprowadził do tak absurdalnej sytuacji, że pierwszym trenerem został szkoleniowiec bramkarzy, Dariusz Bratkowski, będzie celował raczej w lokalnych wyjadaczy, którzy przyzwyczaili się już do pracy dla ukochanego klubu za darmo lub pół-darmo (serdeczne pozdrowienia dla Marka Chojnackiego).

Tymczasem 5 września 2011 roku, w roli szkoleniowca ŁKS-u zaprezentowany został Michał Probierz. I nagle, z miejsca, wszystko się zmieniło.

Reklama

***

Spójrzmy na początku na to, co mierzalne i namacalne. Wyniki.

ŁKS Łódź przed Probierzem:

– 0:5 z Lechem Poznań
– 0:4 ze Śląskiem Wrocław
– 0:2 z Polonią Warszawa
– 0:0 z Lechią Gdańsk
– 1:3 z Legią Warszawa

5 meczów, 1 punkt, gole 1:14

ŁKS Łódź Probierza:

Reklama

– 1:0 z Cracovią
– 1:1 z Górnikiem
– 1:2 z Zagłębiem Lubin
– 2:1 z Podbeskidziem
– 1:0 z Widzewem
– 1:2 z Wisłą Kraków
– 2:0 z Koroną Kielce

7 meczów, 13 punktów, gole 9:6

ŁKS Łódź po Probierzu:

– 0:4 z Ruchem Chorzów
– 0:3 z GKS-em Bełchatów
– 1:1 z Jagiellonią Białystok
– 0:4 z Lechem Poznań
– 1:2 ze Śląskiem Wrocław

5 meczów, 1 punkt, gole 2:14

Potem była zima, wiosny już nie ma sensu wspominać, bo katastrofa organizacyjna i finansowa się pogłębiała. 13 z 15 jesiennych punktów ŁKS zdobył w kadencji trenera Probierza, strzelił w tym okresie 9 z 12 goli, stracił tylko sześć spośród 34 straconych. Właściwie do dziś trudno wyjaśnić, co wtedy stało się z drużyną Łódzkiego KS-u. Początek taki, jakby jej zawodnicy pierwszy raz grali w piłkę, potem 2-miesięczna świetna dyspozycja i znów, jakby Probierz zabrał ze sobą do Grecji nie tylko walizkę z ciuchami, ale też umiejętności każdego z członków tego zespołu.

Gdybyśmy mieli wskazać przyczyny tak drastycznej przemiany podczas krótkiej kadencji Probierza… Cóż, chyba kluczowy był profesjonalizm.

Łódzki Klub Sportowy na początku sezonu 2011/12 nie miał ani bazy treningowej, ani stadionu, ani nawet herbu. Pierwsze kolejki łodzianie byli zmuszeni grać w Bełchatowie, bo obiekt przy al. Unii 2 przypominał gruzowisko. Treningi? Często najprostsza jednostka wymagała dużej kreatywności od sztabu szkoleniowego – ŁKS miewał dni, gdy musiał przebierać się na własnym obiekcie, w i tak niezbyt ekskluzywnych szatniach, a potem jechać autami na znajdujące się kilka kilometrów dalej boisko. Na koszulkach zamiast przeplatanki, towarzyszącej klubowi od ponad stu lat, zagościła tarcza. Zabieg marketingowy a’la Juventus? A skąd, komornik zajął oryginalny znak.

Było naprawdę bardzo źle – mówi nam Marcin Smoliński, jeden z tych, którzy u Probierza odnaleźli formę. – Właściwie było nawet gorzej niż w pierwszej lidze, bo wtedy przynajmniej otrzymywaliśmy pieniądze. Po awansie już nie, graliśmy za darmo. 

17.10.2011 LODZ ULICA PILSUDSKIEGO STADION WIDZEW LODZ PILKA NOZNA 10. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2011/2012 MECZ DERBY LODZI WIDZEW LODZ - LKS LODZ NZ. TRENER MICHAL PROBIERZ ( POLAND SPORT FOOTBALL LEAGUE GAME ) FOTO MATEUSZ TRZUSKOWSKI/CYFRASPORT/NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Stadion w Łodzi, gdy już został dopuszczony do użytkowania przez klub, został mocno okrojony – jedna z trybun groziła zawaleniem, pod nią zresztą znajdowała się hala i szatnie, w których stałym elementem wystroju wnętrz były wiadra, zbierające ściekającą z sufitu wodę. Sztuczna murawa w miejscu, w którym obecnie stoi nowa trybuna, była tak bublowata, że w kategoriach cudu należy traktować niską liczbę kontuzji w ówczesnym ŁKS-ie.

I wtedy w klubie pojawia się on. Michał Probierz.

– Trener Probierz za nas walczył, mieliśmy lepsze warunki do pracy, trenowaliśmy praktycznie cały czas w Gutowie zamiast, jak wcześniej, na ulicy Srebrzyńskiej i na stadionie Orła. Boisko Orła było dobre, ale za Probierza byliśmy skomasowani, robiliśmy jednodniowe minicampy, podczas nich dwa treningi dziennie, odprawy, dobrane posiłki. Inny poziom – wspomina Radosław Pruchnik, kolejny z zawodników Probierza, który za jego kadencji w ŁKS-ie zmienił pozycję.

Probierz wykreśli ze słowników słowo “nie da się”. Nagle okazało się, że klub oszczędzający nawet na poczęstunkach dla dziennikarzy, ogarniający cały marketing mocą dzieciaków-wolontariuszy, stać na treningi w doskonałej bazie w Gutowie Małym. Znalazła się woda, odżywki oraz pieniądze na resztę najpilniejszych potrzeb zespołu. No i jednak – nie da się zestawić warsztatu trenerskiego Andrzeja Pyrdoła czy Dariusza Bratkowskiego z tym, co zaoferował wówczas ŁKS-owi trener Probierz.

– Z miejsca załatwił wszystko – boiska do treningu, badania, obiady, zgrupowanie niedaleko Łodzi, hotel. Proste rzeczy, których wcześniej w klubie nie było. Wszyscy w szatni od razu zaczęli mieć nadzieję na normalność – wspominał w rozmowie z Weszło Marcin Mięciel. – Jeśli dobrze pamiętam, trener Probierz się o to wszystko wystarał, nie jestem pewny, czy nie był to nawet jeden z jego warunków przy przyjściu do ŁKS-u. Spędzaliśmy w Gutowie cały dzień, trenowaliśmy ciężko, po dwa razy, ze wspólnym obiadem– dopowiada Smoliński.

Opowieści wszystkich piłkarzy się pokrywają: gigantyczny skok w kwestiach czysto organizacyjnych, zdecydowanie cięższe treningi, wyższy poziom taktyczny.

– ŁKS był wtedy w dużych tarapatach, nie tylko organizacyjnych i finansowych, ale również sportowo początek sezonu był słaby, tak naprawdę trzeba było mobilizować wszystkie siły, pruć i jeszcze raz pruć na treningach, żeby ta ciężka praca mogła się przełożyć w rezultaty. Bardzo dużą uwagę trener Probierz zwracał na różnego rodzaju detale, małe gierki, także delikatne prowokacje przeciwnika – opowiada Antoni Łukasiewicz, który znalazł się w radzie drużyny.

Te prowokacje zostaną zresztą chyba zapamiętane najmocniej, po obu stronach Łodzi. Probierz największe fajerwerki w kwestii tzw. mind games zaoferował w najważniejszym dla miasta meczu. Derbowej wojnie przy Piłsudskiego.

Do dziś w Łodzi wielu sądzi, że to właśnie trener wygrał derby z Widzewem przy al. Piłsudskiego. Nie chodzi o to, że dobrze ustawił piłkarzy, że bezbłędnie dobrał taktykę – chodzi o to, że to właśnie Probierz, we własnej osobie, pojawił się kilka razy na boisku. – Wyreżyserował ten mecz co do minuty, wszystkie boiskowe zachowania były z nim ustalone – przekonywał w rozmowie z nami legendarny trener młodzieży w ŁKS-ie, Jan Lirka.

Probierz wiedział, że derby będą miały wyjątkową temperaturę również za sprawą jego przeszłości. Że kibice Widzewa prawdopodobnie nie zgotują mu owacji i nie będą poklepywać po ramieniu, zapewniając, że nie czują żalu. Że generalnie na stadionie przy Piłsudskiego odbędzie się rzeźnia. No i Probierz na rzeźnię się przygotował. Na przykład w pierwszej połowie kompletnie niespodziewanie postawił na wychowanka ŁKS-u, Szymona Salskiego, dla którego był to ekstraklasowy debiut. W środku Kascelan i Łukasiewicz, czyli raczej płuca niż mózg. Ale jeszcze ważniejsze niż dobór wykonawców, było wprowadzenie ich w atmosferę meczu.

Jeszcze przed przerwą – cztery żółte kartki. 10. minuta drugiej połowy i z boiska wylatuje Piotr Grzelczak, wychowanek i kibic Widzewa, który otrzymuje drugie “żółtko”. Probierz oczywiście w swoim stylu skacze przy linii, widzewiacy sugerują że bez jego bieganiny do sędziów, arbiter nie byłby aż tak surowy. To jednak dopiero początek. Grający w przewadze ŁKS zdobywa bramkę po stałym fragmencie, strzelcem legionista Marcin Mięciel. Po golu podbiega pod sektor fanatyków Widzewa, pokazuje z palców literę L. W doliczonym czasie gry w klatkę piersiową kopie go Pinheiro, Widzew kończy w dziewiątkę.

Ta końcówka jest zresztą krynicą zdjęć obrazujących, jak Probierz “grał” swój mecz. Co chwila obecny na murawie, co chwila szarpiący się z rywalami, ze swoimi zawodnikami, wulkan energii, a przy tym człowiek, który zamiast chłodzić głowy, jeszcze mocniej je rozpala. Mourinho w najczystszej postaci, z tych najlepszych lat, gdy jego prowokacje słowne i gesty powodowały wściekłość rywali i podkręcenie tempa jego własnych zawodników. Probierz Show kończy się tak, jak założył trener – dwie czerwone kartki widzewiaków, obłędnie szarpana końcówka, trzy punkty jadą na zachodnią stronę miasta.

17.10.2011 LODZ AL. PILSUDSKIEGO STADION WIDZEW LODZ (LODZ,POLAND)(WIDZEW LODZ STADIUM), PILKA NOZNA (FOOTBALL),TMOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2011/2012, PILKARSKIE DERBY LODZI (OLD FIRM GAME) MECZ WIDZEW LODZ - LKS LODZ NZ LKS LAWKA; MLADEN KASCELAN, MICHAL PROBIERZ FOTO LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT/NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Po końcowym gwizdku Probierz kieruje do widzewiaków wymowny gest rodem z filmu VaBank – ucho od śledzia. Jego teść i legenda Widzewa, Tadeusz Gapiński, zapowiadał: Michał derbów nie wygra, to jasne. Michał odpowiedział na boisku.

Pamiętam, że wieziono nas na stadion Widzewa najbardziej naokoło jak się dało – wspomina Łukasiewicz, który derby wskazuje jako najlepszy mecz tej krótkiej kadencji Probierza. – Każdy mecz derbowy wiąże się z pewnym napięciem i tutaj to było mocno wyczuwalne. Jechaliśmy tam naprawdę dobrze usposobieni i z jasnym planem na mecz. Ten plan udało się zrealizować w pełni, a jednym z takich zamierzeń taktycznych było to, żeby użyć troszeczkę prowokacji i to też się udało, dzięki niej udało się wykartkować zawodników Widzewa, grać w przewadze i ostatecznie wygrać.

Słowa Łukasiewicza potwierdza również Smoliński.

– To był jeden z lepszych meczów, w których grałem. Derby Warszawy a derby Łodzi – różnią się bardzo, w Warszawie nie ma takiego podziału co w Łodzi, więc i oddźwięk zwycięstwa jest większy. My po wygranej jak przyjechaliśmy na stadion to był on prawie pełen. Witali nas jakbyśmy zdobyli mistrzostwo czy awans do wyższej ligi. A to był tylko jeden mecz. Na pewno dla trenera też to było ważne zwycięstwo, prowadził kiedyś Widzew, dla wszystkich ełkaesiaków również, bo dawno ŁKS nie wygrał na Widzewie. Cieszyłem się bardzo, też dołożyłem swoją cegiełkę asystując, bardzo uwierzyłem w siebie.

Probierz zarządzał ŁKS-em w taki sposób przez dwa miesiące i naprawdę, to był wyjątkowy czas. Saganowski przypomniał sobie jak strzela się bramki, wrzucił w tych siedmiu meczach Probierza trzy sztuki. Młodziutkiego Agwana Papikyana niektórzy zaczęli określać mianem łódzkiego Meliksona (oczywiście mocno na wyrost, ale przecież powietrze pachniało triumfami), Kascelan pracował sumiennie na miano ulubieńca trybun. Niemal każdy piłkarz, który wspomina ten okres, zauważa, że sam rozwinął w tym okresie swój talent. Czysto filmowa historia, kilku chuderlawych łebków przegrywa wszystko, co można przegrać, ale przychodzi charyzmatyczny trener i wyciąga z nich maksimum potencjału.

Niestety, happy endu nie było. Probierz otrzymał ofertę z greckiego Arisu i osierocił ŁKS.

– Nie mam żalu do działaczy o pieniądze, mam żal o to, że puścili Probierza – mówił wprost Marcin Mięciel. – Gdyby został jeszcze cztery, pięć kolejek, to w grudniu moglibyśmy mieć prawie pewne utrzymanie. Byliśmy w super formie, wszystko było poukładane i nagle prezes mówi, że on się tak z Probierzem umówił, że jeśli pojawi się jakaś oferta, to trener może odejść. Ok, a gdzie jest tutaj dobro klubu?

Nikt nie czuł żalu do samego trenera, raczej wdzięczność za to, że Probierz ten umierający organizm wyciągnął jeszcze na dwa miesiące na kolejkę górską. To, co stało się później, najlepiej oddają słowa Marka Saganowskiego, który po porażce 0:4 z Ruchem , pytany o przyczyny tak drastycznego obniżenia jakości gry, wypalił: niech się tłumaczą ci na górze.

– W jeden dzień pękło wszystko. Ludzie z góry weszli do szatni, powiedzieli, że od dziś nie ma boisk, nie ma niczego. I dziesięciu tysięcy na trenera też nie ma. Jak tylko wyszliśmy na trening, od razu było widać, że w drużynę wdarło się takie rozluźnienie, że już nie ma czego zbierać. No i faktycznie – pojechaliśmy na Ruch Chorzów i dostaliśmy czwórkę – wspomina rozstanie z Probierzem Mięciel, bohater derbowy.

– Na pewno nie było to wyjście tylnymi drzwiami. Niemniej gdyby został, uważam, że zrobilibyśmy utrzymanie i to spokojnie. Bez trenera i warunki w klubie “wróciły do normy” i skończyło się jak się skończyło – puentuje Smoliński.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-171-2019-07-26-21_26_28

Skończyło się spadkiem, kolejnego sezonu ŁKS już nie dograł, ogłosił upadłość, a kibice i łódzki biznes zaczęli odbudowywać go od IV ligi.

Dwa miesiące Probierza były dla stojącego nad trumną staruszka ostatnią wielką imprezą. Dlatego pomimo spadku, pomimo tylu kompromitacji i momentów wstydu, sezon 2011/12 nie jest w pamięci ełkaesiaków wyłącznie marszem żałobnym. I dlatego mimo szybkiego odejścia, Michał Probierz pozostaje dla ełkaesiaków postacią pozytywną.

Być może tylko do wieczora.

Fot.Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...