Reklama

“Nad Niemnem” przy grze Legii to jazda bez trzymanki

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2019, 23:25 • 4 min czytania 0 komentarzy

Legia między jednym a drugim meczem z europejskimi ogórami zrobiła sobie przerwę na spotkanie z Pogonią, kiedy to Vuković wystawił skład przedziwny, pozbawiony kilku kluczowych piłkarzy, zupełnie tak, jakby w czwartek miał przyjmować u siebie Barcelonę. Wojskowi dostali również przez to po dupie, ale można było pomyśleć: okej, wszystkie siły na Europę i awans do fazy grupowej. Dlatego oczekiwaliśmy dziś od Legii błyskotliwej, dynamicznej i niezwyklej skutecznej gry. Czy ją dostaliśmy? Hm, jak to leciało w “Wilku z Wall Street”? Absolutnie, kurwa, nie.

“Nad Niemnem” przy grze Legii to jazda bez trzymanki

Jeśli porównać mecze Legii w sezonie 19/20 do prezentów pod choinką, to dwa okazały się rózgami, a jeden gaciami z Cottonworldu. Jak określić ten czwarty? Coś między skarpetami a grzebieniem. Dla łysego. Niby jest zwycięstwo, ale… Styl zostawiono gdzieś w piwnicy. Bo też umówmy się: gdyby ci Finowie grali dwumecz z Europą FC, to mogliby przejść dalej, ale plus minus po dwóch remisach, przeważając szalę bramkami na wyjeździe. Byli równie słabi, widać, że z piłką nie są na „ty”, ewentualnie na „pan” i to taki pan, który przechodzi na drugą stronę ulicy, gdy widzi upierdliwca z daleka. Weźmy za przykład bramkarza KuPS: gdy musiał bronić na linii, wychodziło mu to nieźle, natomiast gdy wychodził na przedpole, interweniował w stylu Ignaczaka na parkiecie siatkarskim. W stylu Ignaczaka wyciągniętego z imprezy, dodajmy. Obrońcy umieli głównie wybijać, pomocnicy jeździć na tyłku.

Chcielibyśmy więc, by z rywalem, dla którego wymienienie paru celnych podań na połowie rywala jest niezwykłym osiągnięciem, Legia pokazała show. Tym bardziej że właśnie: ważni piłkarze odpoczywali przez weekend, ponieważ z Pogonią nie grali od początku Carlitos, Martins czy Nagy. Niestety nie było show, bawiliśmy się jak na filmach Vegi.

Okej, zaczęło się nieźle, ponieważ na samym początku elegancką główką popisał się Wieteska, potem swoją okazję miał Carlitos, ale golkiper gości zebrał się w sobie i odbił jego próbę. Natomiast później? Nie miała Legia większego pomysłu jak sforsować zasieki Finów. Doszło nawet do tego, że cholernie mocno przeciętni przeciwnicy chcieli zaatakować i dobrze, nie udawało się im zagrozić Majeckiemu, ale naprawdę nawet nie powinni mieć takiego pomysłu w głowie.

Słuchajcie, jak Andrzej Strejlau komentuje mecz i słychać, że jest wkurwiony na postawę polskiego zespołu, to już jest źle. A był wkur… mocno podirytowany.

Reklama

Naiwnie wierzyliśmy, że w przerwie Wojskowi sobie uświadomią, z kim grają i dlaczego nie są to herosi futbolu, ale nic takiego nie miało miejsca. Owszem, jak błysnęła któraś z indywidualności, to temperatura podnosiła się z pokojowej o jedną kreskę, ale to tyle. Nie było schematów (chyba że pałowanie na chaos), formacje grały w zbyt dużej odległości od siebie, gospodarze zbyt długo holowali piłkę. Ile można polegać na tych indywidualnościach? Trzeba zrozumieć, że ci pojedynczy piłkarze w dalszych rundach nic nie będą znaczyć, bo Carlitos z Gwilią mogą robić wrażenie na przeciwnikach do trzeciego etapu maksymalnie.

Zresztą po głupim rzucie rożnym doszło do tego, że Kulenović musiał wybijać piłkę z linii bramkowej, gdyż poszło zgranie i zrobiło się cholernie groźnie. Ba, to była najgroźniejsza sytuacja w drugiej połowie, biorąc pod uwagę oba zespoły. Jak to w ogóle brzmi?!

Nie wiemy kogo pochwalić w Legii. Novikovas nie potrafiłby dziś przedryblować pachołka. Nagy może i tak, ale po przebitce. Carlitos coś tam starał się szarpać, ale znów więcej było machania łapami niż konkretów. Gwilia proponował tylko przyzwoite zagrania ze stałych fragmentów. Kulenović – gdyby nie interwencja w obronie – mógłby zejść z boiska i wyszłoby na to samo.

Jeśli ktoś chce założyć różowe okulary i przekonywać, że jest super, przecież Legia jeszcze nie straciła bramki w Europie, to prosimy bardzo. Optymizm to fajna sprawa, ale chorobliwy optymizm już nie. To po prostu choroba. Legia gra na początku sezonu bardzo słabo i jeśli mogłaby dostać choć jednego ciut poważniejszego rywala, kogoś w stylu Dunajskiej Stredy od Cracovii, nie byłoby jej w pucharach. 1:0 to żaden wynik u siebie. Za tydzień Kulenović może nie stać w odpowiednim miejscu na linii bramkowej, gospodarzom może też wyjść strzał życia. Cokolwiek.

Jak chce grać Legia Vukovicia? Na chwilę obecną nie mamy pojęcia. Co gorsza, ta drużyna też nie.

Legia – KuPS 1:0

Reklama

Wieteska 9′

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
0
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
1
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Liga Europy

Liga Europy

Liga Europy: Mecz z udziałem drużyny z Izraela odbędzie się bez kibiców

Bartosz Lodko
11
Liga Europy: Mecz z udziałem drużyny z Izraela odbędzie się bez kibiców
Liga Europy

Wspaniały Stambuł i wielkie lanie w Amsterdamie. Emocje w Lidze Europy [PODSUMOWANIE DNIA]

Antoni Figlewicz
1
Wspaniały Stambuł i wielkie lanie w Amsterdamie. Emocje w Lidze Europy [PODSUMOWANIE DNIA]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...