Śląsk Wrocław cztery razy z rzędu lądował w grupie spadkowej, a teraz nawet przez chwilę był poważnie zagrożony wylądowaniem w I lidze. Oczekiwania za każdym razem były inne i dziś też są. Pytanie, co może wskazywać na to, iż tym razem wydarzenia potoczą się po myśli szefów klubu i kibiców?
WKS-owi problemów nie brakuje. Przetrzebienie ataku, strata Jakuba Słowika, problemy zdrowotne Israela Puerto i Mateusza Radeckiego, słaba postawa w sparingach mającego być głównym żądłem zespołu Erika Exposito. Nazbierało się, ale postanowiliśmy skupiać się na pozytywach dających nadzieję, że wrocławska ekipa wreszcie powalczy o coś więcej niż ligowy byt. Nie było to najłatwiejsze zadanie, znaleźliśmy jednak siedem realnych powodów.
1. Vitezslav Lavicka to dobry trener. 56-latek nie jest człowiekiem z przypadku. Bez żadnego naciągania można stwierdzić, że mowa o jednym z najlepszych czeskich szkoleniowców ostatnich lat. Ze Slovanem Liberec i Spartą Praga zdobywał mistrzostwo Czech, a z Sydney FC mistrzostwo Australii. W ojczyźnie dwukrotnie zostawał trenerem roku, u Australijczyków raz. Ma on duże doświadczenie nie tylko w piłce seniorskiej, bo dwa razy prowadził czeską młodzieżówkę, w tym przez trzy lata poprzedzające przyjście do Wrocławia. Umie wprowadzać młodych zawodników do dorosłego grania, czego zresztą pierwsze przykłady już otrzymaliśmy. Teraz powinno być jeszcze lepiej.
Pierwsze pół roku w Śląsku nie są w wykonaniu Lavicki szałowe, swojego piętna do końca jeszcze nie odcisnął. Co prawda w siedemnastu ligowych meczach ugrał łącznie 26 punktów, co dałoby wrocławianom szóste miejsce w tabeli za omawiany okras, ale dopiero na finiszu sezonu, gdy poczuto nóż na gardle, wyniki się zgadzały. Niedługo po ostrej wymianie zdań z kibicami, WKS wygrał cztery ostatnie spotkania i uniknął spadku, który w pewnym momencie zaglądał w oczy. Teraz wymagania rosną i wobec trenera, i wobec piłkarzy.
2. Pozyskani rok temu pierwszoligowcy okrzepli. Poprzedniego lata Śląsk mocno postawił na transfery zawodników z zaplecza Ekstraklasy. Wyciągnięto stamtąd wtedy Mateusza Radeckiego, Jakuba Łabojkę i Damiana Gąskę, a Daniel Szczepan przyszedł po dobrym sezonie w GKS-ie Jastrzębie, który wywalczył awans do I ligi. Żaden w stu procentach nie odpalił. Radecki dopiero po jakimś czasie nadspodziewanie dobrze zaczął sobie radzić jako ofensywny pomocnik, tyle że wiosną dopadły go problemy zdrowotne i teraz po krótkiej przerwie powróciły do niego. Na początku nowego rozdania go zabraknie, ale zakładamy, że jak już się wyleczy, potwierdzi swoją przydatność. Łabojko zaczynał nieśmiało, na dobre do składu wskoczył dopiero w grudniu. Prezentował w miarę przyzwoity, dość równy poziom, na pewno jednak stać go na więcej i nadszedł czas, by to pokazał. Sprowadzony z Wigier Suwałki Gąska jak dotąd nie został nowym Damianem Kądziorem. Poprzestał na kilku przebłyskach, ale końcówka sezonu daje nadzieję, że również on zapłacił już frycowe i teraz będzie z niego więcej pożytku. Najgorzej wypadł najstarszy (24-letni) Szczepan – tylko osiem epizodycznych wejść z ławki. Od niego też wiele może zależeć, bo Exposito nie narzeka na nadmiar konkurencji w ataku.
Istnieje także szansa, że okrzepli Adrian Łyszczarz i Maciej Pałaszewski, w minionym sezonie ogrywający się na wypożyczeniach. Pierwszy w GKS-ie Katowice, drugi w Stomilu Olsztyn.
3. Nadal będzie spokój w bramce. Odejście Jakuba Słowika nikogo we Wrocławiu nie ucieszyło, ale wygląda, że Śląsk dobrze się w bramce zabezpieczył. Matus Putnocky ma za sobą nieudany sezon w Lechu Poznań, wcześniej jednak był w czołówce najlepszych na swojej pozycji w lidze i zapewne jest zmobilizowany, żeby do tego nawiązać. A naciskać będzie go Daniel Kajzer, który wyjechał do Botewu Płowdiw ratować karierę i wrócił do Polski z opinią czołowego golkipera bułgarskiej ekstraklasy. To może być jedna z najbardziej wyrównanych bramkarskich rywalizacji w całej PKO Bank Polski Ekstraklasie.
4. Przemysław Płacheta okaże się świetnym zakupem. Śląsk pierwszoligowego tropu zupełnie nie porzucił i dokonał jednego z najciekawszych letnich transferów w całej Ekstraklasie. Czysto piłkarsko kupiony z Podbeskidzia reprezentant U-21 ma wszystko, żeby zaistnieć w elicie. Łączy w sobie szybkość i dynamikę z dobrymi umiejętnościami, jego atuty nie kończą się na samym depnięciu. Jesteśmy bardzo ciekawi, co nam zaprezentuje i raczej jesteśmy dobrej myśli.
5. Młodzieżowiec na pewno nie obniży poziomu. Śląsk ma w kadrze aż sześciu zawodników spełniających nowy wymóg i tylko jakaś plaga kontuzji mogłaby sprawić, że pojawiłby się problem z wystawieniem młodego. Łapią się bowiem Płacheta (1998), Hołownia (1998), Pałaszewski (1998), Łyszczarz (1999), mający już za sobą ekstraklasowy debiut Piotr Samiec-Talar (2001) i rok starzy Bartosz Boruń, jeszcze na taką chwilę czekający.
Ogólnie kadra WKS-u jest dość młoda, paru innych potencjalnie istotnych zawodników to roczniki 1997 (Łabojko), 1996 (Dankowski, Gąska i Hiszpan Exposito) oraz 1995 (Musonda, Szczepan).
6. Przebudzi się Lubambo Musonda. Po zimowym transferze nawet obiecująco zaczął, dał nadzieję na coś poważnego, ale bardzo szybko spuścił z tonu. Czasami potrafił narobić wiatru, tyle że zupełnie brakowało mu liczb (jedna marna asysta). Zakładamy, że teraz będzie znacznie lepiej. Chłopak ma odpowiedni potencjał.
7. Nie będzie już zabójcy Jezusa. Jak dowiedzieliśmy się z przezabawnego oświadczenia Ultras Silesia, Marcin Robak odchodząc do Widzewa dołączył do grona współodpowiedzialnych za śmierć Chrystusa. Sama jego obecność w szatni musiała wywoływać niesmak, mimo że strzelał tyle goli. Kto chciałby podać rękę komuś takiemu? Dobrze, że odszedł!
Fot. newspix.pl