Reklama

Rozkręcili się chłopcy. Podsumowanie transferów (2)

redakcja

Autor:redakcja

08 lipca 2019, 16:38 • 21 min czytania 0 komentarzy

Miliony fruwające w powietrzu jak staniki na koncertach raperów to znak, że okienko transferowe nakręciło nam się na dobre. Od naszego ostatniego podsumowania subiektywnie najciekawszych ruchów na Starym Kontynencie minęło już kilka tygodni, barwy zdążyli zmienić mistrzowie świata czy nastolatkowie hajpowani tak, że hype na Freddy’ego Adu w CM’ie 03/04 to małe miki. Czas więc, by wszystko sobie w głowie poukładać. Gdzie działo się najwięcej? Kto upolował już swoje trofea?

Rozkręcili się chłopcy. Podsumowanie transferów (2)

MATS HUMMELS (BAYERN MONACHIUM -> BORUSSIA DORTMUND, 40 MLN EURO)

Najlepszy środkowy obrońca ostatniego sezonu Bundesligi zamieniający mistrza na wicemistrza. Megahit jak się patrzy, choć z paru względów tak ten transfer nie do końca jest tak właśnie postrzegany.

Przede wszystkim Mats Hummels przebywa tę samą drogę po raz trzeci. Najpierw trafił z Bayernu do Borussii, bo w Monachium grał tylko w rezerwach. Osiem lat później, jako zawodnik stuprocentowo ukształtowany, jeden z najlepszych na świecie na swojej pozycji, złoty medalista mundialu, wrócił do Bayernu. Wreszcie teraz, po trzech latach w stolicy Bawarii, znów pojawia się w Borussii. Kierunkowi daleko więc do szokującego.

Inną kwestią jest fakt, że Hummels i Boateng, a więc para, która dała Niemcom złoto w Brazylii, stała się mocno zardzewiała. Upływający czas nie oszczędzał obu, choć zdecydowanie większy zjazd zaliczył Boateng. Hummels – raz jeszcze to podkreślmy – potrafił na słabszą jesień odpowiedzieć wiosną, gdy zapracował sobie na miano najlepszego na swojej pozycji w całej lidze.

Reklama

Wydaje się jednak, że to dokładnie taki zawodnik, jakiego w układance Borussii brakowało. Wcześniej udało się zakontraktować trzech arcyważnych graczy w ofensywie – wahadłowego Nico Schulza oraz wszechstronnych pomocników Thorgana Hazarda oraz Juliana Brandta, mając tym samym u siebie 3 z 5 najlepszych asystentów ligi poprzedniego sezonu (Sancho, Hazard, Brandt). Borussia była jednak wciąż podatna na zranienie w defensywie. Zagadou i Akanji to młodzi dysponujący ogromnym potencjałem, ale mogący zdecydowanie szybciej rozkwitnąć mając u boku taką postać jak Hummels. I oprócz jakości czysto piłkarskiej, za to też Borussia zapłaciła. Bo zabuliła naprawdę sporo – 40 milionów euro za 30-letniego obrońcę to nie są frytki.

A i Hummels może skorzystać na przykład na grze z Zagadou dlatego, że sam świetnie czyta grę, ale nie jest już tak dynamiczny, natomiast Francuz ma jeszcze problemy z antycypacją, ale za to dysponuje konkretną szybkością. Polecimy truizmem, że wszystko wyjdzie w praniu, ale na papierze ten transfer zdecydowanie ma sens i może się okazać absolutnie kluczowym dla losów kolejnego mistrzostwa Niemiec. Zresztą nie brakowało głosów, że gdyby Borussia miała Hummelsa wiosną, dziś mówiłoby się o BVB jako o aktualnych czempionach.

JOAO FELIX (SL BENFICA -> ATLETICO MADRYT, 126 MLN EURO)

MARCOS LLORENTE (REAL MADRYT -> ATLETICO MADRYT, 40 MLN EURO)

FELIPE (FC PORTO -> ATLETICO MADRYT, 20 MLN EURO)

RENAN LODI (ATHLETICO-PR -> ATLETICO MADRYT, 20 MLN EURO)

Reklama

HECTOR HERRERA (FC PORTO -> ATLETICO MADRYT, WOLNY TRANSFER)

Atletico Madrid presents new player Joao Felix

Atletico Madryt jest oburzone. Atleti jest wręcz wkurwione. Bo Barcelona negocjowała z Antoinem Griezmannem jeszcze podczas trwania sezonu, gdy Rojiblancos byli w grze o mistrzostwo kraju. Atletico robi Blaugranie pod górkę, chce ugrać może jakąś grubą karę finansową, może zakaz transferowy. W końcu chodzi o rywala z tej samej ligi i często również rywala w grze o końcowy triumf w Champions League.

Ale, nie oszukujmy się, Atletico oburzone nie jest na pewno w celu zatrzymania Antoine’a Griezmanna. Bo wydało już część pieniędzy z tego transferu, jak i to, co udało się zarobić na Lucasie Hernandezie i Rodrim, wzmacniając zespół za niemal 200 milionów euro.

Większość poszła na „nowego Cristiano Ronaldo”. Na jednego z dwóch nastoletnich piłkarzy w historii, którzy zmienili klub za kwotę dziewięciocyfrową. Felixa skreślono parę lat temu w Porto twierdząc, że to chłopak zbyt słaby na ten klub. W efekcie Felix ma w CV dwa niezwykle pożądane w europejskiej piłce wpisy – akademię Porto i akademię Benfiki. Coś, co zdarza się niezwykle rzadko. Błędu ewaluacji nie popełniono w Lizbonie, gdzie od liczenia plików otrzymanych za skrzydłowego mogą już mieć odciski.

Co czyni chłopaka z ligi portugalskiej graczem tak wyjątkowym, by płacić więcej niż kiedykolwiek zapłacono za Cristiano Ronaldo? Fakt, że jest pierwszym nastolatkiem z hat-trickiem w Lidze Europy? A może to, że w pierwszym seniorskim sezonie dla Benfiki uzbierał aż 15 trafień? Nuno Gomes, jeden z najsłynniejszych snajperów, którzy przywdziewali barwy Benfiki twierdzi, że to jeszcze co innego. – Jego relacja z piłką, jego inteligencja, to dowód, że to piłkarz wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju.

Oczekiwania? Ogromne, przed czym ostrzega trener akademii Porto Bino. – W dzisiejszych czasach zawodnicy bardzo szybko nabierają na wartości. Trzeba przy tym być bardzo ostrożnym. Niewątpliwie fakt, że Felix kilkukrotnie przebił kwotą transferową wszystkie pozostałe wzmocnienia Atleti sprawiają, że nieco mniejszy ciężar spoczywa na barkach innych sprowadzonych tego lata.

Marcos Llorente nie mógł doczekać się na szansę w Realu Madryt, którego zawodnikiem był od 13. roku życia, więc bez zmiany miejsca zamieszkania zmienił klub na taki poruszający się w podobnej kategorii wagowej. Stał się też ostatecznym dowodem na to, że nikt już nie zatrzyma odejścia Rodriego – nim potwierdzony został transfer pomocnika do Manchesteru City, Llorente został zaprezentowany z koszulką z numerem 14. A więc tym, który w poprzednim sezonie należał do nowego rekordowego nabytku The Citizens.

Na okazje do występów w FC Porto nie mogli za to narzekać Hector Herrera oraz Felipe. Ten pierwszy również – podobnie jak Llorente – może występować w roli podobnej do Rodriego. W dodatku jest zawodnikiem w typie, jaki bardzo lubi Cholo Simeone. Nie obawia się ciężkiej harówki, lubi podostrzyć, w poprzednim sezonie opuścił tylko jeden mecz, więc i co do jego wytrzymałości nie można mieć wątpliwości. Felipe zaś przychodzi z zadaniem zastąpienia w środku obrony Diego Godina. Z jednej strony to duży zaszczyt zostać wytypowanym do wejścia w buty wciąż jednego z najlepszych stoperów świata, z drugiej – potężne wyzwanie do sprostania.

Najmniej wiadomo póki co o najświeższym wzmocnieniu, potwierdzonym dosłownie kilkanaście godzin temu. O Renanie Lodim, mającym na lewej stronie obrony wypełnić lukę powstałą po odejściu wraz z końcem kontraktu Filipe Luisa. Brazylijczyk sam o sobie mówi „bronię dobrze, atakuję bardzo dobrze”. Tę drugą zaletę potwierdzał przede wszystkim w południowoamerykańskich pucharach – 4 gole i 5 asyst w 20 meczach kontynentalnych rozgrywek robi wrażenie, gdy mowa o lewym defensorze.

MATEO KOVACIĆ (REAL MADRYT -> CHELSEA, 45 MLN EURO)

THEO HERNANDEZ (REAL MADRYT -> AC MILAN, 20 MLN EURO)

RAUL DE TOMAS (REAL MADRYT -> BENFICA, 20 MLN EURO)

W poprzednim podsumowaniu było o Realu kupującym, czas na Real sprzedający. W trwającym okienku naprawdę dobrze idzie Królewskim pozbywanie się piłkarzy bez wielkiej przyszłości na Santiago Bernabeu. Oczywiście w idealnym świecie już dawno sprzedany za kilkadziesiąt milionów byłby Gareth Bale, ale czy Królewscy próżnują i rzucają wszystkie swoje siły na kampanię reklamową: „weź pan Bale’a, to wcale nie jest zawodnik podatny na kontuzje, który najlepsze lata ma za sobą, mamy chorą córkę”? No nie.

W efekcie udało się już nazbierać do kapelusza grubo ponad sto milionów euro. A kto odszedł?

– wspominany wcześniej, przy okazji transferów Atletico Marcos Llorente – 16 meczów w Realu 18/19
– Mateo Kovacić – 0 meczów w Realu 18/19 (wypożyczony do Chelsea)
– Theo Hernandez – 0 meczów w Realu 18/19 (wypożyczony do Realu Sociedad)
– Raul de Tomas – 0 meczów w Realu 18/19 (wypożyczony do Rayo Vallecano)

Z najdrożej sprzedanym Kovaciciem Real miał dużo farta. Czy Chelsea bez zakazu transferowego decydowałaby się na wykup Chorwata – pomocnika bez gola od stycznia 2017 – za 45 milionów euro? Pewnie nie. Ale przepisy, w myśl których zakaz transferowy obejmuje rejestrację nowych zawodników, ale przedłużenia rejestracji obecnych już nie, sprawił, że albo The Blues wzięliby Kovacicia, albo stracili go bez możliwości zatrudnienia kogokolwiek nowego w jego miejsce.

Realowi jakości nie ubyło więc wcale, milionów na koncie przybyło około 115. Czyli tyle, by na przykład pokryć sumy transferowe za Edera Militao i Lukę Jovicia. I jeszcze na waciki zostaje.

DIEGO GODIN (ATLETICO MADRYT -> INTER MEDIOLAN, WOLNY TRANSFER)

Soccer: Spanish La Liga Santander - FC Barcelona 2-0 Atletico de Madrid

Wybór do najlepszej jedenastki fazy grupowej Copa America według brazylijskiego Globo pokazuje, że Godin wraz z upływem lat nie traci nic ze swojej piłkarskiej klasy. Inter ściąga więc stopera wiekowego – w lutym przyszłego roku Godin świętować będzie 34. urodziny – ale i gracza w bardzo dobrej formie, dostępnego za darmo po zakończeniu kontraktu w Atletico. Do tego zyskuje piłkarza, przy którym kolejne stopnie wtajemniczenia pokonywał Jose Gimenez, dziś uważany już za jednego z najlepszych stoperów na kuli ziemskiej. A więc i świetnego edukatora dla potencjalnych partnerów, czy – w dalszej perspektywie – następców.

Tym samym Beppe Marotta daje sygnał, że ma zamiar kontynuować swoją politykę, która Juventusowi dała przez ostatnie lata tyle jakości. Politykę zdecydowanego ruszania po piłkarzy z bardzo wysokiej półki, którym wygasają umowy, by przeciągnąć ich na swoją stronę. Mogąc w dodatku zaoferować na mocy nowego włoskiego prawa podatkowego wyższe zarobki netto, nie podnosząc jednocześnie kwoty brutto, Inter zyskuje naprawdę konkretny oręż w walce o kolejnych tego typu piłkarzy.

MERIH DEMIRAL (SASSUOLO -> JUVENTUS, 18 MLN EURO)

LUCA PELLEGRINI (AS ROMA -> JUVENTUS, 22 MLN EURO)

ADRIEN RABIOT (PARIS SAINT-GERMAIN -> JUVENTUS, WOLNY TRANSFER)

GIANLUIGI BUFFON (PARIS SAINT-GERMAIN -> JUVENTUS, WOLNY TRANSFER)

A skoro już weszliśmy w temat polityki Juventusu, no to przecież oto wyrosły kolejne jej owoce. Jeśli taki będzie akurat plan Maurizio Sarriego, szkoleniowiec Starej Damy będzie mógł wystawić trzyosobową linię pomocy złożoną z zawodników przechwyconych przez Juventus po zakończeniu ich umów. Jasne, to oznacza wyższą prowizję dla agenta i samego gracza. Ale mimo wszystko łatwo sobie wyobrazić, ile skompletowanie takiego trio mogłoby kosztować, gdyby trzeba było negocjować wykup każdego spośród tych piłkarzy, gdyby wciąż pozostawali na kontrakcie. Na ośmiu cyfrach (i mówimy tu o euro) mogłoby się nie skończyć, a przecież i gracze zaśpiewaliby sobie po kilka melonów rocznie.

To trio to: Adrien Rabiot, Emre Can i Aaron Ramsey.

Czy z takim sercem zespołu można się bić o mistrzostwo w dowolnej lidze europejskiej? A czemu nie? Dodajmy do tego, że z ławki może wejść kolejny gracz przechwycony po zakończeniu umowy, Sami Khedira.

Odejście Beppe Marotty nic w tej materii nie zmieniło, prezes Andrea Agnelli wraz z nowym dyrektorem sportowym Fabio Paraticim kontynuują podążanie drogą, na którą klub wszedł w 2011 roku ściągając „wypalonego” zdaniem wielu Andreę Pirlo z Milanu. Rok później koszulkę w zebrę zakładał już również Paul Pogba, dwa lata później Fernando Llorente, trzy – Kingsley Coman. I tak to się kręci aż do dziś, oprócz Ramseya i Rabiota właśnie ściągnięto na tej samej zasadzie prawdziwą legendę Juve, wciąż nienasyconego piłkarsko Gigiego Buffona.

W międzyczasie Juventus nie przestaje – jak określił to James Horncastle – kanibalizować Serie A. Może i tego lata wciąż nie było tak spektakularnego osłabiania rywali jak wtedy, gdy z Napoli wyciągano Gonzalo Higuaina czy z Romy Miralema Pjanicia, ale rewelacyjny wiosną w Sassuolo stoper Merih Demiral to może być przyszłość Juve. Gość, który wraz z wciąż oczekiwanym na Juventus Stadium Matthijsem de Ligtem może zacementować środek obrony, gdy tylko duet Chiellini-Bonucci przekroczy swoją datę przydatności do spożycia.

Luca Pellegrini – i idący w przeciwnym kierunku, do Romy, Leonardo Spinazzola – to zaś przypadek kreatywnej księgowości, by uniknąć problemów z Financial Fair Play. Juventus miał wystarczający zapas, by transfer Pellegriniego wciągnąć jeszcze do kosztów za poprzedni sezon, jednocześnie darując przychód za sezon 2018/19 Romie. Ta zaś oficjalnie zaksięguje Spinazzolę do wydatków w sezonie 2019/20, dzięki czemu Juve nowy okres rozliczeniowy zacznie na plusie. Pogmatwane, ale to niejedyny przykład podobnej wymiany przynoszącej obustronną korzyść tego lata.

JASPER CILLESSEN (FC BARCELONA -> VALENCIA CF, 35 MLN EURO)

NETO (VALENCIA CF -> FC BARCELONA, 35 MLN EURO)

Soccer : UEFA Nations League 2019 - Final : Portugal 1-0 Netherlands

O to samo chodzi bowiem z transferami Jaspera Cilllessena do Valencii i Neto do Barcelony. No bo czy ktoś jest w stanie uwierzyć, że rezerwowy golkiper Barcelony staje się nagle piątym najdroższym bramkarzem w historii?

No właśnie.

A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o uniknięcie kar za łamanie zasad FFP. Barcelona do końca czerwca potrzebowała sprzedać swoich piłkarzy za około 65 milionów euro, by mieć dodatnie saldo w kończącym się okresie rozliczeniowym. A że akurat Katalończykom brakowało do spełnienia tego wymogu 35 baniek, to dziwnym trafem Valencia postanowiła zabawić się w Good Guya Grega i dokładnie tyle zapłaciła za Cillessena. Z drugiej strony Nietoperzom na rękę było zacząć nowy okres rozliczeniowy ze sporym plusem i tym razem dobrym ziomkiem okazali się transferowi decydenci ze stolicy Katalonii, bez szemrania wykładając na stół 26 milionów euro podstawy i kolejnych 9 melonów w zmiennych.

MARKO ARNAUTOVIĆ (WEST HAM UNITED -> SHANGHAI SIPG, 25 MLN EURO)

West Ham nie ma szczęścia do zawodników, którzy po tym, jak stają się kluczowymi graczami drużyny, zakochują się w klubie. Najpierw przerabiali to z Dimitrim Payetem, teraz – z Marko Arnautoviciem. Austriak zimą był już wodzony na pokuszenie przez Chińczyków machających mu przed nosem wielką kasą, zdecydował się jednak podpisać nową umowę. Jak można tu i ówdzie przeczytać w angielskich mediach, została mu równocześnie złożona obietnica, że po zakończeniu sezonu będzie mógł już odejść tam, gdzie będzie chciał.

Wybrał Szanghaj. I to wcale nie musi być zła wiadomość dla kibiców West Hamu. Jasne, Arnautović – szczególnie gdy mógł występować razem z Manuelem Lanzinim – potrafił swoją grą porywać. Ale trudno z niewolnika zrobić pracownika, a pieniądze ze sprzedaży Austriaka naprawdę się West Hamowi przydadzą. Młoty walczą bowiem przede wszystkim z Valencią o transfer snajpera Celty Vigo Maximiliano Gomeza. Urugwajczyka, który od kiedy pojawił się w Europie jako 20-latek, zdążył ustrzelić dla Celty 31 goli w 75 spotkaniach. W drużynie, która w poprzednim sezonie ledwo uratowała się przed spadkiem kończył z większą liczbą goli niż na przykład którykolwiek zawodnik czwartej w tabeli Valencii.

AYOZE PEREZ (NEWCASTLE UNITED -> LEICESTER CITY, 33,4 MLN EURO)

Portal chroniclelive.co.uk, należący do wydawanej w Newcastle gazety Evening Chronicle, nazwał swego czasu Ayoze Pereza Mr Reliable and Consistent. Pan Niezawodny i Konsekwentny. Zespół z St James’ Park mógł zawsze polegać na Hiszpanie, niezależnie od tego, na jakiej pozycji był potrzebny Rafie Benitezowi. Szpica? Dycha? Skrzydło? Zagrał, gdzie trzeba, zwykle nie obniżając poziomu, często natomiast wyrastając ponad kolegów.

Szybki, nienaganny technicznie, prawonożny, ale niemający problemu z wykańczaniem akcji lewą nogą, a przy tym na tyle sprytny, by mimo 178 cm wzrostu sprawiać ogromne problemy dużo wyższym stoperom w walce o górne piłki. Dość powiedzieć, że w poprzednim sezonie dwa jego pierwsze trafienia to właśnie gole głową. Tak strzelał i Watfordowi, i Wolves.

Nic więc szczególnie dziwnego w tym, że Leicester zdecydowało się dla Pereza pobić swój rekord transferowy. Przynajmniej na chwilę – póki oficjalnie nie zostanie potwierdzony wykup Youriego Tielemansa – czyniąc go najdroższym wzmocnieniem w historii klubu.

Co tu dużo mówić – lepiej gościa, który potrafi w taki sposób zrobić głupka z twoich stoperów, mieć po swojej stronie niż przeciw sobie:

https://twitter.com/AyozePG/status/991364521771102209?s=20

RODRI (ATLETICO MADRYT -> MANCHESTER CITY, 70 MLN EURO)

Club Atletico de Madrid vs RC Celta de Vigo - La Liga

Gdyby spisać wymagania, jakie Pep Guardiola ma wobec swojego środkowego defensywnego pomocnika, mogłoby wyjść coś, co pod względem grubości plasuje się pomiędzy Biblią a „Historią Polski” Normana Daviesa. Trzy lata w Manchesterze City i tylko jeden piłkarz był w stanie wypełniać wszystkie stawiane przed nim zadania. Dlatego gdy tylko Fernandinho – bo o nim mowa – wypadał z kartkami czy urazem, Obywatele radzili sobie dużo gorzej.

Porządkowanie gry, kluczowa rola w rozgrywaniu we wstępnej, jak i w zaawansowanej fazie ataku, potężny udział w rozbijaniu natarć przeciwnika. Czytanie gry na poziomie niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika, umiejętność przewidywania ruchów rywala na kilka sekund do przodu. Fernandinho opanował to doskonale. Znalezienie drugiego takiego piłkarza musiało być:

a) trudne
b) kosztowne

I właśnie dlatego widząc Rodriego najpierw w barwach Villarrealu, a później Atletico, Manchester City zadziałał tak zdecydowanie i tak szybko, nie zastanawiając się długo przed wyłożeniem na stół 70 milionów w europejskiej walucie. Wielu już podczas występów dla Żółtej Łodzi Podwodnej widziało w nim nowego Sergio Busquetsa. Zawodnika, którego zresztą także zbudował swego czasu Pep Guardiola.

Teraz Pep ma w swoich rękach nie gorszy materiał. Zawodnika, który w poprzednim sezonie w LaLiga był:

– piłkarzem z największą liczbą odbiorów w całej lidze
– 2. zawodnikiem z największym procentem wygranych pojedynków powietrznych;
– 2. zawodnikiem z największą liczbą odzyskanych piłek dla swojego zespołu;
– w szóstce zawodników z największą liczbą dokładnych podań;
– w szóstce zawodników z najwyższą dokładnością podań.

No po prostu nie możemy się doczekać, jaki to może być grajek, gdy w obroty weźmie go trener potrafiący rozwijać zawodników tak, jak Guardiola.

TANGUY NDOMBELE (OLYMPIQUE LYON -> TOTTENHAM, 60 MLN EURO)

JACK CLARKE (LEEDS UNITED -> TOTTENHAM, 11 MLN EURO)

Juventus i Manchester United zastanawiały się nad zatrudnieniem Francuza zdecydowanie za długo. Daniel Levy podszedł do tematu inaczej. Gdy Ndombele pojawił się ze swoim anturażem w Londynie, prezes Tottenhamu oświadczył, że nie wróci do Francji tak długo, jak długo jego umowa z Tottenhamem nie zostanie podpisana. Pomocnik Lyonu w ogóle się na to nie nastawiał, przyleciał do stolicy Anglii, by upewnić się, że to dobre miejsce do życia i kontynuowania kariery, jednak determinacja Levy’ego była ogromna. Negocjacje zaczęły się w ubiegły poniedziałek, skończyły we wtorek. Ndombele został z miejsca jednym z najlepiej zarabiających w klubie, stał się rekordowym transferem Kogutów, szybko odbyła się też jego prezentacja.

Francuz uciął sobie też pogawędkę z Mauricio Pochettino, która miała rozwiać sporo wątpliwości. Szkoleniowiec Tottenhamu stwiedził, że chce oglądać w swoim zespole tego samego odważnego Tanguya, którego widział w Olympique’u Lyon.

Tym samym Tottenham znalazł rozwiązanie najbardziej palącego problemu, szczególnie po odejściu Mousy Dembele. Kogutom brakowało bowiem cały czas zawodnika o jakości Belga – zdolnego złamać linię pomocy rywala nie tylko podaniem, ale i dryblingiem w zagęszczonej przez przeciwnika strefie. Dembele miał to opanowane do perfekcji, ale gdy rzucić okiem na statystyki Belga z ostatniego pełnego sezonu w Anglii i te Ndombele z Lyonu, trudno nie poczuć, że ci dwaj są w kluczowych statystykach niezwykle do siebie podobni.

– Dembele w sezonie 17/18 notował około 4 dryblingów na mecz, z czego 82% udanych, Ndombele w sezonie 18/19 – 4,6 dryblingów na mecz przy 82-procentowej skuteczności;
– Dembele notował średnio 11 podań w tercji ataku przy 92-procentowej dokładności, Ndombele – 10,8 podań przy 84% dokładności.

Tym samym Tottenham po ponad 500 dniach w końcu dokonał transferu. To znaczy… wcześniej podpisał też kontrakt z Jackiem Clarkiem z Leeds, ale natychmiast odesłał go z powrotem na Elland Road, skąd wróci dopiero latem 2020 roku.

AARON WAN-BISSAKA (CRYSTAL PALACE -> MANCHESTER UNITED, 55 MLN EURO)

England U21 v France U21 - UEFA European Under-21 Championship - Group C - Dino Manuzzi

Najdroższy w historii zawodnik, który nie miał w momencie transferu na koncie nawet 50 seniorskich występów. Można więc powiedzieć, że to piłkarz, który nie miał słabszego sezonu – rozegrał w Premier League jeden, genialny. Pokazał się ze świetnej strony, zresztą najlepszą reklamę zrobił mu klubowy kolega Wilfried Zaha mówiąc, że grał przeciwko wielu bocznym obrońcom i Wan-Bissaka jest jednym z najtrudniejszych do przejścia. Tak zresztą AWB wylądował w pierwszym składzie – na treningu schował do kieszeni skrzydłowego z Wybrzeża Kości Słoniowej. A potem robił to z wieloma innymi renomowanymi piłkarzami w najwyższej angielskiej klasie rozgrywkowej.

Wkrótce okaże się, czy złoty interes ściągając obrońcę na lata zrobił Manchester United. Czy może należy im się miano Januszów biznesu, którzy na gracza o mikrym doświadczeniu rzucili się jak szczerbaty na suchary, wymachując gotówką na prawo i lewo, podczas kiedy Orły ubiły interes życia. Trudno było bowiem odmówić, kiedy pojawiła się tak wysoka oferta, szczególnie mając świadomość, że gorszy rok Wan-Bissaki i nikt już z tak wielkimi pieniędzmi po niego nie wróci. Palace próbowało jeszcze ugrać na tym transferze wymazanie z umowy z Wilfriedem Zahą 25% od kolejnego transferu, które ma powędrować na konto Czerwonych Diabłów, ale klub z Old Trafford nie miał zamiaru urywać kurze złotych jaj – nie od dziś wiadomo, że Palace oczekuje za Zahę około 80 milionów funtów i że Iworyjczyk otwiera listę życzeń Arsenalu.

VALENTINO LAZARO (HERTHA BSC -> INTER MEDIOLAN, 22 MLN EURO)

Jeśli nazywają cię największym talentem w kraju od czasu Davida Alaby, to poprzeczka do przeskoczenia ląduje nagle niezwykle wysoko. Ale póki co Valentino Lazaro jest na bardzo dobrej drodze, by doskoczyć w jej pobliże. A kto wie, w dalszej perspektywie może i przeskoczyć bez zrzutki?

Jak lubi grać Antonio Conte, każdy widzi. Że w Interze po bokach trzyosobowego bloku obronnego będą funkcjonować jego ukochane wahadła, można dziś zakładać w ciemno. Lazaro ma być tym, kim dla Juventusu był na prawej stronie Lichtsteiner, dla Chelsea Moses, a dla włoskiej drużyny narodowej Florenzi, z tym że w wersji 2.0. Z dodatkowymi usprawnieniami w dziedzinie nieprzewidywalności i techniki. Ma też dawać dużo konkretu z przodu – jak wyliczyli ludzie Opta, od listopada 2017 tylko trzech zawodników w Bundeslidze zanotowało więcej asyst niż Lazaro (11) – Jadon Sancho (18), James Rodriguez (13) i Daniel Caligiuri (12).

PABLO SARABIA (SEVILLA -> PARIS SAINT-GERMAIN, 18 MLN EURO)

W świecie transferów za horrendalne sumy, taki za 18 milionów euro do przepłacającego najbardziej ze wszystkich PSG, to ewenement. Tym bardziej, jeśli sprowadzenie konkretnego zawodnika ma tak wiele sensu, jak w przypadku Pablo Sarabii.

Paryżanie nie mogą sobie pozwolić na wydawanie setek milionów, więc rekrutują mądrze. Za moment w stolicy Francji ma się zjawić Ander Herrera, wcześniej wzmocniono drugą linię piłkarzem Sevilli Sarabią. Ofensywnym pomocnikiem najlepiej czującym się we współpracy z jedynym napastnikiem, ale i graczem zdolnym do wystąpienia na skrzydle.

Wszyscy pamiętamy, jak krótka była w poprzednim sezonie ławka PSG. Jak niewiele brakowało, by swoją szansę – przynajmniej z ławki – otrzymała klubowa księgowa i przewodnik wycieczek po Parc des Princes. Sarabia ze swoją wszechstronnością zdecydowanie zwiększa pole manewru w ofensywie, a i na liczby w Paryżu narzekać nie powinni. Ostatni sezon to bowiem imponujące double-double – 13 goli i 13 asyst w LaLiga, a łącznie 23 gole i 17 asyst we wszystkich rozgrywkach.

KONSTANTINOS MANOLAS (AS ROMA -> NAPOLI, 36 MLN EURO)

Uefa Champions League 2018-2019: Roma 2-1 Porto

“Grecka blyskawica”. Trudno znaleźć wśród przydomków nadawanych Manolasowi przez kibiców Romy taki, który pasowałby do niego bardziej. Szybki, silny, szalony. Ten, który wprawił Rzym w ekstazę, gdy bramką na 3:0 wyeliminował Barcelonę i posłał Giallorossich do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie odpadli po niesamowitych bojach z Liverpoolem. Gdyby chciał zostać do końca kariery w Romie, stałby się pewnie jednym z symboli tego klubu. Bo choć często przychodziło mu grać z niezłymi kasztanami (wśród nich, nomen omen, Castan), jakoś udało się sprawiać, że defensywa Romy nie wyglądała jak klejona na ślinę. Momentami było wręcz bardzo dobrze, gdy objawił się naprawdę spory talent Ruedigera.

Ale Roma doszła do ściany, sukces Ligi Mistrzów 17/18 był końcem pewnego cyklu, kolejny sezon był zdecydowanie poniżej oczekiwań, Manolas zrozumiał, że jeśli ma coś wygrać, to nie tu. Dostrzegł, że bardzo zależy na nim Aurelio de Laurentiisowi. Że w Neapolu może wreszcie stworzyć duet z zawodnikiem nawet lepszym od siebie, bo Kalidou Koulibalym. Na papierze to może być wręcz jedna z najlepszych par stoperów w europejskiej piłce.

JULES KOUNDE (BORDEAUX -> SEVILLA, 25 MLN EURO)

LUCAS OCAMPOS (OLYMPIQUE MARSYLIA -> SEVILLA, 15 MLN EURO)

JOAN JORDAN (EIBAR -> SEVILLA, 14 MLN EURO)

LUUK DE JONG (PSV EINDHOVEN -> SEVILLA, 12,5 MLN EURO)

SERGIO REGUILON (REAL MADRYT -> SEVILLA, WYPOŻYCZENIE)

+ wcześniej potwierdzone:

DIEGO CARLOS (NANTES -> SEVILLA, 15 MLN EURO)

MUNAS DABBUR (RB SALZBURG -> SEVILLA, 15 MLN EURO)

Monchi po burzliwym i zakończonym rozstaniem romansie z Romą wraca do Sevilli i jak gdyby nigdy nic już zdążył przystąpić do dzieła. Patrzymy w rubrykę z nowymi zawodnikami zespołu z Estadio Ramon Sanchez Pizjuan i widzimy dokładnie to, do czego transferowy mag nas przyzwyczaił. Nazwiska znane, ale nie do końca oczywiste. Deale za kilkanaście milionów euro, zawodnicy z dużym potencjałem odsprzedażowym z kilkukrotną przebitką.

Najdroższym ze wzmocnień został Jules Kounde, gracz już w styczniu umieszczony przez portal footballwhispers.com wśród 20 zawodników, którym należy się bacznie przyglądać w 2019 roku. Portal soccersouls.com porównywał jego styl gry do Toby’ego Alderweirelda, wśród największych atutów wymieniając umiejętność obsłużenia doskonałym, mierzonym podaniem partnera oddalonego o kilkadziesiąt metrów, tym samym napędzając całą akcję. Z tego, co można było przeczytać w L’Equipe, zawodnika chciało u siebie mieć także PSG. I w sumie – patrząc na historię transferów pomiędzy Sevillą a paryżanami – czy za jakiś czas, za jeszcze większą sumę niż rekordowe dla Sevilli 25 milionów euro, Kounde i tak na Parc des Princes nie trafi.

Czego można się spodziewać po pozostałych? Na pewno tego, że żaden z nich nie przychodzi się odbudowywać, a raczej siłą swojego rozpędu napędzić cały zespół. Spójrzmy bowiem na to, jak radziła sobie pozostała szóstka, poza wymienionym wcześniej Kounde:

– Ocampos – 40 meczów, 5 goli i 8 asyst dla Olympique Marsylia, drugi najlepszy liczbowo sezon w karierze;
– Jordan – 38 meczów, 4 gole i 4 asysty dla Eibaru, którego był najlepszym zawodnikiem w minionych rozgrywkach;
– de Jong – 43 mecze, 32 gole i 10 asyst dla PSV Eindhoven, którego był najlepszym strzelcem w poprzednim sezonie;
– Reguilon – 22 mecze i 3 asysty dla Realu Madryt był czas, gdy wygryzł Marcelo ze składu Królewskich, zdecydowanie stawiał na niego Santiago Solari, poszedł w odstawkę po powrocie Zidane’a;
– Carlos – 40 meczów i 1 gol dla Nantes, przerósł ten klub, zainteresowanie nim wyrażały m.in. Marsylia, Lazio, Monaco, Zenit;
– Dabbur – 48 meczów, 37 goli i 16 asyst dla Red Bulla Salzburg, został 3. najlepszym strzelcem Ligi Europy, jedynie za Olivierem Giroudem i Luką Joviciem.

YOUSSOUF KONE (LOSC LILLE -> OLYMPIQUE LYON, 9 MLN EURO)

THIAGO MENDES (LOSC LILLE -> OLYMPIQUE LYON, 25 MLN EURO)

Stade Rennais football club v LOSC Lille Association- Ligue 1

Tak szybko, jak wymiany kadr dokonuje Sevilla (albo i szybciej) swoje braki uzupełnia Lyon. Jeszcze nie opadł kurz po prezentacji Tanguya Ndombele, jeszcze nie przepuszczono wszystkich banknotów przez maszynkę do ich przeliczenia, a na Stade Gerland już zameldowali się następcy i Ndombele, i sprzedanego do Realu Madryt Ferlanda Mendy’ego. Obaj to przy okazji byli już piłkarze wicemistrza Francji Lille, a więc Lyon nie tylko błyskawicznie wypełnił luki, ale też wyraźnie osłabił największego rywala w grze o wicemistrzostwo kraju. Zakładając oczywiście, że bez turbulencji tytuł znów przyklepie kilka(naście) kolejek przed końcem PSG.

Jeśli chodzi o to, ile z przodu był w stanie dać Ndombele, a ile dawał Lille Mendes, wygląda to dość podobnie, z nieznacznymi różnicami na korzyść Francuza. Koniec końców to on został sprzedany za 70 milionów, a Mendes za 22.

D-iZ92zX4AA70EE (1)

Kone to zaś piłkarz zdecydowanie lepszy w obronie od Mendy’ego, ale mający pewne niedostatki, gdy trzeba zaatakować swoją flanką. Co prawda ci dwaj w liczbie asyst są równi (po 1 otwierającym podaniu w zeszłym sezonie Ligue 1). Kone wygrywa więc z Mendym zdecydowanie, gdy mówimy o liczbie odbiorów na mecz (3,4 vs. 1,5), przejęć (2,0 vs. 1,1) czy wybić (2,0 vs. 1,4), za to Mendy zaliczał w poprzednich rozgrywkach więcej strzałów na mecz (0,8 vs. 0,3), więcej kluczowych podań (1,3 vs. 0,8) czy dryblingów (1,8 vs. 0,9).

TEJI SAVANIER (NIMES -> MONTPELLIER, 9,5 MLN EURO)

Jeszcze rok temu kompletnie nikt – chyba że z zapałem śledził rozgrywki Ligue 2 – o tym gościu nie słyszał. Mija 365 dni i facet robi karierę a’la Grzegorz Piechna. Wbija do Ligue 1 i kompletnie nie robi mu to różnicy, ba – wykręca cyferki lepsze niż na zapleczu, w barwach przeciętnego Nimes zostaje królem asyst Ligue 1 z 14 otwierającymi zagraniami, wyprzedzając wycenianych na dziesiątki milionów euro Angela Di Marię (12 asyst) czy Nicolasa Pepe (11 asyst).

Może i nie jest to transfer z pierwszych stron gazet, ale dla Montpellier, które z miejscami oznaczającymi grę w pucharach rozminęło się głównie ze względu na przeciętną ofensywę (najgorsza w TOP6 Ligue 1 2018/19), to może być dołożenie brakującego elementu w walce o jeszcze wyższą ligową pozycję.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...