Reprezentacja U-21 wykorzystała wszystkie swoje atuty, ukryła wady, do tego miała trochę szczęścia i dzięki temu mistrzostwa Europy rozpoczyna od wygranej z Belgią. Zagraliśmy bardzo dobrze jako zespół, ale rozbijając to indywidualnie, w wielu przypadkach również było co najmniej nieźle. Tylko jeden zawodnik zszedł poniżej noty wyjściowej. Skala ocen tradycyjnie 1-10, wyjściowa to 5.
Kamil Grabara (6) – Komentatorzy pewnie ani razu nie krzyknęli „what a save!” za jego sprawą, ale zrobił swoje. Pewny na przedpolu, a gdy miał coś obronić, to bronił. Pomógł zwłaszcza po kwadransie meczu, gdy w polu karnym zatrzymał strzał Schrijversa.
Karol Fila (5) – Przy pierwszym straconym golu był zdecydowanie za daleko od asystującego Mbenzy. Kilka razy go ogrywano, choć trudno mówić, że rywale mieli autostradę jego stroną. A ważne pojedynki też potrafił wygrywać, jak na przykład w ostatnim kwadransie z Verschaerenem przy linii bocznej, gdy później na dodatek dobrze podał do przodu. W ofensywie bez błysku, w najlepszym razie potrafił celnie dograć na wolne pole do Żurkowskiego czy przerzucić piłkę do Michalaka.
Mateusz Wieteska (6) – Mocno zamieszany w utratę obu goli, zwłaszcza pierwszego. Wtedy to jemu uciekł Leya Iseka, a Bielik nie zdołał już na to zareagować. Z kolei przy rzucie rożnym na 3:2 strzelający Cools znajdował się dokładnie między naszymi stoperami i żaden mu nie przeszkodził. Ogólnie jednak Wieteska rozegrał dobry mecz. Jak na siebie – poza początkiem spotkania – wychodziło mu rozegranie piłki. Przykłady? Fajne dalsze podanie do Kownackiego czy bardzo dobry przerzut do Szymańskiego z początku drugiej połowy. W defensywie popisał się kapitalnym blokiem po strzale Schrijversa, gdy prezent sprawił mu Bielik, a 10 minut wcześniej wygrał w polu karnym bardzo ważny pojedynek, od którego zaczęliśmy groźną kontrę.
Krystian Bielik (7) – Prawdopodobnie byłby piłkarzem meczu, gdyby nie katastrofalny błąd z końcówki, po którym nasz zespół uratował Wieteska. Z tego wziął się rzut rożny, z którego Belgowie zdobyli bramkę kontaktową i Bielik też wtedy maczał palce, podobnie jak przy golu na 0:1. W samej defensywie na minus jeszcze łatwe nawinięcie przez Schrijversa w 21. minucie (Belg zmarnował świetną sytuację) i żółta kartka za faul w środku pola. Pozytywów mimo wszystko znajdziemy znacznie więcej. Ten najważniejszy to gol głową na 2:1. Bielik tradycyjnie imponował rozegraniem piłki, zwłaszcza przy dalszych piłkach. Kilkukrotnie ręce same składały się do oklasków. Nie zdziwimy się, jeśli właśnie ten zawodnik miał u nas najwięcej wygranych pojedynków, bo z łatwością potrafił minąć przeciwnika i przyspieszyć grę. Firmowym przykładem akcja przeprowadzona tuż przed przerwą, gdy w pewnym momencie podłączył się tak odważnie, że zajął miejsce prawoskrzydłowego. W obronie dobra gra w powietrzu i przewidywanie rozwoju wydarzeń.
Kamil Pestka (7) – Największe pozytywne zaskoczenie w naszej drużynie. Co robią regularne występy w klubie! Pestka często grał 1 na 1 z Lukebakio i naprawdę dobrze sobie radził. Wiele wygranych pojedynków, dobrych wybić i bloków. A i w ofensywie potrafił się pokazać. To po jego podaniu w pole karne w doliczonym czasie pierwszej połowy do znakomitej sytuacji doszedł Kownacki. Zaimponował także w drugiej odsłonie dograniem na wolne pole do Szymańskiego. Minus tylko za bezsensowne zagranie z 76. minuty, kiedy zupełnie nie zrozumiał się z Kownackim i straciliśmy szansę na kontrę, a na dodatek musieliśmy długo walczyć o odzyskanie piłki.
Konrad Michalak (6) – Nie od dziś wiadomo, że jego głównym atutem jest szybkość i kilka razy z tego skorzystał. Trzeci gol dla Polski to w dużej mierze jego zasługa. Najpierw napędził akcję minięciem rywala na skrzydle, a potem błyskotliwie podał bez przyjęcia do wbiegającego Żurkowskiego. Michalak wcześniej potrafił minąć dwóch obrońców i celnie podać Kownackiemu – nie spodziewaliśmy się. Starał się wracać do defensywy, choć w pewnym stopniu pierwsze trafienie Belgów to także jego wina. Oczywiście skrzydłowy Lechii miewał momenty, w których tradycyjnie irytował. Najbardziej chyba w 73. minucie, kiedy przeprowadziliśmy fajną kontrę, było kilku kolegów do podania, a jego dośrodkowanie bez problemów wyłapał bramkarz.
Patryk Dziczek (6) – Musiał się rozkręcić i wtedy już wskoczył na swój normalny poziom. Parę bardzo ważnych odbiorów – zwłaszcza po zmianie stron. Umiał zachować spokój i utrzymać się przy piłce, dobrze współpracował z kolegami. Czasami brakowało mu szybszego doskoku, Belgowie często mieli czas i miejsce, żeby dośrodkować w nasze pole karne.
Szymon Żurkowski (8) – Ludzie z Fiorentiny na pewno ten mecz oglądali i mogli zacierać ręce. Żurkowski potwierdził wszystkie swoje mocne strony. W bieganiu nie do zdarcia, walczył w tyłach, pierwszy do ataku, schodził na boki, szukał prostopadłych podań. Jego niespodziewany gol wyrównujący natchnął natchnął naszą reprezentację. Zaimponował asystą na 3:1, gdy najpierw minął obrońcę na obieg, a później zdołał jeszcze między nogami kolejnego Belga wystawić piłkę Szymańskiemu. Jakieś minusy? Dwie denerwujące straty przy dobrze zapowiadających się kontrach.
Filip Jagiełło (6) – Początkowo strasznie niepewny, piłka plątała mu się pod nogami. Nabrał pewności siebie po bramce na 1:1, przy której asystował, choć zasługi miał tu niewielkie. Były one większe, kiedy objęliśmy prowadzenie, bo to Jagiełło dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Bielika. Nowy pomocnik Genoi był jednym z architektów akcji dającej sytuację Kownackiemu (finalnie zresztą źle przyjął piłkę po podaniu Pestki i to trochę zmyliło Belgów), a pokazał się też w 73. minucie idealnym podaniem otwierającym do „Kownasia” na skrzydle. Chwilami mógłby być bardziej agresywny w defensywie, ale to dziś zarzut do każdego z jego kolegów ze środka pola.
Sebastian Szymański (5) – Mało widoczny w pierwszej połowie. Pokazał się dopiero przy niecelnym strzale z rzutu wolnego i udziale w omawianej już parę razy akcji, którą powinien wykończyć Kownacki. Szymański zrobił swoje trafiając na 3:1. Niby chodziło o formalność, ale jednak nie były to dwa metry na pustą bramkę. Podobało nam się, jak wrócił w 64. minucie za Mbenzą i zabrał mu piłkę. Za często jednak znikał i wkurzał w drugiej połowie złymi wyborami przy kontrach, co kończyło się stratami.
Dawid Kownacki (4) – Kapitan biegał, walczył, przekazywał polecenia trenera, ale ogólnie był dziś w cieniu. Miał trudne zadanie, często walczył z dwoma obrońcami, musiał szukać luzu na bokach. Gdy już jednak mógł pokazać jakość, często tego nie robił. Notował bardzo dużo strat, najczęściej wynikających wyłącznie z jego winy. Zmarnował wysiłek kolegów z 45. minuty, to powinno być już 2:1. Tak naprawdę najwięcej pokazał w doliczonym czasie. Wtedy znakomicie podał do Szymańskiego, a po chwili okazał się bardzo przydatny w defensywie, utrzymując piłkę i uzyskując faul. Kownacki zdołał wrócić do zdrowia, ale nie pokazał dziś, że tamta kontuzja nie wpłynęła negatywnie na jego formę.
Paweł Bochniewicz i Kamil Jóźwiak bez oceny.
Fot. FotoPyk