Reprezentacja Macedonii Północnej to nie jest raczej taka ekipa, przed którą przeciwnikowi trzęsą się kolana. Nie przychodzi ona na myśl w pierwszej kolejności, gdy człowiek zastanawia się nad najbardziej uzdolnionymi piłkarsko nacjami, dawnej zrzeszanymi przez republikę Jugosławii, która była rzecz jasna futbolową potęgą.
Ale przez macedońską drużynę narodową na przestrzeni ostatnich niespełna trzydziestu lat przewinęło się jednak kilku naprawdę wyjątkowych, kozackich zawodników. Może nie załatwili oni swojej reprezentacji awansu na mistrzostwa świata czy Europy, lecz na poziomie klubowym porobili imponujące, albo co najmniej interesujące kariery.
Postanowiliśmy poukładać zatem tych dżentelmenów w ramach jedenastki wszech czasów reprezentacji Macedonii. Żeby wszystko merytorycznie było na tip-top, o ułożenie zespołu poprosiliśmy świrów, którzy bałkańskim futbolem oddychają na co dzień. Znajdziecie ich tutaj, na profilu „Piłkarskie Bałkany”.
No dobra, to lecimy klasycznie – od bramki.
Między słupkami macedońskiej drużyny wszech czasów stanie – zgodnie ze wskazówkami ekspertów – Petar Miłoszewski. A zatem już na samym początku – dość ponura historia. Golkiper zanotował aż 60 występów w reprezentacji narodowej, w której zadebiutował w marcu 1998 roku (w wieku 25 lat) i bronił w niej dość regularnie przez następną dekadę. Na poziomie klubowym też szło mu przyzwoicie – w 1998 roku wyjechał do Turcji, gdzie bronił dostępu do bramki takich klubów jak Trabzonspor, Malatyaspor i Akcaabat Sebatspor. Po trzydziestce trafił na Cypr, gdzie zakończył karierę.
Nie był to żaden wirtuoz bramkarskiego rzemiosła, ale na pewno bardzo przyzwoity golkiper. Niestety – w marcu 2014 roku zginął w wypadku samochodom. Jego imieniem nazwano jedno z boisk treningowych w Skopju.
Na prawej stronie defensywy – Nikołcze Noweski. Upchnięty tam trochę na siłę, ostatecznie Macedończyk był nie lada dryblasem i rasowym stoperem, no ale takie są realia tego typu zestawień, że czasem trzeba w nich trochę zachachmęcić. Tak czy owak – Noweski to ciekawa postać. 64 mecze i 5 goli w reprezentacji narodowej to naprawdę fajny bilans. Zadebiutował w kadrze w eliminacjach do niemieckiego mundialu, w wieku 25 lat. I utrzymał miejsce w składzie aż do października 2013 roku – w swoim ostatnim meczu (porażka 1:5 z Serbią) stoper założył nawet na ramię kapitańską opaskę.
POLSKA WYGRA Z MACEDONIĄ PÓŁNOCNĄ NA WYJEŹDZIE?
NASI KUMPLE Z ETOTO NIE SĄ TEGO TACY PEWNI. KURS 2.00 NA BIAŁO-CZERWONYCH
W lidze macedońskiej za wiele nie pograł, poszedł wyżej. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych wyjechał do Niemiec, a w 2001 roku przebił się do składu w Erzgebirge Aue. Potem zaś regularnie grywał w zespole FSV Mainz, także pod okiem Juergena Kloppa. Zasłynął między innymi strzeleniem… rekordowej liczby sześciu swojaków w Bundeslidze. Mimo to – w zespole z Moguncji pożegnano go w 2015 roku jak legendę, zagrał dla klubu przeszło 300 meczów. Dwa razy wybierano go piłkarzem roku w kraju i w klubie. Pożegnanie było ckliwe i trudno się dziwić.
Był bramkostrzelny nie tylko we własnej szesnastce, tu też trzeba mu oddać honor – rywalom zaaplikował kilkadziesiąt bramek na przestrzeni całej kariery. Dorobił się też pozycji kapitana w Mainz.
Środek defensywy zaczynamy umownie układać od stukrotnego reprezentanta Macedonii. Goce Sedłoski – bo o nim mowa – w pewnym momencie wyrobił sobie tak mocną pozycję w narodowej drużynie, iż mogło się wydawać, że jest w niej od zawsze i już na zawsze w niej pozostanie. Czternaście lat powołań (1995 – 2010) to naprawdę imponujący dystans czasowy. 100 występów dla kraju – klasa.
Jeżeli chodzi o klubowe podboje, Sedłoski z niejednego pieca jadł chleb. Rozwijał się w Hajduku Split, potem wylądował na jakiś czas w Anglii, później z powrotem zaniosło go do Chorwacji – tym razem do Dinama Zagrzeb – gdzie został kilka razy mistrzem kraju i wielokrotnym zdobywcą krajowego pucharu. W sezonie 2003/04 zdobył aż 11 goli w chorwackiej ekstraklasie. Dysponował groźnym uderzeniem z dystansu, wykonywał też często stałe fragmenty gry, nieźle radził sobie w powietrzu. Nie zawsze grywał zresztą w środku defensywy – pojawiał się też z boków obrony, czasem nawet w środku pola. Karierę zakończył w 2011 roku, w lidze austriackiej. Solidna firma.
Obok niego – Igor Mitreski. 70 występów w reprezentacji narodowej przy bilansie Sedłoskiego wygląda może blado, ale to wciąż znakomity dorobek. Mitreski do podstawowego składu kadry przebił się w 2003 roku i stanowił o jej sile przez parę ładnych lat. Równolegle zostając między innymi mistrzem Rosji w barwach moskiewskiego Spartaka, z którym Macedończyk pokazał się potem na arenach Ligi Mistrzów.
Później zdarzyły się defensorowi przygody w Niemczech, w Belgii, Bułgarii, Izraelu i na Ukrainie, aż wreszcie Igor zakończył karierę jako zawodnik azerskiego Neftci, gdzie zresztą także święcił spore sukcesy.
Defensywę uzupełnia z lewej strony Goran Popow, nasz stary znajomy z Odry Wodzisław Śląski.
W kadrze zagrał 46 razy, ustrzelił dwa gole. Długo nie mógł znaleźć dla siebie miejsca jeżeli chodzi o karierę klubową, lecz ostatecznie zanotował kilka ciekawych epizodów podczas swojej burzliwej przygody z piłką. Notował między innymi występy w lidze greckiej, w Dynamie Kijów i w… angielskiej Premier League. W 2012 roku Popow podpisał kontrakt ze Stoke City, jednak nie dostał pozwolenia na pracę. Ostatecznie wylądował na wypożyczeniu w West Bromwich Albion. Szybko się okazało, że nie przez przypadek zapracował sobie na reputację „niegrzecznego chłopca”.
Było z nim sporo problemów natury dyscyplinarnej i ostatecznie kariery na Wyspach nie zrobił. Popow wciąż gra jednak w piłkę, poprzedni sezon spędził w barwach Wardara Skopje. Był nawet kapitanem drużyny, lecz doznał bardzo poważnego urazu, który wykluczył go z gry na długie tygodnie. Na razie jednak 34-latek w najlepsze dokłada kolejne wpisy do swojego CV boiskowego rozbójnika i nie ogłosił jeszcze oficjalnego zakończenia kariery.
Drugą linię zaczynamy od pomocnika, któremu zdarzało się również grywać na środku defensywy. Mitko Stojkowski nie był wieloletnim liderem reprezentacji kraju. Zagrał dla Macedonii tylko 30 razy, zdobywając 5 goli. Jednak na polu klubowym Stojkowski ugrał już zdecydowanie więcej. Dość powiedzieć, że w 1991 roku ściągnęła go do siebie Crvena zvezda Belgrad, w tamtym czasie jeden z najpotężniejszych klubów Starego Kontynentu, ekipa wręcz wysadzana utalentowanymi piłkarzami.
W maju 1995 roku Stojkowski został bohaterem Wiecznych Derbów Serbii. I to wyjątkowych, bo setnych. Zdobył gola dla Crvenej zvedy, który pozwolił pokonać Partizana 2:1. Spotkanie cieszy się dzisiaj statusem legendarnego.
NIE SAMĄ REPREZENTACJĄ POLSKI ŻYJE CZŁOWIEK, A ZATEM…
ŁOTYSZE POKONAJĄ U SIEBIE IZRAEL? PRZECIWKO NAM ZAPREZENTOWALI SIĘ NIEŹLE, DZISIAJ KURS AŻ 5.50
LUKSEMBURG WYGRA NA WYJEŹDZIE Z LITWĄ? 3.00 – MOŻE WARTO ZARYZYKOWAĆ?
KOSOWO WYGRA NA WYJEŹDZIE Z CZARNOGÓRĄ? CIEKAWE STARCIE. KURS 3.50
Potem Stojkowski grał jeszcze w Hiszpanii i w Niemczech – jako zawodnik Vfb Stuttgart awansował nawet do finału Pucharu Zdobywców Pucharów, jednak całe spotkanie finałowe z Chelsea przesiedział na ławce rezerwowych. Karierę zakończył bardzo wcześnie, bo w 2001 roku – zaledwie w wieku 29 lat.
Kolejny ze środkowych pomocników zaproponowanych przez naszych ekspertów to Welicze Szumulikoski. Ten jegomość w kadrze nagrał się za dwóch – 82 mecze i 1 gol w latach 2000 – 2013. Do tego długa i całkiem udana kariera klubowa, z występami w takich firmach jak Zenit Petersburg, Bursaspor czy Ipswich Town. Nie był nigdy wielką gwiazdą swoich zespołów, lecz robotę w środku pola wykonywał kapitalną, dlatego nigdy nie miał problemów ze znalezieniem kolejnego pracodawcy, nawet jeżeli trzeba było za niego zapłacić kilkaset tysięcy euro, albo i nawet sześciocyfrową kwotę. W pewnym momencie wywiało go też do ligi chińskiej. Wyzwań nie unikał.
Szumulikoski karierę zakończył rok temu w lidze czeskiej, grając dla 1. FC Slovacko. Teraz pracuje w sztabie szkoleniowym tego klubu.
No i trzeci pomocnik do kompletu, czyli rzecz jasna Artim Shaqiri. Nie mogło go tutaj zabraknąć. 73 mecze w kadrze, 15 bramek. Kilka naprawdę ciekawych występów w macedońskich barwach, przede wszystkim bliżej lewego skrzydła. Jeżeli chodzi o grę w klubach, kariera układała się Artimowi dość dziwacznie. W latach dziewięćdziesiątych zapracował sobie na status gwiazdy w Wardarze Skopje, skąd trafił na wypożyczenie do ligi szwedzkiej. W kolejnych latach nie potrafił jednak nigdzie zagrzać na dłużej miejsca. Niemcy, Słowenia, Turcja, Bułgaria, Anglia, Dania, Finlandia, Macedonia, Albania, Azerbejdżan – zamaszyście poruszał się po świecie.
Karierę zakończył w 2009 roku, w barwach Karabachu. Często na boisku przedkładał wrażenia artystyczne nad efektywność. Pewnie na dłuższą metę nie pomogło mu to w ustabilizowaniu pozycji w kolejnych, zapamiętale zwiedzanych szatniach, ale co zasunął brameczkę Anglikom bezpośrednie z rzutu rożnego, to jego.
No i wreszcie to, co tygryski lubią najbardziej – linia ataku.
Zaczynamy od Gorana Pandewa, którego chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Najbardziej oczywista kandydatura z możliwych. 101 występów w kadrze, 33 gole, kilka trafień przeciwko naprawdę renomowanym rywalom. No i spektakularna kariera na włoskich boiskach, gdzie zresztą 35-latek wciąż jest bardzo ceniony. Wspaniałe lata w Lazio, wielkie sukcesy w Interze, dobry czas w Napoli. Pięć tytułów macedońskiego piłkarza roku, triumf w Lidze Mistrzów, scudetto, pięć zwycięstw w Coppa Italia. Co tu można więcej dodać?
Pandew to zawodnik-instytucja. Bramki bramkami, ale ten gość na murawie oferuje zawsze swoim kolegom gigantyczne wsparcie także w innych elementach gry, nie ograniczając się wyłącznie do szukania pozycji strzeleckich. Wielka postać i bezcenny zawodnik.
Na umownej dziewiątce – Darko Panczew. Sporo o nim napisaliśmy w TYM tekście, więc nie będziemy się powtarzać. Dla reprezentacji Macedonii zagrał tylko sześciokrotnie, ale i tak uchodzi za legendę tamtejszego futbolu i przykład futbolowego patrioty, a takich się na Bałkanach ceni najmocniej. Panczew w 1991 roku otarł się o Złotą Piłkę, zdobył Puchar Europy, dorzucił do tego Złoty But i kilka mistrzostw Jugosławii. Nie zrobił może wielkiej kariery na włoskich boiskach, gdy już opuścił Crveną zvezdę Belgrad, ale i tak miejsce w jedenastce wszech czasów reprezentacji Macedonii należy mu się jak psu buda. To wręcz oczywista oczywistość.
MACEDONIA PÓŁNOCNA ZASKOCZY PODOPIECZNYCH JERZEGO BRZĘCZKA?
KURS NA NASZYCH DZISIEJSZYCH RYWALI: 4.50
Towarzystwo uzupełnia Gorgi Hristow – kolejny napastnik, który w macedońskich barwach zagrał 48 razy i aż szesnastokrotnie znalazł sposób na pokonanie bramkarza drużyny przeciwnej. Zapowiadał się na naprawdę dużą gwiazdę, gracza podobnego kalibru co Panczew i Pandew – już jako nastolatek dwukrotnie zdobywał mistrzostwo z Partizanem Belgrad i wieku 21 lat wylądował w Premier League, ściągnięty przez Barnsley. Potem jednak aż tak różowo nie było – Hristow nabawił się bardzo poważnej kontuzji kolana, która załamała jego karierę. Szukał jeszcze szczęścia w Holandii, miał lepsze okresy, lecz pokładanych w nim nadziei nie zrealizował.
Co nie zmienia faktu, że i tak osiągnął sporo. Dopóki zdrowie dopisywało, był naprawdę trudny do powstrzymania w obrębie szesnastki. Lis pola karnego.
No i tyle, to był zawodnik numer jedenaście. Kto jeszcze mógłby się do takiej macedońskiej ekipy wszech czasów załapać? Mateusz Kasprzyk z „Piłkarskich Bałkanów” mówi: – Na pewno warto wspomnieć o aktualnych wschodzących gwiazdach: Enis Bardhi, Elif Elmas i Stefan Ristovski, który się mocno rozwinął.
Cóż – miejmy nadzieję, że nikt z zawodników aktualnie reprezentujących Macedonię Północną nie zapracuje na dołączenie go do jedenastki wszech czasów akurat w starciu z reprezentacją Polski.
fot. newspix.pl