Okazji do licznych toastów mieliśmy ostatnio od groma, jednak szły za tym większe obawy odnośnie kolejnego spotkania, w tym wypadku derbowego. Było ciężko, niemniej pokonaliśmy drużynę Marymontu i zwyciężyliśmy 2:1 po kapitalnych golach autorstwa Merveille’a Fundambu i Damiana Sawickiego.
Masowe kontuzje doprowadziły do sytuacji, w której nie dość, że nie skompletowaliśmy osiemnastu chłopa na dzisiejsze widowisko, to na dodatek w pierwszym składzie na lewej obronie musiał zagrać „zawodnik testowany”, skandują naszemu prezesowi trybuny.
A jak prezentował się skład KTS-u? O tak:
Paweł Wysocki – Piotrek Poteraj, Maciek Joczys, Olek Fogler, Kuba Olkiewicz – Dominik Grzesiak, Merveille Fundambu – Krzysiek Kondracki, Michał Zdyb, Damian Sawicki – Sebek Kęska.
I ławka:
Bartek Szczęśniak, Norbert Bormański, Kamil Leśkiewicz, Wojtek Chorąży, Grzesiek Zaleski, Kacper Korona.
Miał być jeszcze Michał Kropiewnicki, ale z niejasnych przyczyn nie stawił się na Marymoncie.
Oczywiście, najbardziej baliśmy się prawej flanki przeciwnika, lecz nie z powodu jakościowych skrzydeł gości, a mianowicie dlatego, że wiedzieliśmy, kto zagra u nas na lewej obronie.
– Ja przecież przez dziesięć lat tam grałem… – zaczęła wypięta klata Olkiego.
– … ale to było dziesięć lat temu – zakończył wyraźnie speszony sympatyczny mieszkaniec Bałut.
Nieważne, ile błędów popełniłby Kuba tego dnia (choć i tak było ich bardzo mało), to i tak nie skradłby show Fundambu. Serio, co ten chłopak dzisiaj wyprawiał. Niebywałe. Już w poprzednich spotkaniach pokazywał, iż naprawdę zna się na swojej robocie, ale w derbach pozamiatał. Ciągle pod grą, czyste wślizgi, masa dryblingów, fikuśne podania. Abecadło Merveille’a. Jednak i ono powiększyło się dziś o jedną literkę.
Mecz był cholernie trudny, okropna pogoda w grze również nie pomagała.Takie spotkania zwykle przesądza przebłysk geniuszu albo po prostu szczęście. Nie wiemy, do jakiej kategorii zakwalifikować uderzenie Kongijczyka z czternastej minuty. 35. metr od bramki przeciwnika, bezpańska piłka, a Merveille ładuje w okienko. To nie był piekielnie mocny strzał, który wyrywa bramkarzowi nadgarstki z rękawicami, natomiast niezwykle precyzyjny. Co więcej – Fundambu po owym uderzeniu nie wyglądał na zaskoczonego. Przy tego typu sytuacjach rusza stopą podobnie jak tenisista ręką przy jednym z forehandów. Wyjątkowa sprawa.
Po tym genialnym trafieniu ruszyliśmy do kolejnych ataków – najwidoczniej chcieliśmy załatwić przeciwników w trymiga. Kilka razy próbował Sebek Kęska, lecz we wszystkich przypadkach nie trafiał w bramkę. I gdy zmarnowaliśmy kilka takich sytuacji, ewidentnie zgaśliśmy. Nasi rywale nie mieli nic z gry. Kompletnie nic. Czasami ruszyli z jakąś marną kontrą. Reszta połowy przebiegła w piknikowych rytmie nie tylko na trybunach, ale i na boisku. Zero zagrożenia z obu stron. Aż w końcu na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy świetną okazję spartaczył „Bąbel”.
Druga połowa była jeszcze mniej ciekawa. Oprócz zmian, kilku sprintów kierownika Piotra Wąsowskiego przy linii i popisów technicznych duetu Fundambu-Zdyb, nie działo się w zasadzie nic. Aż do 72. minuty. Wówczas znów sprawę w swoje nogi wziął Merveille. Przejął futbolówkę, zrobił scyzoryk przed polem karnym i posłał rogalika po długim słupku. Dosłownie, albowiem piłka trafiła w obramowanie bramki.
180 sekund później, zeszły nam uśmiechy. Sytuacja z dupy. Jakiś rzut wolny z okolic linii środkowej, słaba wrzutka, jednak błąd popełnił rozgrywający dobre spotkanie Wysocki, a jeden z zawodników Marymontu strzelił wyrównującego gola.
Wystarczyło, aby rozbudzić naszych gladiatorów. Dokładnie za dziesięć minut ponownie prowadziliśmy. Akcję rozpoczął Olkiewicz, Fundambu zgrał piętką do Sawickiego, a „Bąbel” zapakował zewnętrzną częścią stopy pod ladę. Cudowna akcja, cudowna bramka, cudowny wynik. Wynik, którego nie wypuściliśmy do ostatniego gwizdka.
Zgodzimy się, że mogło, a nawet powinno być lepiej. Urwaliśmy się ze stryczka, trzeci remis w sezonie po takim spotkaniu nie byłby zbyt mile widziany w KTS-owych kuluarach. Za tydzień ostatni mecz w lidze. Podczas niego wiele atrakcji nawet dla najmłodszych, a już koło 17 trofeum za wygranie B-klasy wręczy Roman Kosecki. Po uroczystości feta. Bookujcie terminy, widzimy się w sobotę na Marymoncie!
KTS Weszło – Marymont 1911 Warszawa 2:1 (1:0)
Merveille Fundambu, Damian Sawicki