Zdąży się wykurować czy nie zdąży? Zagra czy nie zagra? A jeśli tak, to w jakim wymiarze? Nie powiemy, że już kilka chwil po końcowym gwizdku w rewanżowym meczu z Ajaksem rozgorzała dyskusja na temat występu Harry’ego Kane’a w finale Ligi Mistrzów, bo okoliczności, w których awans został wywalczony, były tak niezwykłe, że trudno było zebrać jakiekolwiek myśli, ale ta kwestia na tapecie wylądowała dość szybko. Kontekst w miarę klarowny: to przecież może być potężne wzmocnienie Tottenhamu! Ale im dalej w las, im bardziej realny stawał się występ napastnika na Wanda Metropolitano, tym więcej pojawia się wątpliwości dotyczących tego, czy… to aby na pewno dobrze, iż Kane będzie do dyspozycji Mauricio Pochettino.
W teorii jest to dość absurdalna kwestia, mówimy przecież o:
– największej gwieździe Kogutów,
– królu strzelców mistrzostw świata,
– dwukrotnym królu strzelców Premier League,
– autorze 164 goli w 252 meczach w barwach Tottenhamu (już 4. miejsce na liście wszech czasów),
– facecie, bez którego bramek (przede wszystkim w końcówce meczu z PSV) pewnie nie byłoby nawet wyjścia z grupy.
I moglibyśmy wymieniać dalej, ale co do wielkiej piłkarskiej klasy tego gościa chyba wątpliwości nie ma. A mimo wszystko na Wyspach od pewnego czasu trwa dyskusja, w trakcie której mądre głowy przerzucają się opiniami dotyczącymi gracza, który od tygodnia jest już w treningu.
Gary Lineker: Jeśli Harry Kane jest zdolny do gry, to zaczyna. Proste.
Paul Ince: To dla Tottenhamu świetna wiadomość, że Harry Kane będzie przygotowany do gry w finale, ale nie wierzę, że powinien dostać miejsce w pierwszym składzie.
Chris Sutton: To może zabrzmieć śmiesznie, bo przecież to Harry Kane, ale Pochettino nie może sobie pozwolić na takie ryzyko w meczu o taką stawkę, podczas gdy ma do dyspozycji graczy u szczytu formy i bardzo pewnych siebie.
Jermaine Jenas: Nie uważam, że powinien zacząć mecz w pierwszy składzie. Nie ma mowy, by był w 100% sprawny – może będzie w stanie biegać bez ograniczeń, ale to nie to samo.
Sam Allardyce: Wiem, że trochę oberwie mi się od fanów Tottenhamu, ale mówię to z punktu widzenia menedżera. Kiedy pauzujesz ze względu na kontuzję przez taki czas, brakuje ci gry, a nawet dłuższego treningu, musisz być trochę „zardzewiały”.
Kilka wypowiedzi – w zasadzie pierwszych z brzegu, choć całkiem nieźle oddają one nastroje przed meczem. Większość raczej jest sceptyczna. Co prawda nie sporządziliśmy żadnych dokładnych statystyk, nie przeprowadziliśmy też badania opinii publicznej, ale nie było takiej potrzeby, bo przewaga przeciwników postawienia na Kane’a od pierwszej minuty widoczna jest gołym okiem.
I w sumie trudno się dziwić, bo argumenty – nawet abstrahując od stopnia gotowości Anglika do gry – przychodzą do głowy same. Przypomnijmy: napastnik Tottenhamu kontuzji lewej kostki doznał w trakcie pierwszego meczu ćwierćfinałowego z Manchesterem City. Boisko opuścił w 58. minucie, zastąpił go Lucas Moura. Już bez Anglika w składzie Tottenham wygrał z The Citizens po golu Sona. I bez udziału swojej największej gwiazdy rozegrał kapitalny, zakończony awansem rewanż, a także dwumecz przeciwko Ajaksowi Amsterdam. Gdy inni poczuli na swoich barkach większą odpowiedzialność za wynik, nagle wyrosły im skrzydła. Najpierw rolę największej gwiazdy wzorowo odegrał Heung-min Son, za cichego bohatera robił Fernando Llorente, aż w końcu mecz życia zagrał Lucas Moura. To oczywiście tylko gdybanie, ale przy zdrowym napastniku reprezentacji Anglii to wszystko, w szczególności popis Brazylijczyka, mogłoby się nie wydarzyć.
Podobna sytuacja miała zresztą miejsce również wcześniej w lidze, gdy na przełomie stycznia i lutego uraz wykluczył Kane’a z czterech spotkań Premier League. Wszystkie cztery Tottenham wygrał, zaliczając przy tym serię pięciu meczów bez zwycięstwa zaraz po powrocie Anglika do składu. Choć i na ten argument można odpowiedzieć bilansem z ligowej końcówki, który Tottenham ma bardzo przeciętny, bo mowa o ledwie dwóch zwycięstwach i remisie w sześciu starciach.
Harry Kane strzeli ostatniego gola w finale? Za 20 zł postawione w ETOTO do wygrania 107 zł! A jeśli przegrasz? Nic się nie dzieje, bo dla nowych graczy ETOTO ma freebety w wysokości właśnie 20 zł
No i cóż… Orest Lenczyk zapewne posadziłby Lucasa Mourę na ławce, bo przecież tak świetnego występu nie powtórzy i byłby problem z głowy. A Pochettino, którego o wyznawanie podobnej teorii nie podejrzewamy, musi pogłówkować. Oczywiście koniec końców nie ma co współczuć trenerowi tego, że jednak będzie miał do dyspozycji króla strzelców mundialu, ale pewnie przede wszystkim on sam ma świadomość, jak wiele zależy od umiejętnego rozegrania tej kwestii. Jeśli dziś wieczorem różnicę zrobią detale, to właśnie ten może okazać się kluczowy.
Fot. newspix.pl