Reklama

Janczyk i Adu mieli zachwycać świat. Poza wspomnieniami niewiele zostało

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2019, 16:26 • 7 min czytania 0 komentarzy

Z jednej strony Tomasz Cywka, Artur Marciniak czy Krzysztof Król. Z drugiej Marcelo, Alexandre Pato czy Jo, a później też Sergio Aguero oraz Angel di Maria. To nie trzeci sezon budowania potęgi klubu z Ekstraklasy w FM-ie 2008. Takie starcia wydarzyły się naprawdę. Młodzieżowy mundial z 2007 roku w Kanadzie to historia pięknych wspomnień dla tych, którzy nie zrobili wielkich karier.

Janczyk i Adu mieli zachwycać świat. Poza wspomnieniami niewiele zostało

Dwóch piłkarzy. Jest Krychowiak… Jest Strugarek… Cassio ustawia mur, zobaczmy. Fantastyczny gol! 23. minuta, Grzegorz Krychowiak! No, strzał marzenie! – krzyczał Jacek Jońca w sobotni wieczór dwanaście lat temu. 50 tysięcy ludzi na trybunach, sędzią Howard Webb (tak, ten sam), naprzeciw Polaków talenty, o których już wówczas mówiło się wiele – Pato, Jo, Marcelo, David Luiz, Carlos Eduardo. I na to wszystko wszedł młodziutki Grzegorz Krychowiak, przymierzył z rzut wolnego przy słupku tak, że aż wspomniany Jońca się ożywił.

Wydawało się wówczas, że skoro w meczu otwarcia chłopcy Globisza mogą napsuć krwi wielkiej Brazylii, to kariera stoi przed nimi otworem. Że skoro biało-czerwoni ograli najlepszą drużynę w grupie, to bać się muszą ich wszystkie kadry na tym małym mundialu. Że skoro Canarinhos udało się ograć grając ponad połowę meczu w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Króla, to serce, ambicja i indywidualne zrywy Janczyka, Małeckiego czy Krychowiaka wystarczą do tego, by objawić światu siłę polskiej myśli szkoleniowej.

Oczywiście były to nadzieje złudne. Prasa próbowała po tym zwycięstwie nawiązywać do kadry z 1983 roku, ale – jak pokazał czas – Polacy nie mieli szans w starciu z ówczesnymi gigantami. Mecz z Brazylią był sumą farta i wybiegania. Gdy dziś ogląda się tamto starcie trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby wówczas Polacy biegali z kamizelkami GPS, to sztab Globisza mógłby zgłosić wyniki reprezentantów do Księgi Rekordów Guinnessa. – Król dostał drugą żółtą kartkę. Marciniak grał na prawej pomocy, przesunąłem go na miejsce Króla, czyli lewą obronę i biegaliśmy w ustawieniu 4-4-1. Brazylijczycy prowadzili grę, posiadali piłkę, my ograniczaliśmy się do efektywnego przeszkadzania i prób kontry – nie ukrywał sam selekcjoner.

Reklama

Postaw na faworytów dzisiejszych meczów w ETOTO – łączny kurs na Francję, Arabię, Argentynę i Portugalię wynosi 11,4! A jeśli wtopisz, to nic takiego, bo w ETOTO dostajesz freebety na strat i 200% bonusu przy wpłacie 

Przypuszczamy, że Marciniak, Danch i Krychowiak przebiegli w tym meczu po 13 kilometrów i wykonali po kilkanaście prób odbiorów. Ostatnie minuty tego spotkania wyglądały jak zgromadzenie publiczne organizowane w polu karnym Polaków. Ale mimo tego naporu Brazylii, mimo wpuszczania kolejnych diamencików na boisko, to i tak Bartosz Białkowski nie musiał przebierać się w strój superbohatera. Golkiper naszej kadry wykazał się może ze trzy, cztery razy. Brazylia napierała, ale nie miała swojego dnia, nie dochodziła do sytuacji strzeleckich. –  Zadecydowała determinacja i wola osiągnięcia czegoś wielkiego, pokonanie Brazylijczyków nie zdarza się przecież zbyt często – mówi Mariusz Sacha.

Kadra po tamtym zwycięstwie była podpompowana mentalnie, ale wyczerpana fizycznie. Nie co dzień ogrywa się Brazylię, ale i nie co dzień gra się godzinę w osłabieniu przeciwko drużynie, której piłka nie odskakuje. Czynnik mentalny mógł być jednak decydujący w starciu ze Stanami Zjednoczonymi. Janczyk (przechrzczony przez komentatora ESPN na „Dzianczyka”) ruszył do prostopadłego podania i sprytnym strzałem pokazał władzom CSKA, że nie te nie myliły się co do jego talentu. Następną dekadą romansów z butelką pokaże jednak, że w Moskwie pomylili się jednak co do jego charakteru.

Niemniej Polska prowadziła już 1:0 z USA. I to nie byli Amerykanie totalnie anonimowi. Mieli przecież Pele ze Stanów, gościa z PA -10 w FM-ie, czyli Freddy’ego Adu. Mieli Michaela Bradleya, który już wtedy miał za sobą przetarcie w piłce seniorskiej. Do tego Danny Szetela, który rozważał grę dla Polski, ale jeszcze w tym 2007 roku zagrał w koszulce USA.

Amerykanie trafiali wszystko jak leciało. Każdy strzał kończył się golem. Szetela głową – w samo okienko, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki. Wkrętka Adu ze skraju pola karnego – cyk, od słupka do bramki. Adu po raz kolejny – i znów same widły. Białkowski tylko patrzył. Globisz: – Są takie mecze, że przeciwnik ma pięć sytuacji i strzela pięć bramek. Tak też się zdarzyło ze Stanami, Adu co uderzył, to wszystko mu wchodziło, łącznie z próbą z niesamowitego kąta. Byli skuteczni, co nie oznacza, że przegraliśmy niezasłużenie. Być może powinniśmy zagrać jeszcze bardziej defensywnie.

Reklama

Mimo tej wysokiej porażki aż 1:6 z grupy udało się wyjść po – tu puszczamy oko do reprezentantów U-20 z trwającego mundialu – remisie z Koreą, który wystarczył biało-czerwonym do awansu. Ale w 1/8 finału nie powtórzył się brazylijski cud. Zresztą drabinka ułożyła się dla naszych reprezentantów najgorzej, jak tylko mogła, bo najpierw dostaliśmy silną Brazylię, a już po wyjściu z grupy trzeba było mierzyć się z bodaj najbardziej ekscytującą kadrą tamtego turnieju. Czyli z Argentyną. Gdy przegląda się skład tamtego zespołu, to właściwie trudno znaleźć gościa, który nie umocował się na dłużej w Europie. Romero, Insua, Fazio, Di Maria, Piatti, Aguero, Gomez, Banega, Yacob… Skończyło się gładkim 1:3. Na liście strzelców – aktualny mistrz Francji Angel di Maria, obecny mistrz Anglii Sergio Aguero i Dawid Janczyk, na ten moment bez klubu.

Argentyna straszy nazwą, ale czy w meczu z Koreą Południową faktycznie są taż takim faworytem? Kurs na ekipę z Azji – 3,95 w ETOTO

Janczyk był bodaj najbardziej porywającym talentem tamtej kadry i też jego sportowy (ale i niestety ten życiowy) upadek jest najbardziej jaskrawy. Karierę przez duże „K” zrobili nieliczni – rezerwowy bramkarz Szczęsny oraz młodszy od reszty na tamtym turnieju Krychowiak. Na zachodzie pograli też wspomniany Białkowski oraz kolejny ławkowicz Tytoń. O Szczęsnym czy Krychowiaku można powiedzieć, że spełnili pokładane w nich nadzieje, a Białkowski i Tytoń też będą mogli o czymś wnukom opowiedzieć.

Wydaje się, że wówczas większą karierę wróżono Arturowi Marciniakowi. Kreatywny pomocnik, mogący grać na kilku pozycjach, inteligentny, bystry na boisku i poza nim. Po turnieju w Lechu nie zaufali mu na tyle, by odnalazł się jako ważna postać tego składaka. Miał zapytania z zagranicy, ale został w Polsce i porywającej kariery nie zrobił. Z Wartą Poznań udało mu się awansować do III do I ligi, granie w piłkę łączy z biznesem, został magistrem po Wyżej Szkole Bankowej.

Pewnie na więcej liczono też w kontekście Patryka Małeckiego, który – podobnie jak Janczyk – dwanaście lat temu imponował motoryką, wybieganiem i lekkością w pojedynkach. Ale czy możemy mówić o zawodniku niespełnionym, skoro ze swoimi ograniczeniami piłkarskimi został trzykrotnym mistrzem Polski?

Z tamtej grupy uformowała się też grupa „solidnych ligowców”. Jarosław Fojut – ponad sto meczów w Ekstraklasie, zagraniczne epizody w Norwegii czy Szkocji. Adam Danch – blisko 300 meczów dla Górnika Zabrze (z czego ponad 200 w Ekstraklasie), dwa spotkania w reprezentacji Polski. Tomasz Cywka – około sto występów w Championship, niezłe sezony w Wiśle, transfer do Lecha. Maciej Dąbrowski – dwa mistrzostwa Polski, Puchar Polski, tytuł obrońcy sezonu. Łukasz Janoszka ponad setka meczów w Ruchu, nieco mniej dla Zagłębia Lubin.

Kolumbia pokazała Polsce miejsce w szeregu. To samo zrobi z Nową Zelandią? Zwycięstwo Kolumbijczyków po kursie 1,95 w ETOTO

Ale to byłoby na tyle. Poza tym – cała ława zawodników, którzy o poważną piłkę seniorską tylko się otarli, albo niedługo po mundialu U-20 wylądowali na aucie, albo problemy ze zdrowiem zmusiły ich do pozawieszania karier. Krzysztof Król nie powtórzył kariery Kamila Glika i powrót z Realu do Polski nie był dla niego trampoliną do mocnej ligi europejskiej. W „Super Expressie” częściej czytaliśmy o nim na stronach z celebrytami niż na stronach o sporcie. Mariusz Sacha czy Adrian Marek pokręcili się trochę po Ekstraklasie i skończyli już kariery. Rączki i Szałka szukać trzeba byłoby z po niższych ligach niemieckich, ale nie mamy jak zweryfikować tego, czy któryś z nich kopie jeszcze gdzieś na szóstym poziomie rozgrywkowym u naszych zachodnich sąsiadów. Strugarek przez problemy ze słuchem (musiał grać ze specjalnym aparatem) zakończył karierę trzy lata po mistrzostwach. Przeszedł operację wszczepiania implantu, zajął się biznesem. Ben Starosta z kolei pojeździł po świecie i został nawet… mistrzem Filipin.

GRZEGORZ KRYCHOWIAK, WOJCIECH SZCZESNY REPREZENTACJA POLSKI U20 PILKA NOZNA - ZGRUPOWANIE, TRENING WLOCLAWEK, 20.06.2006 FOTO LUKASZ GROCHALA / AGENCJA PRZEGLAD SPORTOWY --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Axel Springer Poland

Globisz: – Można powiedzieć, że czterech zrobiło karierę. Szczęsny, Tytoń, Białkowski i Krychowiak. Później jest grupa sześciu zawodników, którzy zaistnieli w polskiej ekstraklasie. Kariera przez mniejsze „k”: Fojut, Danch, Cywka, Małecki, Dąbrowski, Janoszka. Jak dodamy obie grupy, wychodzi 10 piłkarzy. Z przykrością muszę powiedzieć, że 11 pozostałych nie zrobiło kariery, grywali w drugich, trzecich ligach i ślad po nich zaginął. To też między innymi była słabość tej kadry, że poza podstawowymi zawodnikami, druga grupa odbiegała jakością.

A przecież w tamtej kadrze mogli grać jeszcze Maciej Korzym, Adam Marciniak i Kamil Grosicki. Całe trio wykpiło się jednak z wyjazdu. Grosicki myślał wtedy o transferze, Korzym chciał się przygotować z Legią do europejskich pucharów, a Marciniak… obiecał dziewczynie wyjazd na wakacje.

Dzisiejsza kadra Jacka Magiery wynik drużyny sprzed dwunastu lat już wyrównała, choć wyzwanie było nieporównywalnie mniejsze. Pytanie jednak – ilu zawodników z tego zespołu zrobi karierę na miarę Krychowiaka czy Szczęsnego? Ilu zostanie kolejnym Fojutem, Danchem czy Janoszką? A ilu przepadnie gdzieś w otchłani szóstej ligi niemieckiej?

fot. NewsPix

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...