Reklama

Nikt nie jest zadowolony z hiszpańskiej inkwizycji

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2019, 15:11 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dobrym obrazkiem podsumowującym ten sezon w wykonaniu Wisły Płock była radość prezesa Jacka Kruszewskiego, który wraz z ostatnim gwizdkiem meczu z Zagłębiem Sosnowiec, wpadł w ramiona Leszka Ojrzyńskiego i wyciskał go jak syn ojca, po otrzymaniu zajebistego zestawu Lego. Taki kamień spadł z serca jemu, ale i wszystkim związanym z Wisłą, bo wylot do pierwszej ligi byłby katastrofą, szczególnie, jeśli jeszcze w zeszłym sezonie biło się o puchary. Natomiast nie ma wątpliwości: i tak czy siak, ten rok był dla Nafciarzy koszmarny.

Nikt nie jest zadowolony z hiszpańskiej inkwizycji

FABUŁA

Wydawało się, że aż taki fatalny rok nie może się Wiśle przydarzyć. Owszem, odejście Brzęczka do reprezentacji nie było spodziewane, kto mógł wierzyć, że PZPN weźmie trenera z tak mikrym doświadczeniem, ale też Brzęczek nie zostawiał po sobie spalonej ziemi. Trzeba było po prostu nie rujnować tego, co zbudował. Niestety dwóch montażystów – szczególnie ten hiszpański – nie dało rady i całkiem niezły film poszatkowali tak, że koniec był na początku, początek w środku, a główny bohater umarł po napisach. Trudno więc, by krytycy przyjęli to dzieło euforycznie, skoro Wisły przez większą część sezonu po prostu nie dało się oglądać.

OSCAROWA ROLA

Dominik Furman był takim Januszem Traczem tej całej historii. Z jednej strony można mu zarzucać trudny charakter, ale z drugiej, gdyby nie on, nie byłoby czego oglądać. Sześć goli, siedem asyst, jedno kluczowe podanie. Średnia ocen u nas: 5,17, a więc zdecydowanie najwyższa wśród Nafciarzy, gdyż nikt – poza grającym w gruncie rzeczy niewiele spotkań Stevanoviciem – nie dobił nawet do piątki. Ciągnął Furman ten biznes, najbardziej kojarzymy mu mecz z Cracovią, kiedy liderował kolegom w tak trudnych chwilach, jak granie w dziewięciu. Widać było, jak całym sobą chce tego zwycięstwa. Pewnie, te wszystkie pretensje do sędziów, historie z Romanczukiem, były niepotrzebne, ale kto, jak nie Furman, sadzał nas przed telewizory? No właśnie. Plebanii też nie oglądało się dla Tośka.

Reklama

CZARNY CHARAKTER

Semir Stilić, który niestety znów przeszedł na ciemną stronę mocy. W zeszłym sezonie wzór, gość widzący więcej, umiejący więcej od większości ekstraklasowych piłkarzy, w tym… W tym sezonie Bośniak nic nie widział, bo z trybun stadionu w Płocku trudno cokolwiek dostrzec, a Stilić w końcu na nich wylądował, skoro grał tak fatalnie. Nie dał swojej drużynie ani asysty, ani bramki, a przecież przez 365 minut można pokusić się o jakiś konkret. Serio, sześć godzin to nie jest tak krótki czas, by Stilić mógł twierdzić: nie miałem jak się pokazać, ledwo wszedłem na boisko, a sędzia już gwizdnął. Nie, Semir swoje okazje miał, czterokrotnie wychodził w pierwszym składzie na boisko, łapał przyzwoite końcówki, lecz gdy wszyscy zobaczyli, że prędzej wyprzedzi Bolta na 100 metrów niż cokolwiek pomoże zespołowi, zaliczył wieczny zjazd do bazy.

Jakiś dłuższy czas temu zapytaliśmy osoby pracującej w klubie, czy myśli, że ze Stilicia coś jeszcze będzie. Odpowiedziała, że nie sądzi. I cóż, trudno wierzyć, by stać się miało inaczej.

DRUGI PLAN

Pisaliśmy, że Stevanović nie grał zbyt długo, bo 406 minut na murawie to nie jest rekord świata, ale właśnie, w przeciwieństwie do Stilicia, nowy nabytek Wisły potrafił z takiego czasu zrobić użytek. Gol, dwie asysty, do tego parę fajnych, zgrabnych akcji, w których były podopieczny Mourinho (tak, tak) pokazywał bardzo przyzwoity, jak na tę ligę drybling. Był jak Kurski w Miodowych Latach. Wpadał rzadko, ale jak już odwiedził Krawczyka, to zawsze się działo!

MONTAŻ

Reklama

Dariusz Dźwigała – średnia punktów 1,08
Kibu Vicuna – 0,89
Leszek Ojrzyński – 1,89

Widać wyraźnie, kto posprzątał ten bałagan, ale kto też musiał to zrobić rzutem na taśmę, bo Ojrzyński nie miał zbyt wiele czasu. Wisła Płock była krok od katastrofy, aktorzy wychodzili już na scenę, ale nie mieli jeszcze kostiumów, scenariusz leżał upieprzony kawą. Ostatecznie udało się wydukać wszystkie wersy na dopuszczający z minusem, ale co się wszyscy wstydu na jedli, to ich.

MOMENT, W KTÓRYM SCENARZYSTA POPŁYNĄŁ

Nie można zostawiać opieki nad bramką w rękach Daehne i Żynela. No, nie można, to tak, jakby wyjechać na tydzień i poprosić o opiekę nad psem pięciolatka, który mieszka na drugim końcu miasta. Wiadomo, że nie dojedzie. No i Niemiec z Polakiem na swoje mecze często nie dojeżdżali, szczególnie, jeśli rywal zmuszał ich do grania na przedpolu. Dla obu był to najgorszy koszmar, a najbardziej było to widoczne w meczach z Zagłębiem Lubin u siebie (Daehne) i ze Śląskiem na wyjeździe w fazie finałowej (Żynel), kiedy golkiperzy zawalali mecze koncertowo.

DIALOGI, KTÓRE PRZEJDĄ DO KLASYKI

– Wychodzę z założenia, że nazwanie mnie rudym chujem czy kurwą – to było coś w tym rodzaju… Nie trzeba o wszystkim mówić. I tyle – wiadomo kto, o wiadomo jakiej sytuacji.

EFEKTY SPECJALNE

Zachowanie Czarka Stefańczyka była naganne, ale będziemy się upierać: poniósł za wysoką karę.

stefanczyk

NAGRODA NA GALI

Nagrody w kategorii „lewy obrońca roku” nie odbierze Marcin Warcholak.

No i rzeczywiście: nie odebrał.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

0 komentarzy

Loading...