Takie wiadomości moglibyśmy podawać codziennie i nigdy by nam się to nie znudziło. Polska sztafeta kobiet 4×400 metrów wygrała World Relays w Jokohamie! Jeśli ta nazwa nic wam nie mówi, spieszymy wyjaśnić: to niezwykle prestiżowe zawody tylko dla sztafet, piekielnie mocno obsadzone i nie bez powodu nazywane nieoficjalnymi mistrzostwami świata. Dodajmy jeszcze tylko, że wygrana Małgorzaty Hołub-Kowalik, Patrycji Wyciszkiewicz, Anny Kiełbasińskiej i Justyny Święty-Ersetić to niespodzianka.
Pokonanie Amerykanek na dystansie 4 x 400 metrów to coś praktycznie niewykonalnego. Dość powiedzieć, że w historii World Relays zdarzyło się to dzisiaj dokładnie po raz pierwszy! Ba, kiedy dwa lata temu na Bahamach reprezentantki USA zdobywały w tych zawodach pierwsze miejsce, to drugie na mecie Polki wyprzedziły o prawie cztery sekundy. W sprinterskich dystansach taki wynik to przepaść. Zresztą, dwa lata wcześniej było podobnie (ponad trzy sekundy nad reprezentacją Jamajki).
Jeśli pomyślicie, że przesadzamy, że może po prostu Amerykanki mają patent na zawody World Relays, to od razu rzucamy kolejne statystyki. Igrzyska w Rio de Janeiro: złoto, w Londynie: złoto, w Pekinie: złoto, w Atenach: złoto, w Sydney: złoto, w Atlancie: złoto. Żeby odnaleźć ostatnią olimpijską porażkę amerykańskiej sztafety, musimy zajrzeć do Barcelony i igrzysk sprzed ponad ćwierć wieku (drugie miejsce za WNP)!
Ale z drugiej strony – z czym się kojarzy Japonia, oprócz sushi, mangi i cenionych samochodów? Jasne, z regularnie występującymi tam trzęsieniami ziemi. No i co tu dużo gadać, dziś w Jokohamie mieliśmy prawdziwe atletyczne trzęsienie ziemi. Polki, które dwa lata temu w Londynie wywalczyły brąz mistrzostw świata (złoto oczywiście pojechało do USA), teraz, w nieco zmienionym składzie, zagrały faworytkom na nosie i sensacyjnie wyszarpały nieoficjalne mistrzostwo świata.
Aby pokonać Amerykanki, podopieczne trenera Aleksandra Matusińskiego musiały się wspiąć na absolutne wyżyny swoich możliwości. Stąd nie może dziwić fakt, że wykręcone przez nich 3:27,49 to najlepszy tegoroczny czas jakiejkolwiek europejskiej sztafety. Etatowe złote medalistki biły się o zwycięstwo do samego końca i trzeba przyznać, że takie walki to my lubimy oglądać, zwłaszcza z happy endem. Dość powiedzieć, że trzy zawodniczki z ostatnich zmian na metę wpadły niemal jednocześnie. Ostatecznie Polki wyprzedziły Amerykanki o 0,16 sekundy, co jest najmniejszą różnicą decydującą o zwycięstwie w historii World Relays. Dodajmy jeszcze, że Włoszki były gorsze od Amerykanek o zaledwie 0,09.
Poland’s win in the women’s 4x400m brings the USA’s unbeaten streak to an end #IAAFWorldRelays pic.twitter.com/1HZ7pvwA25
— IAAF (@iaaforg) 12 maja 2019
Co tu dużo gadać, Małgorzata, Patrycja, Anna i Justyna po takim pokazie siły, jak w Japonii, z miejsca trzeba traktować, jako murowane kandydatki do medalu na każdej dużej imprezie. W tym – oczywiście – na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich, które, nawiasem mówiąc, też odbędą się w Japonii. Nie mamy nic przeciwko ponownemu trzęsieniu ziemi!
foto: newspix.pl