Szarość. Nijakość. Nuda. To są pierwsze słowa, które przychodzą nam do głowy, gdy myślimy o Milanie Gattuso. Szczególnie tym z ostatnich tygodni. Już nawet bardziej wolelibyśmy oglądać obraz z kamery z ośrodka treningowego Milanello, gdzie wytworzył się niemały burdel. Sprawa Bakayoko, odpadniecie z Coppa Italia i ta coraz odleglejsza, ale i zarazem wymarzona Liga Mistrzów. Ponowne kontuzje Caldary, słabsza forma Piątka i Rino, który swoją nieporadnością nawiązuje do przedszkolaka. I to tego z najmłodszej klasy. Po zwycięstwie Atalanty, Rossoneri musieli pokonać Fiorentinę, aby marzyć o Champions League. Swoje zadanie wykonali.
Jednak to nikogo nie może dziwić. Fiorentina za ponownych rządów Vincenzo Montelli jest po prostu żałosna. Dni, tygodnie mijają i wydaje nam się, że obecnie bardziej prawdopodobna jest wojna międzygalaktyczna niż zwycięstwo Violi. Montella na Artemio Franchi wrócił 10 kwietnia i od tamtego momentu:
– odpadł z Pucharu Włoch
– przegrał cztery na pięć spotkań
– zremisował z Bologną
Tragedia. Jeżeli przez dłuższy czas mówiono, że Fiorentina pod batutą Stefano Piolego pogrążała się w agonii, to co powiedzieć o wynalazku Vincenzo. Dlatego, pomimo meczów z Frosinone i SPAL, Milan miał dzisiaj najłatwiejsze zadanie.
Do tej listy u góry już możemy dopisać: „Sprawił, że Rossoneri wyglądali, jakby umieli grać w piłkę”. Goście stworzyli sobie sporo sytuacji, bardzo aktywny był Suso czy Hakan Calhanoglu, z przodu zasieki defensywnie rozbijał oczywiście Krzysztof Piątek. Jednak ponownie bardzo ważną postacią w Milanie był Tiemoue Bakayoko. Jego statystyki po pierwszej połowie:
– 97% celności podań,
– Pięć na siedem wygranych pojedynków,
– Dwa odbiory.
Jedno musimy paryżaninowi przyznać: jeżeli nie myśli o skandalach, prowokacjach czy laleczce voodoo z facjatą Rino, jest z niego bardzo dobry piłkarz. Dla Gattuso – kluczowy. Odnosimy wrażenie, że dzięki niemu cała defensywa staje się pewniejsza, cała drużyna gra po prostu lepiej. To on zebrał piłkę przy akcji bramkowej. Futbolówka trafiła następnie pod nogi Suso, ten zszedł na lewą nogą i… kończyć nie będziemy, wszyscy wiedzą, na co przyszedł moment. Wspomnimy, że idealnie akcję wykończył Hakan Calhanoglu. Co już jest sporym zaskoczeniem.
Po pierwszych 45 minutach pomyśleliśmy, że ten Milan w końcu wraca na dobre tory, że może coś w tym zespole na nowo zaiskrzyło. Musicie nam uwierzyć nam słowo, to naprawdę wyglądało całkiem obiecująco. I to nie na zasadzie, że tym razem podczas oglądania meczu ekipy Gattuso do wyrywania oczu użylibyśmy specjalistycznych urządzeń zamiast widelca. Do Ajaxu nadal im było daleko.
Nie wykluczamy opcji, w której Bakayoko wbiega do szatni Violi w przerwie i mówi: „Ej, chłopaki, dawajcie, pozamieniamy się koszulkami, będzie śmiesznie”.
I faktycznie, było. Fiorentina zyskała drugie życie, przynajmniej zaczęła biegać, trochę bardziej przeszkadzać i strzelać na bramkę Donnarummy. W 57. minucie o swoim istnieniu przypomniał Kevin Mirallas. Obsłużony przez Luisa Muriela, wbiegł w pole karne, nawinął defensora, ale załadował prosto w bramkarza Milanu. Jednak najlepszą okazję dla podopiecznych Montelli miał… Kessie. Belgijski skrzydłowy wrzucił piłkę w pole karne, tam niefortunnie odbił ją Franck i tylko dobremu refleksowi Gianluigiego Gattuso zawdzięczał dalsze prowadzenie na Artemio Franchi.
Milan wybudził się ze swojej krótkiej drzemki po 65. minucie. Wtedy Suso wyjął swoją zakurzoną różdżkę i ciągnął resztę na swoich plecach. Schodził na swoją lepszą lewą nogę, nie raz zagroził bramce Lafonta, pięknie kręcił obrońcami gospodarzy. Po jednym z ofensywnych wyjść Abate, goście nabili się na kontrę. Federico Chiesa wleciał na pełnej w pole karne, jednak jego cholernie mocne uderzenie dobrze sparował Donnarumma.
Nie bez przyczyny mało miejsca poświęciliśmy Piątkowi. Sporo walczył, biegał, jak zwykle harował jak wół w pressingu i w defensywie, ale nic poza tym. Nijaki występ. Faktem jest, że znów nie dostał pół dobrego podania. Wygrał cztery pojedynki na dziewięć, zanotował jedną stratę. Na kwadrans przed końcem zmienił go Patrick Cutrone.
Milan wygrał i jeżeli nie wyłoży się na SPAL, prawdopodobnie zamelduje się w Lidze Mistrzów. Atalanta, Roma, Inter – wszystkie te zespoły mają o niebo trudniejszy terminarz niż Rossoneri, zatem wszystko zależy od postawy podopiecznych Gattuso. Fiorentiny nie zmiażdżyli, ale może te dwa ostatnie spotkania dadzą im dobrego paliwa na sezonowe ostatki. Oby.
Fiorentina – Milan 0:1 (0:1)
36′ Hakan Calhanoglu (as. Suso)
fot. NewsPix.pl