Chcecie porozmawiać o meczu? Proszę bardzo, możecie przeczytać o nim na Weszło TU, TU, TU, TU, TU, TU, TU, TU, TU i TU, równe, okrągłe dziesięć razy. Ja zapraszam was do tego, by porozmawiać o słowach.Uważam bowiem, że tak jak mecz niezaprzeczalnie przejdzie do historii, tak słowa, które padły po nim, będą niemniej historyczne. Wejdą do kanonu.
Cały pomeczowy wywiad – ten, jak mi się zdaje, pierwszy, na gorąco – z Kloppem w ogóle nie jest wywiadem z Kloppem. To nie jest wywiad z trenerem, który właśnie awansował do Ligi Mistrzów po 4:0, to w ogóle nie jest wywiad ze szkoleniowcem. To rozmowa z rozemocjonowanym kibicem.
Klopp traci kontrolę.
“Jest po dziesiątej, większość dzieci jest najprawdopodobniej w łóżku. Ci chłopcy to pieprzeni giganci inteligencji. To nieprawdopodobne. Nieprawdopodobne. Ukażcie mnie, wlepcie karę jeśli chcecie, nie jestem stąd, nie znam lepszych słów” (dosłownie, żeby nic nie zginęło w tłumaczeniu: “It’s past ten, most of the children are probably in bed. These boys are fucking intelligent giants. I’ts unbelievable. It is unbelievable. Fine me, fine me if you want, I’m not native, I don’t have better word for it”.)
Klopp opowiada tak, jakby nie miał na nic wpływu, ot, bierny widz.
“Zauważyłem tylko piłkę, która frunęła do siatki. Nie wiedziałem nawet kto asystował, kto strzelał, bo to wszystko działo się za szybko. Obejrzałem to dopiero przed chwilą. Co za mądre zagranie… W jednym momencie dwóch piłkarzy złapało połączenie i to wystarczyło. Mój Boże”.(…). “Wygrać jest dostatecznie trudno, ale wygrać wysoko i bez straty bramki? Nie wiem jak oni to zrobili”.
Klopp nie mógł wytrzymać oglądając to co się dzieje.
“To było, ten występ… prawie za dużo. Przytłaczające”.
Klopp przyznaje, że nie wie jak jego bramkarz wybronił niektóre akcje,Klopp stawia ryzykowną tezę, według której wygranie tego meczu jest “naprawdę miłe”. Wreszcie Klopp spytany o decydujący korner łapie się za czapkę i wykonuje bliżej nieokreślony dźwięk.
Od 3:26:
Klopp jest wzorcowym portretem człowieka po brzegi wypełnionego emocjami. W każdym zdaniu podkreśla, że to piłkarze, a nie on, dokonali cudu.
I chce się mu uwierzyć.
Ten facet nie kłamie.
Tak właśnie było.
Ale jednak trudno nie odczuć ciarek, gdy słyszy się, że powiedział im przed meczem:
“Nie sądzę, by było to możliwe, ale ponieważ to wy zagracie, mamy szansę”.
To kapitalne słowa, bo to nie jest żaden kit, żadne sztuczne pompowanie, jedziemy z frajerami, kiełbasy do góry i inne staropolskie frazesy. Każdy może rzucić przed meczem z faworytem garść standardowych słów z almanachu “ZMOTYWUJ SWOICH PIŁKARZY W PIĘĆ MINUT”, które w teorii będą pasować, ale trafić w samo sedno tarczy?
Po pierwsze, jest piekielnie ciężko.
Po drugie, nie doceniamy roli takiego trafienia w dziesiątkę.
Klopp trafił. Nie okłamywał swoich piłkarzy. Gdyby to zrobił, nawet podczas próby motywacji, byłby to błąd. Panie Niemiec, jakie “nie jest tak źle!”, “możemy to zrobić!”? Jesteśmy w czarnej dupie, nie żartuje pan. A tak stwierdził smutną oczywistość, ale zarazem to szczere wyznanie sprawiało, że i druga część, część niezachwianej wiary w nich, jego chłopaków, jego “boys”, była niepodważalną szczerością.
Uwielbiam też jak Klopp mówi o tym dlaczego ten mecz jest istotny wskazując zarazem jego… względną nieistotność. Chaos oryginalny.
“To najlepsza twarz futbolu. Mówiłem wiele razy, że jest wiele znacznie ważniejszych rzeczy na świecie niż piłka nożna. Ale stworzyć razem taką emocjonalną atmosferę… To coś specjalnego. Dzisiaj… to wszystko piłkarze, to wszystko piłkarze, co oni zrobili… Możesz planować to czy tamto, próbować, ale miks potencjału i niesamowitego serca do walki jest… ja czegoś takiego nie widziałem wcześniej. Musisz być strasznie pewny siebie. Byli. To pokazuje co jest możliwe w piłce nożnej”.
Oto trener wchodzący do finału Ligi Mistrzów, po 4:0, po meczu roku, dyskutowanym pod każdą długością i szerokością geograficzną. A jednak znajduje miejsce by powiedzieć, że są sprawy ważniejsze niż piłka nożna, co jest świętą prawdą. Ale to, ze istnieją ważniejsze, nie znaczy, że piłka nie jest zdolna do zrobienia rzeczy obiektywnie ważnych i wielkich. Dla świata pozapiłkarskiego nie zmieniłoby wiele, gdyby awansowała Barca po nudnym 0:1, ale jednak w tym, czego dokonał Liverpool na Anfield, bez trudu może znaleźć się mocna pozapiłkarska inspiracja.
Ogłaszam również, że Jose Mourinho jest najlepszym ekspertem telewizyjnym na świecie. Życzę mu do końca życia bezrobocia trenerskiego, w studiu jest genialny.
“Zwróćcie uwagę, ze Klopp nie mówił o taktyce. Nic wspólnego jego słowa nie miały z taktyką. Powiedział wszystko o harcie ducha, o pragnieniu, o wierze, o komunikacji, o porozumieniu, o empatii pomiędzy drużyną i trybunami. Myślę że wielu trenerów w takim momencie, w takim miejscu, mówiłoby o mistrzowskich posunięciach taktycznych. Nie powiedział, to ja powiem: moim zdaniem to wszystko jego zasługa. Jego odpowiedzialność. Shaqiri i Origi, nie grają wiele. A wchodzą i walczą wspaniale przez dziewięćdziesiąt minut. Wiesz dlaczego? Bo fantastycznie trenują. (…) Mam nadzieję, że Jurgen wygra finał. Przegrał go już, przegrał też Ligę Europy, zasługuje na zwycięstwo. Jego praca jest fantastyczna. Uwielbiam to co robi. Uwielbiam z jakim nastawieniem podchodzi do konferencji prasowych. Z takim samym podchodzi do meczu”.
Oto piekielnie istotny aspekt, o którym czytamy tu między wierszami, a w który musi uzbroić się współczesny trener: inteligencja społeczna.
Możesz mieć najlepszy warsztat, przeczytać wszystkie książki o taktyce, wiedzieć w jaki sposób Pele uczył się dryblingów, a w jaki przewrotek Marcin Mięciel, ale bez inteligencji społecznej nie osiągniesz dziś nic. Bat na zawodników obecnie prawie nie istnieje, w konsekwencji szkoleniowiec stoi między młotem a kowadłem. Z jednej strony musi wymagać, trzymać dyscyplinę, sprawić, żeby zasuwali równo zarówno podczas meczu jak i najnudniejszych zajęć z piłkami lekarskimi. Z drugiej strony musi pozyskać zaufanie, szacunek, sympatię.
Za ludzi, z którymi pracuje, ma – na najwyższym poziomie – milionerów. Autentycznych bogaczy. Pieniądze mogą komuś nie uderzyć do głowy, to prawda, ale jednak często sprawiają, że ego szybuje w okolicach zepsutego teleskopu Hubble. Piłkarze to młodzi ludzie, w większości niedoświadczeni życiowo, na skoki ego podatni. Wybitnie trudne zbiorowisko do zarządzania.
Ten problem jest już zdiagnozowany, media walą w bęben od jakiegoś czasu: ta cholerna piłka nożna zeszła na psy skoro piłkarze rządzą. Nawet Mourinho, kilkanaście lat temu stawiany za wzór wychowywania piłkarzy na swoich żołnierzy narzeka, że kiedyś piłkarz, który uznał się za większego niż klub, zostałby z niego wykopany. Dziś trzeba wokół takiego piłkarza tańczyć.
Najlepsi trenerzy nie mogą tańczyć wokół piłkarzy, nie mogą stać z batem, a jednak w jakiś sposób muszą wyzwolić szacunek, może nawet podziw, by każde ich słowo było łapane w lot. Osiągnięcie tego celu jest trudniejsze niż najbardziej złożona zagadka taktyczna. Inteligencji społecznej nie tak łatwo się też nauczyć, to nie tabliczka mnożenia, ale część osobowości.
Jestem natomiast pewien, że każdy topowy szkoleniowiec ma jej pod dostatkiem. Tutaj dzisiaj często – tak jak wczoraj, w czym zgadzam z dżentelmenami Mourinho i Kloppem – wygrywa się mecze. I wszyscy na szczycie mogą mieć różne spojrzenia na taktykę, trening, ale wszyscy są w inteligencji społeczne mistrzami świata i jeszcze trochę.
Ale zdaje mi się, że Klopp ma jej najwięcej, i jak 4:0 wygrali piłkarze, tak źródło ich determinacji, woli, siły, ducha, serca i dania wątroby szukałbym tam.
Przecież nie znam człowieka, a mam ochotę wziąć się za siebie i zostać piłkarzem Liverpoolu. I wiem, że wy wszyscy też, nawet jak wczoraj kibicowaliście Barcy.
Leszek Milewski
Fot. NewsPix