Reklama

Zagłębie w zabrzańskiej glebie

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2019, 21:08 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jeżeli w meczu, który miał być decydujący w kontekście realnych szans na utrzymanie, kumulujesz w swojej grze wszystko co najgorsze, to znaczy, że jednak na pozostanie nie zasługujesz. Zagłębie Sosnowie rozwiało wątpliwości: na dalszą grę w Ekstraklasie zwyczajnie jest za słabe, choć oczywiście matematyczne szanse jeszcze istnieją.

Zagłębie w zabrzańskiej glebie

W praktyce jest po wszystkim. Górnik Zabrze swojego rywala upokorzył, wytarł nim podłogę, wykręcił i jeszcze raz wytarł. Zwycięstwo 4:0 nie oddaje różnicy, jaka dzieliła obie drużyny. I niech nikogo nie zmyli czerwona kartka dla Patrika Mraza. Gospodarze już do przerwy zdobyli trzy bramki, a jeszcze grając 11 na 11 w słupek po podaniu Waleriana Gwilii strzelił Jesus Jimenez. Później piłkarze Marcina Brosza połączyli pragmatyzm z przyjemnością: chwilami nieco już zwalniali, ale i tak ciągle stwarzali następne sytuacje, co w końcu dało czwartego gola.

Kolejne dwa trafienia zapisał na swoje konto Igor Angulo, walkę o tytuł króla strzelców uznajemy za zakończoną. Na równie duże brawa zasłużył wspomniany Gwilia. To był modelowy występ klasowego dyrygenta środka pola, decydującego o ofensywnej jakości swojego zespołu. Gruzin na papierze ma tylko jedną asystę, jednak nie dajcie się zwieść. Przed przerwą miał wielki udział przy każdej bramce. Pierwsza – jego błyskotliwe zagranie napędziło kontrę. Był tu zresztą faulowany, ale sędzia słusznie puścił grę. Angulo wtedy pojedynku z Kudłą nie wygrał, później Mygas nieporadnie wybił piłkę z linii, lecz nadbiegający Boris Sekulić dopełnił formalności. Druga – to po wrzutce Gwilii w pole karne Jimenez ośmieszył Mateusza Cichockiego i Martina Totha (a może ośmieszyli się sami?) i z ostrego kąta zmieścił piłkę w siatce efektownym uderzeniem od poprzeczki. Trzeci gol był już normalną asystą, po prostopadłym podaniu gruzińskiego pomocnika Angulo wyszedł sam na sam, nie dając się wcześniej przewrócić Tothowi, i spokojnie zrobił swoje.

Z zagrania Gwilii wyszło coś dobrego nawet wtedy, gdy po prostu wywalił się przy wykonywaniu rzutu wolnego – dwa podania kolegów i gola strzelił Kamil Zapolnik. Szkoda, że ze spalonego, bo byłby to hit internetu. Teraz pewnie też będzie, ale na mniejszą skalę.

Reklama

Zagłębie jako tako trzymało się do utraty pierwszego gola, choć i tak było widać, że animuszu ma bardzo mało jak na tak istotne starcie. Po utracie pierwszej bramki goście posypali się od góry do dołu, nie było czego zbierać. Valdas Ivanauskas jeszcze przed przerwą dokonał korekty, za Tomasza Nawotkę wszedł Giorgi Gabedawa. Efekt? Gruzin przy bodajże pierwszym kontakcie z piłkę zanotował stratę przez bardzo złe przyjęcie, co zapoczątkowało błyskawiczną kontrę na 3:0. Sosnowiczanie modelowo się Górnikowi wystawili. Bramki nr 1 i 3 padły po przechwytach na swojej połowie i szybkim rozegraniu, a właśnie to ekipa Marcina Brosza lubi najbardziej.

Beniaminkowi nie wychodziło nic. Jak już w końcu udało się oddać groźny strzał, to Martin Chudy sparował piłkę na poprzeczkę, zaś dobitkę Gabedawy wspaniałą interwencją przed linią bramkową zatrzymał Paweł Bochniewicz.

Tuż przed spotkaniem zdecydowano, że sędzią głównym będzie nie Piotr Lasyk, a Szymon Marciniak. Chciano zapewne uniknąć wszelkich podejrzeń (Lasyk grał z Broszem w Polonii Bytom) – i słusznie. Wyszło jednak na to, że różnica klas była tak duża, iż osoba arbitra nie miałaby dziś znaczenia.

Górnik wygrał czwarty z rzędu mecz i podobnie jak już tylko czysta matematyka daje Zagłębiu szanse na uniknięcie degradacji, tak jedynie w takim kontekście można mówić, że klub z Roosevelta jeszcze nie jest utrzymany. Cztery kolejki do końca, osiem punktów przewagi nad strefą spadkową, konkurenci co chwila będą grali między sobą – nie ma siły, żeby coś tu się zepsuło, nawet gdyby podopieczni Brosza nagle zapomnieli, jak się gra w piłkę.

Zagłębiu Sosnowiec dziękujemy za wiosenne starania, udało się stworzyć kilka świetnych widowisk, ale jeśli ma się w składzie samych parodystów wśród stoperów, a w drugiej linii Lukasa Gressaka, no to nie ma siły. Czas zwijać żagle.

Reklama

[event_results 579747]

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...