Jeżeli ktoś we Wrocławiu do tej pory sądził, że Śląsk ostatnio wywala się na każdej przeszkodzie, bo przepłaconym gwiazdeczkom się nie chce, dziś w niemiły sposób został wyprowadzony z błędu. Piłkarzom WKS-u na pewno się chciało, nie można powiedzieć, że nie, ale Górnik Zabrze był po prostu wyraźnie lepszy. 2:1 dla gości to najniższy wymiar kary.
A przecież wszystko zaczęło się dla gospodarzy cudownie. Przemysławowi Wiśniewskiemu na chwilę odcięło prąd i totalnie bezmyślnie sfaulował Roberta Picha, gdy ten nie miał żadnych szans na dojście do piłki. Młody “Wiśnia” wiosną się ogarnął, kilka razy go pochwaliliśmy, ale tym razem zawalił strasznie. Szymon Marciniak z pomocą VAR-u podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Marcin Robak. Napastnik wrocławian od razu podbiegł do sektora najbardziej zagorzałych kibiców, jakby chciał zademonstrować, jak bardzo jemu i kolegom zależy na dobrych wynikach.
Do “chcieć” nie za bardzo można jednak było dodać “móc”. Górnik nic sobie nie robił z błyskawicznej utraty gola i gdyby nie Jakub Słowik, znacznie szybciej byłoby po sprawie. Bramkarz Śląska długo utrzymywał swój zespół przy życiu, wygrywając sam na sam z Jesusem Jimenezem (świetne podanie Igora Angulo) i właśnie z Angulo (pięknie obsłużył go Szymon Żurkowski). Hiszpański napastnik gości na początku meczu został też zatrzymany przez Mariusza Pawelca, który w ostatniej chwili go zablokował. Pawelec wiosną wystąpił pierwszy raz i ambicja aż z niego kipiała. Chyba tylko do niego, Słowika i może jeszcze Lubambo Musondy – sprawiał tyle problemów Adrianowi Gryszkiewiczowi, że Marcin Brosz rozważał wprowadzenie Daniego Suareza jeszcze przed przerwą – kibice nie będą zgłaszali większych pretensji. Pozostali mniej lub (raczej) bardziej kolejny raz nie podołali zadaniu.
Najmocniej dotyczy to Wojciecha Golli. Stanął on w konkury z Wiśniewskim na najbardziej głupiego karnego, trącając wbiegającego Kamila Zapolnika, który zapewne nic wielkiego nie mógłby zrobić. Angulo pewnie trafił z jedenastu metrów, a potem jak trzeba przymierzył głową po wolnym Waleriana Gwilii. Golla w finalnym momencie znajdował się najbliżej Hiszpana, choć tutaj nie tylko on zawinił. Stoper WKS-u w doliczonym czasie mógł odkupić trochę win, ale na linii jego strzału stanął Wiśniewski i to on zaplusował. Wcześniej ataki gospodarzy wyglądały żałośnie, prędzej Górnik zdobyłby trzecią bramkę.
Śląsk od pewnego czasu jest najsłabszym zespołem ligi jeśli chodzi o formę i jakość piłkarską. Nie widać punktu zaczepienia, że może być lepiej, że karta odwróci się w ciągu paru dni. To czwarta z rzędu porażka, a w ostatnich pięciu meczach udało się strzelić jednego gola – tego dzisiejszego z karnego. WKS ląduje w strefie spadkowej i bez gwałtownej poprawy gry nie widzimy szans, by mógł ją jeszcze opuścić. Górnik natomiast w ciągu kilkunastu dni po raz drugi podbił Wrocław, a ogółem odniósł trzecie z rzędu ligowe zwycięstwo, dzięki czemu przewaga nad “kreską” wynosi już sześć punktów. Zabrzanie jedną nogą są utrzymani.
[event_results 578736]
Fot. newspix.pl