Łaska w futbolu na pstrym koniu jeździ. Jeszcze niedawno widziano w Lechii mocnego kandydata do mistrzostwa Polski, a dziś wielu od ekipy Stokowca się odwróciło, rozstrzygając kwestię Lechia-Legia na korzyść tych drugich, ba, stawiając od gdańszczan wyżej nawet Piasta, mimo że tabela wciąż wskazuje inaczej.
Rzeczywiście, jakieś powody ku temu są. Lechia pierwszy raz w sezonie przegrała dwa mecze z rzędu, pierwszy raz dostała w czapkę u siebie, po kontuzji Araka jeszcze mniej imponuje szerokością kadry, goniąc wynik z Piastem Żukowskim i Filą.
Dlatego wydaje się, że dzisiejszy mecz będzie dla Lechii kluczowy i to z co najmniej dwóch powodów.
Po pierwsze – zanim pogadamy o mistrzostwie – trzeba podkreślić, że wygrana z Pogonią dałaby gdańszczanom przepustkę do Europy. No, do przedpokoju Europy. No, na wycieraczkę Europy. Może dla innych polskich klubów wczesne lato poza granicami naszego kraju jest czymś normalnym i przyjęto by to tam ze wzruszeniem ramionami, to z Lechią sprawy mają się zupełnie inaczej. Gdańszczanie ostatni raz pokazali się światu w 1983 roku, kiedy zebrali po głowie od Juventusu. Oczywiście, to była ładna historia, bo Solidarność, bo prowadzenie ze Starą Damą u siebie 2:1, ale 36 lat w futbolu to – lekko licząc – z pięć epok. Ta nieobecność musi biało-zielonych cholernie boleć, tym bardziej że upokarzana przez nich Arka w derbach, zdążyła na przykład do pucharów awansować i pokazać się jako-tako.
I jeśli Lechia dziś wygra, w końcu dopnie swego. Będzie miała wówczas 12 punktów przewagi nad czwartą Jagiellonią i 15 nad piątą Cracovią. Wtedy – w najkoszmarniejszym razie – Lechia może zająć najgorzej czwarte miejsce. A to da jej Europę, czy to przez Puchar Polski, czy przez ligę, w razie wygranej Jagi na Narodowym.
LECHIA WYGRA W SZCZECINIE? KURS 2.85 W ETOTO
Jednak skoro gdańszczanie wciąż myślą o czymś naprawdę „wow”, z Pogonią też muszą wygrać w kontekście walki o mistrzostwo. W sobotę do Gdańska przyjedzie Legia i trzeba ją podjąć w warunkach meczu o coś. Przy czterech-sześciu punktach przewagi Wojskowych to spotkanie nie będzie miało takiej temperatury, jeśli ekipie Vukovicia zostanie margines bezpieczeństwa. Trzy punkty, jeden? Zupełnie inna rozmowa.
Natomiast Lechia chyba nie ma co liczyć, że pomoże jej Lech i nawet przy dwóch porażkach na początku fazy mistrzowskiej strata wciąż będzie wynosić trzy oczka. Gdy poznaniacy ogrywali u siebie ostatnio Legię 2:0, żyliśmy de facto w innych realiach – piłkarze Lecha nie wiedzieli, że zaraz będą rozgonieni w cholerę, zawodników Legii dusił Sa Pinto. Teraz nie ma Portugalczyka, natomiast w Lechu jest banda do odstrzału. Czy będzie jej się chciało umierać za ból Legii? Mimo wszystko dość wątpliwe, nawet przy jakiejś przedmeczowej motywacji kibiców.
Tak więc: wygrana z Pogonią będzie dla Lechii podwójnie cenna i dlatego jest absolutnie kluczowa. Raz – przyznaje wejściówkę do europejskich eliminacji. Dwa – utrzymuje Lechię w grze o mistrzostwo i daje jej kopa przed meczem z Legią u siebie.
Oczywiście zupełnie innym pytaniem jest to, czy Lechię na tę wygraną stać, czy też może już paskudnie spuchła i wszystkie siły rzuci raczej na Narodowy. Z wypowiedzi piłkarzy wychodzi na to, że ci jeszcze wierzą. Lipski mówi o pewności siebie, która jest wciąż na dobrym poziomie, Kuciak przekonuje, że taką Lechią, jak widział w drugiej połowie meczu z Piastem, chce widzieć zawsze. Rzeczywiście gospodarze potrafili w dziesiątkę odgryzać się przeciwnikowi, mając dwie – trzy bardzo dobre okazje, ale zabrakło skuteczności.
Dziś gdańszczanom wszystko musi zagrać, bo Pogoń w Lubinie pokazała, że tym razem nie chce wybierać plaży przy okazji występów w grupie mistrzowskiej. Chce walczyć. Potrafimy sobie więc wyobrazić łatwiejszego rywala dla Lechii w tym momencie, ale z drugiej strony nie ma co robić z Portowców mocarza i jeśli biało-zieloni znów polegną, pokażą, że na aż wybitny sezon raczej nie są gotowi.
*
Ale jeśli macie dość maratonu z ekstraklasą, oddech zapewnia magazyn Pierwszoligowiec:
Fot. 400mm.pl