Jarrell Miller to największa gwiazda światowego boksu. Oczywiście, nie chodzi nam o umiejętności i status, ale o gabaryty. Niepokonany w 24 walkach Amerykanin zdecydowanie jest zawodnikiem wagi ciężkiej, bo na wagę wnosi ponad 140 kilogramów. Właśnie szykuje się do walki życia z Anthonym Joshuą o trzy pasy mistrza świata. Wszystko wskazuje jednak, że pojedynku nie będzie, bo „Big Baby” właśnie został przyłapany na stosowaniu koksu. Nawiasem mówiąc: po raz kolejny! Sam Joshua uważa, że w jego miejsce powinien teraz wskoczyć… Adam Kownacki.
Millera na pewno kojarzycie, jeśli choć trochę interesujecie się boksem. W czasie swojej wspinaczki w górę wagi ciężkiej brutalnie rozprawił się z dwoma polskimi bokserami. Najpierw półtora roku temu w 9. rundzie pokonał Mariusza Wacha (choć nie bez znaczenia był fakt kontuzji „Wikinga”), potem (nieco ponad pół roku temu) w drugim starciu znokautował Tomasza Adamka, odbierając „Góralowi” resztkę marzeń o podboju wagi ciężkiej.
„Big Baby” dużo gadał i nokautował kolejnych rywali. Taktyka może niezbyt wyrafinowana, ale skuteczna – doprowadziła Millera do walki o mistrzostwo świata. I to – nie byle jakiej, tylko z największą gwiazdą tej kategorii, w dodatku w jego debiucie w USA. Pojedynek o pasy IBF, WBO i WBA zaplanowano na 1 czerwca w nowojorskiej Madison Square Garden. Dziś jednak wszystko stanęło pod znakiem zapytania wielkim jak sam Miller.
Otóż, Amerykanin został przyłapany na stosowaniu środka o nazwie GW1516, który zwiększa siłę i wytrzymałość tlenową, zwłaszcza u osób starszych oraz – uwaga – otyłych. Zabroniona substancja została wykryta w próbce pobranej od Millera 20 marca. Co ważne, Amerykanin sam zgodził się na testy antydopingowe, przeprowadzane przez VADA. To nie błąd: VADA, nie WADA. Ta druga to World Anti Doping Agency, agencja odpowiedzialna za testy choćby na igrzyskach olimpijskich. VADA to Voluntary Anti Doping Association, zapraszana do współpracy między innymi przez promotorów bokserskich, którym zależy na czystości rywalizacji.
Żeby było jeszcze ciekawiej, Miller kilka razy w mediach i na konferencjach prasowych atakował Joshuę i oskarżał go o… stosowanie niedozwolonych środków. Mistrz świata uznał to za „komplement dla mojego poświęcenia, siły i mocnych treningów”. Miller nie przestawał jednak gadać, dopóki, sam nie wpadł na koksie.
– W środowisku bokserskim od początku mówi się, że mięśnie wypracowane przez Joshuę też nie są czyste. Często dochodziły takie głosy z kuluarów, Miller z kolei mówił to głośno. Ale AJ’a nigdy nie złapano za rękę, na ten moment jest więc niewinny. Ale faktycznie, to duża ironia, że tak się to obróciło. Miller był ewenementem. To gość, który ma bardzo dużo mięśni, sam zresztą jest duży, a ma wydolność pięściarza wagi lekkiej i zadaje ponad sto ciosów na rundę. Podobnie zresztą jak Adam Kownacki, z tą różnicą, że – przez sylwetkę Polaka – w jego przypadku nikomu nie przychodzą do głowy takie oskarżenia. Przy Millerze można było mieć wątpliwości czy to połączenie masy mięśniowej z ringową aktywnością i płynnością zadawania ciosów zostało czysto wypracowane – mówi Piotr Momot, zastępca redaktora naczelnego portalu ringpolska.pl
Co ważne: to nie jest jego pierwszy raz. Pięć lat temu, kiedy „Big Baby” był jeszcze kickbokserem, został przyłapany na używaniu metyloheksanoaminy. Wtedy kosztowało go to 9 miesięcy zawieszenia i 2,500 dolarów kary. Teraz koszty będą wielokrotnie wyższe i nie chodzi nawet o prawdopodobnie co najmniej rok zakazu boksowania. Miller za pojedynek z Joshuą miał dostać co najmniej 4,8 mln dolarów (10 razy więcej niż dotychczasowa największa gaża), nie licząc wpływów z pay-per-view w Wielkiej Brytanii i po 1,5 miliona za dwie kolejne walki na platformie DAZN. Teraz wszystko wskazuje na to, że te pieniądze przejdą mu koło nosa.
– Otrzymaliśmy informację od VADA, że znaleziono niedozwolone środki w próbce Millera z 20 marca. Pracujemy ze wszystkimi stronami i wkrótce podamy kolejne szczegóły. AJ wciąż przygotowuje się do walki 1 czerwca w MSG – poinformował na Twitterze jego promotor Eddie Hearn.
Kto w tej sytuacji zaboksuje z Anglikiem? Tego jeszcze nie wiadomo, promotorzy potrzebują czasu na negocjacje. Sam Joshua stwierdził, że w roli zastępcy Millera widzi Luisa Ortiza lub Adama Kownackiego (który, nawiasem mówiąc, jest wielkim przyjacielem „Big Baby”). Polak jednak z tych rozmówi sam się błyskawicznie wypisał. „Mam swój własny plan. Zbyt mało czasu, żeby przygotować się na 1 czerwca” – oświadczył.
„Mam swój własny plan. Zbyt mało czasu, żeby przygotować się na 1 czerwca” – @AKbabyface odpowiada na sugestie, że mógłby zastąpić Millera w walce z Anthony Joshua, 1 czerwca w NYC. SŁUSZNIE. ✌️ pic.twitter.com/Tf4rjAixsV
— przemek garczarczyk (@garnekmedia) 17 kwietnia 2019
– Najbardziej atrakcyjną opcją jest w tym momencie Kubańczyk Luis Ortiz. O tej walce mówiło się od bardzo dawna, kibice jej chcą. Nie wiadomo jednak, czy Ortiz jest w treningu i weźmie ją na sześć tygodni przed. Nie wykluczam też, że będzie to np. Joe Joyce, który już wyraził chęć wejścia do takiej walki. Byłaby to niezła walka, która by się sprzedała, choć zapewne niezbyt długa, bo Joyce ma słabą odporność na ciosy. Joshua na pewno tej walki nie odwoła. Z jednego prostego powodu: wszyscy Brytyjczycy już zarezerwowali sobie hotele i przeloty. Promotorowi Joshuy byłoby głupio to odwoływać i narażać ich na koszty. Oni lecą tam dla niego, niezależnie od tego, z kim się zmierzy – tłumaczy Momot.
– Myślę, że Adam upatrzył sobie walkę z Wilderem, która zresztą została mu obiecana na przełom obecnego i przyszłego roku. Pewnie będzie się trzymał tego planu. Wilder czysto boksersko – choć to również będzie trudna walka – powinien być rywalem bardziej dostępnym dla Kownackiego. Bo Joshua jest świetnie ułożony technicznie, ciężko byłoby dostać się mu do skóry. Wilder za to jest takim ringowym dzikusem, tam Adam ma większe szanse i pewnie zdaje sobie z tego sprawę. Kownacki ma teraz komfort i taką pozycję, że nie musi podejmować decyzji, będąc postawionym pod ścianą. Czeka na Wildera i pewnie się doczeka.
Sam Miller oczywiście nabrał wody w usta i sprawy nie komentuje. Jego promotor oświadczył tylko, że czekają na więcej informacji od VADA, a w międzyczasie Jarrell cały czas trenuje. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że to tylko dobra mina do złej gry i obóz Amerykanina po prostu zastanawia się, czy po tym nokdaunie można się jeszcze podnieść. Pamiętacie, co mówił inny Miller (Leszek), że prawdziwego faceta poznaje się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy? Wygląda na to, że ten Miller i źle zaczął, i źle skończył…
Fot. Newspix.pl