To Lechia Gdańsk jest liderem Ekstraklasy, ale za największe pozytywne zaskoczenie trzeba uznać Piasta Gliwice, który chyba zbiera też najwięcej pochwał. Ale są to pochwały zasłużone. Waldemar Fornalik kolejny raz pokazał, że jeśli da mu się trochę spokoju i czasu, jest w stanie bez rozbijania banku zbudować bardzo dobrą jak na polskie warunki drużynę. Na czym w tym sezonie polega gliwicki fenomen?
Najprościej byłoby odpowiedzieć: na pełnej harmonii. Piast nie ma dziś słabych punktów w swoim składzie (jeszcze jesienią wskazalibyśmy atak), nie można również powiedzieć, że swoją siłę opiera przede wszystkim na rozmachu w ofensywie lub bardzo solidnej defensywie. W obu aspektach jest bowiem co najmniej dobrze. “Piastunki” mają czwarty najlepszy atak po trzydziestu kolejkach (47 goli) i razem z Legią drugą najlepszą defensywę (31 straconych bramek).
W sumie to samo można byłoby powiedzieć o Lechii, ale jest pewna różnica. Gdańszczanie rzadko są chwaleni za styl gry, gliwiczanie wręcz przeciwnie. Liczby wszystko potwierdzają. Piast lubi być przy piłce (53% posiadania, druga średnia w lidze) i nadawać ton grze, Lechia wręcz przeciwnie (47% to trzeci wynik od końca). Piast na 30 meczów tylko cztery razy nie zdobył bramki (po raz pierwszy w 15. kolejce), Lechii zdarzało się to sześciokrotnie, z czego pięć razy padał bezbramkowy remis.
PIAST WYGRA W GDAŃSKU? ETOTO JEGO WYGRANA WYCENIA PO KURSIE 3,45. REMIS – 3,35
Piasta można byłoby więc podsumować, że po prostu fajnie gra w piłkę – a przy tym efektywnie. Efektywna elegancja byłaby najlepszym określeniem. Dowód? Licząc po 29. kolejce wg danych EkstraStats.pl, zespół z Okrzei ma najniższy w lidze procent celnych strzałów na mecz i drugi najgorszy wynik wśród strzałów celnych (być może po 4:0 z Koroną Kielce ta statystyka uległa lekkiej zmianie). Procent bramek w stosunku do strzałów wynosi już jednak 11,41%, co jest szóstym wynikiem w stawce. Nie ma przypadku.
Co jeszcze w liczbach wyróżnia Piasta na tle reszty? Na przykład najniższa w Ekstraklasie liczba żółtych kartek, a przecież trudno byłoby stwierdzić, że Fornalik nie ma w składzie kilku walczaków. Gliwicka ekipa zawsze potrzebuje chwili, żeby się rozkręcić, ale gdy już to zrobi, bardzo trudno ją powstrzymać. Nie przez przypadek ma ona najwięcej bramek zdobywanych w drugich kwadransach obu połów. Do tego wespół z Koroną najczęściej w lidze wykonuje rzuty rożne. Ogólnie stałe fragmenty są groźną bronią Piasta: z kornerów strzelił siedem goli, a aż cztery bezpośrednio z rzutów wolnych, w czym nie ma sobie równych na tle konkurencji. “Piastunki” razem z Lechią najczęściej obejmują prowadzenie – po 20 razy. To bardzo istotne, bo akurat nie mówimy o drużynie mocnej w odrabianiu strat. Rzadko zdarza się, żeby jej rywale pierwsi strzelali (9 razy), ale jeśli już się tak działo, raczej byli górą. W takich przypadkach Piast przegrał sześć razy, dwukrotnie zdołał zremisować i ledwie raz wywalczył komplet punktów. Do przerwy przegrywał 12 razy, raz nie skończyło się to końcową porażką. Gdy już jednak prowadził, w 14 przypadkach na 20 po ostatnim gwizdku cieszył się ze zwycięstwa.
Poniżej jeszcze więcej danych, które wyciągnęliśmy od EkstraStats.pl.
drużynowe statystyki Piasta (stan po 29. kolejce):
średnie posiadanie piłki – 53% (drugie najwyższe)
średnia strzałów na mecz – 12,69 (11. miejsce)
średnia średnich strzałów na mecz – 3,93 (najniższa w lidze)
średnia strzałów niecelnych na mecz – 5,28 (10. miejsce)
średnia strzałów zablokowanych na mecz – 3,48 (drugi najwyższy wynik razem z Koroną)
procent strzałów celnych – 30,98 (drugi najniższy wynik)
procent bramek w stosunku do strzałów – 11,41 (szósty wynik)
średnia rzutów rożnych na mecz – 5,79 (najwyższy wynik razem z Koroną)
średnia spalonych na mecz – 1,79 (10. wynik)
interwencje bramkarza na mecz – 3,07 (ósmy wynik)
średnia fauli na mecz – 14,86 (11. miejsce)
średnia żółtych kartek – 1,48 (najniższa w lidze)
średnia czerwonych kartek – 0,03 (drugi najniższy wynik razem z Wisłą Kraków, Cracovią i Lechią)
drużynowe statystyki Piasta (stan po 30. kolejce):
liczba minut z prowadzeniem w meczu – 956 (2. wynik w lidze)
najefektywniejsze strzelecko kwadranse w meczu: 16.-30. minuta – 13 goli (1. miejsce), 61.-75. minuta – 11 (1. miejsce)
gole strzelone w I połowie – 24 (3. wynik w lidze)
gole strzelone w II połowie – 23 (10. wynik w lidze)
gole tracone w I połowie – 16 (5. najlepszy wynik)
gole tracone w II połowie – 15 (3. najlepszy wynik)
pierwszy strzela – 20 (najlepszy wynik razem z Lechią)
pierwszy traci – 9 (drugi wynik po Lechii)
rzuty karne – 6 (4 strzelone)
gole z rzutów rożnych – 7 (drugi wynik po Lechii i Wiśle Kraków)
gole z rzutów wolnych bezpośrednich – 4 (nr 1 w lidze)
***
Powyższe aspekty to skutki. A co było przyczyną? Przede wszystkim przy Okrzei udało się stworzyć szeroką i mocną kadrę. Na każdej pozycji jest rywalizacja. Niedawno w rozmowie z nami mówił o tym Martin Konczkowski. – Trener Fornalik nieraz wspominał, że ma problem bogactwa już nawet nie tylko w kontekście wyjściowego składu, ale i meczowej osiemnastki – przyznał.
Faktycznie, wiosną zdarzało się, że tylko ze względów sportowych do “osiemnastki” nie łapali się na przykład – mający jesienią bardzo dobre momenty – Mateusz Mak i Aleksander Jagiełło. Ten drugi w przerwie między rundami przedłużył kontrakt. Za ładne oczy go nie dostał, lecz mimo to musiał ustąpić innym, jeszcze lepszym. A taki Gerard Badia w tym roku musi godzić się z rolą zmiennika, choć do zdrowia wrócił już jesienią i jeśli wtedy grał, najczęściej z dobrym skutkiem.
Fornalikowi udało się u wielu swoich podopiecznych wydobyć najlepsze cechy. Kilku z nich eksplodowało formą. W przekroju całego sezonu chociażby Joel Valencia, Patryk Dziczek, Frantisek Plach, Tom Hateley czy Mikkel Kirkeskov. Chyba każdy z nich może powiedzieć, że jak na razie rozgrywa sezon życia. Wiosną z kolei na znacznie wyższe obroty wskoczyli pozyskani latem Piotr Parzyszek (dwa gole w pierwszej rundzie, w drugiej już cztery gole i cztery asysty) oraz Jorge Felix (gol i asysta jesienią, wiosną już cztery bramki i asysta). Ze skorupy średniego ligowca zaczął wychodzić Konczkowski, który w tym roku często się wyróżnia. I tutaj kolejny plus dla Fornalika. Potrafi zmieniać pozycje piłkarzom z korzyścią dla nich i dla drużyny. Valencia zaczął wymiatać, gdy przed sezonem przesunięto go ze skrzydła do środka, Konczkowskiemu zaś posłużyło pójście wyżej i granie na prawej pomocy zamiast na prawej obronie.
Były selekcjoner nie ma również oporów, żeby sadzać na ławce nawet najbardziej zasłużone nazwiska jeśli konkurenci znajdują się w wyższej formie. Przekonuje się o tym Badia, a ostatnio też niezastąpiony wcześniej Tomasz Jodłowiec, który zimą zmagał się z problemami zdrowotnym i w trwającej rundzie najczęściej wchodzi na końcówki. Od początku wystąpił raptem dwukrotnie.
Wielkim atutem Piasta jest rozłożenie akcentów ofensywnych na wielu zawodników. Zespół nie opiera się na formie jednego czy drugiego lidera. Najlepszy strzelec gliwiczan ma tylko sześć goli (Parzyszek). Najlepszy podający uzbierał pięć asyst (Konczkowski). W klasyfikacji kanadyjskiej klubowym liderem jest Parzyszek (10 punktów), podczas gdy na przykład Igor Angulo z Górnika Zabrze zgromadził ponad dwa razy więcej punktów. Wystarczy jednak spojrzeć na tabelę, żeby nie mieć wątpliwości, kto drużynowo lepiej wychodzi. Zawsze w składzie będzie ktoś, kto w danym dniu pociągnie zespół. Jeśli nie Valencia, to Hateley. Innym razem Parzyszek, Felix, Konczkowski lub Dziczek. A najczęściej kilku z nich. Do tego niemal zawsze co najmniej solidny Plach w bramce i być może najlepszy w Ekstraklasie duet stoperów Czerwiński-Sedlar.
Bez wątpienia pomogła stabilizacja składu. W zimowym okienku przyszedł jedynie Paweł Tomczyk z Lecha, który dopiero w minionej kolejce zadebiutował – i to z przytupem. Nikt ważny nie odszedł. Na wypożyczenie do Mielca wysłano Denisa Gojko, a bilet powrotny otrzymał niespełniający oczekiwań Karsten Ayong. Żadna strata. Tak mała aktywność na rynku nie do końca była zamierzona, Fornalik kilka razy mówił wprost, że chciałby zimą wzmocnień z przodu, ale koniec końców dobrze wyszło, bo okrzepli Parzyszek i Felix.
PARZYSZEK WRESZCIE STRZELI WIOSNĄ GOLA NA WYJEŹDZIE? ETOTO ZA JEGO BRAMKĘ W GDAŃSKU PŁACI Z KURSEM 4,25
Do tego wszystkiego należy dodać bardzo dobre przygotowanie fizyczne. Piast w drugiej części rundy jesiennej zdawał się tracić parę (dwa zwycięstwa w dziesięciu ostatnich meczach), ale już wtedy zakładaliśmy, że Fornalik jako przedstawiciel szkoły śp. doktora Jerzego Wielkoszyńskiego zimą bezbłędnie naładuje akumulatory swoich podopiecznych. Tak się stało.
Całość chyba przerosła oczekiwania wszystkich, choć na chwilę mogło się zrobić gorąco. Na inaugurację 2019 roku gliwiczanie przegrali 1:2 z Cracovią i można się było zacząć zastanawiać, czy sam awans do grupy mistrzowskiej nie stanie się zagrożony. Mecz z Lechem okazał się jednak przełomowy. Wszystko wtedy zagrało – zarówno w ofensywie jak i defensywie. Po zasłużonym 4:0 drużyna Fornalika rozpędziła się tak mocno, że do dziś nie wyhamowała i wcale nie jest powiedziane, że w ogóle zwolni.
Na starcie miejsce w pierwszej ósemce zapewne wzięliby tam w ciemno, skoro w poprzednich rozgrywkach utrzymali się dopiero w ostatniej kolejce. Pięć punktów przewagi nad czwartym miejscem sprawia jednak, że obecnie brak awansu do europejskich pucharów musiałby zostać odebrany w Gliwicach jako rozczarowanie. Oczywiście nie oznaczałoby to żadnego trzęsienia ziemi czy rozdzierania szat. Klub z Okrzei ma jedną z najniższych frekwencji w lidze, a presja jest stosunkowo niewielka, ale skoro zaszło się tak daleko, głupio byłoby się potknąć tuż przed szczytem.
To rozważania czysto teoretyczne, bo nie widać przesłanek wskazujących, że taki scenariusz mógłby zostać wcielony w życie. Znacznie więcej wskazuje, iż Piast po prostu pójdzie za ciosem. I wcale nas to nie zmartwi.
Fot. FotoPyk/newspix.pl
***
Martin Konczkowski był gościem w ostatnim wydaniu Weszłopolskich na antenie Weszło FM.