Reklama

Gołe pięści wchodzą do gry. Boks wraca do korzeni?

Kacper Bartosiak

Autor:Kacper Bartosiak

11 kwietnia 2019, 14:13 • 7 min czytania 0 komentarzy

Sporty walki to w ostatnich latach wyjątkowo pojemna kategoria. To już nie tylko rywalizacja boksu z MMA, ale też odradzający się kick-boxing i szereg innych dyscyplin, które na własnych zasadach próbują dochodzić do głosu. Swój kawałek tortu chce wykroić również organizacja Bare Knuckle Fighting Championship, o której po niespełna roku działalności robi się coraz głośniej. Walka na gołe pięści już wkrótce może połączyć ponad podziałami byłych pięściarzy i zawodników MMA. Duża w tym zasługa… Conora McGregora.

Gołe pięści wchodzą do gry. Boks wraca do korzeni?

Paulie Malignaggi (36-8, 7 KO) w boksie zawodowym nigdy nie był specjalnie elektryzującą postacią. Zdobył wprawdzie tytuł mistrza świata w kategorii półśredniej i dał kilka ciekawych walk z czołowymi nazwiskami, ale nie zaliczał się do naprawdę pierwszoligowych gwiazd. Ostatni pojedynek w ringu stoczył w marcu 2017 roku, ale paradoksalnie to właśnie od tego momentu jego nazwisko zaczęło budzić duże emocje.

Oczywiście nie doszło do tego bez przyczyny. Wszystko zaczęło się od sparingów z Conorem McGregorem, który w poszukiwaniu nowych wyzwań (i jeszcze większych pieniędzy) postanowił zawitać do ringu i wymarzył sobie wejście razem z drzwiami. Preferujący techniczny boks Malignaggi został głównym sparingpartnerem Irlandczyka przed pojedynkiem z Floydem Mayweatherem juniorem.

Na początku na temat ich wspólnych sesji pojawiały się jedynie szczątkowe informacje. Pewne było to, że McGregor zadbał o pełen profesjonalizm. Zawodnikom towarzyszył sędzia, który miał zwracać gwiazdorowi MMA uwagę na ewentualne nieprzepisowe przyzwyczajenia z oktagonu. Wokół były też oczywiście kamery i aparaty, które wkrótce wysunęły się na pierwszy plan.

McGregor najpierw opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie Amerykanina na deskach, a potem wrzucił kilkusekundowy klip, na którym jednostronnie go okładał. Malignaggi zareagował z furią i zarzucił Conorowi cyniczną manipulację. Według relacji pięściarza sparingi były o wiele bardziej wyrównane, a zdjęcie z desek to zasługa nieprzepisowych chwytów zawodnika MMA, a nie czystych ciosów.

Reklama

Wszystko miało na celu podbicie zainteresowania przed walką z Mayweatherem, ale na tym się nie skończyło. Niedługo potem Dana White – szef organizacji UFC – wrzucił inny klip, na którym było widać, że Malignaggi zaliczył deski jednak po ciosie przeciwnika. Od tego rozpoczęła się wojna podjazdowa, która ciągnie się w sumie do dziś i coraz bardziej przypomina brazylijską telenowelę. Wielokrotnie spekulowano, że panowie w końcu wyjaśnią wszystko w ringu, jednak Conor po porażce z Mayweatherem wrócił do MMA. Zamiast walki w ringu mamy więc walkę w mediach – dużo nudniejszą i o wiele bardziej przewidywalną.

“Widziałem pojedynek McGregora z Chabibem i trudno mi w tym temacie powiedzieć coś odkrywczego. Potwierdził się wszystko to, o czym od dawna mówię. Nie wiem, jak długo te wszystkie dziwki będą nadal podważać moje słowa. Conor po prostu nie ma jaj ani charakteru i w tej walce dobitnie się to potwierdziło” – grzmiał uradowany Malignaggi po ostatniej porażce Irlandczyka w oktagonie.

Ile uwagi można poświęcić jednej sesji sparingowej? Okazuje się, że dużo, a sprawą rywalizacji obu zawodników zainteresował się podobno Netflix, który szykuje się do trzyodcinkowego serialu dokumentalnego przybliżającego genezę całego konfliktu. Według nieoficjalnych informacji w skład produkcji mają wejść nagrania z wszystkich przesparowanych rund, więc wreszcie definitywnie odpadnie zarzut o manipulowanie materiałem.

Pomiędzy boksem a MMA

Jak ta sytuacja ma się jednak do boksu na gołe pięści? Nazwiska obu tych zawodników coraz częściej powracają w kontekście organizacji Bare Knuckle Fighting Championship, która chce zaproponować nowy-stary rodzaj rozrywki. Malignaggi w marcu 2019 roku ogłosił, że związał się z federacją umową na kilka walk, a jako swoją motywację do dalszego uprawiania sportu wskazał właśnie niezałatwione sprawy z McGregorem.

Reklama

“To oczywiste, że nie dojdzie do naszej walki w MMA. Conor twierdzi, że leżałem podczas naszego sparingu na deskach, ale mimo to nie chce zmierzyć się ze mną w boksie. Wie, że po takiej walce wszyscy zobaczyliby jakim jest leszczem. Wymyśliłem więc, że możemy spotkać się właśnie w tej formule – gdzieś pomiędzy MMA i boksem” – tłumaczył Malignaggi w rozmowie z telewizją CBS.

Nie wszystko jest jednak takie proste. McGregor wciąż jest twarzą projektu UFC i choć regularnie straszy zakończeniem kariery, to raczej trudno to sobie wyobrazić, bo w oktagonie wciąż czekają na niego wielkie pieniądze i wyzwania. Amerykański pięściarz wymyślił sobie jednak, że zbliży się do upragnionej walki bijąc… kolegę Conora. Z projektem BKFC wcześniej związał się Artem Lobov, były zawodnik organizacji UFC, który w MMA przestał rokować już dawno.

Przed debiutancką walką na gołe pięści z Jasonem Knightem Rosjanin został zaatakowany i spoliczkowany przez Malignaggiego. “Następnym razem dostaniesz prawdziwy wpierdol, a nie z liścia jak dziwka!” – zapowiadał wyraźnie wyprowadzony z równowagi pięściarz. Obaj zostali jednak rozdzieleni w porę, a w sobotę Lobov wygrał swój debiut decyzją sędziów. Kilka godzin później ogłoszono, że do starcia byłego zawodnika MMA z pięściarzem dojdzie już 22 czerwca.

Historia walk na gołe pięści jest stara jak sam świat, ale oficjalnie usankcjonowanie organizacji Bare Knuckle Fighting Championship nie było łatwe. Amerykańskie prawo mówi jasno: tego typu starcia są nielegalne i nie są traktowane w sportowych kategoriach. Nie oznacza to oczywiście, że boksu na gołe pięści w USA nie było – wręcz przeciwnie. Znanym ambasadorem tej odmiany szermierki na pięści był w ostatnich latach Bobby Gunn.

W profesjonalnym ringu lepsi od niego okazywali się między innymi Tomasz Adamek i James Toney, ale na gołe pięści nie miał sobie równych. Według różnych źródeł Gunn wygrał ponad 70 walk i żadnej nie przegrał. Niektóre z jego zwycięstw można obejrzeć on-line i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wyglądają jak sceny z filmu “Podziemny Krąg”. Nie ma ringu, zawodników otaczają kibice, a sędzia to jakiś przypadkowy typ w czapce z daszkiem… Naprawdę trzeba się mocno wysilić, by dostrzec w tym jakikolwiek sport.

Pensja do skasowania

David Feldman postanowił to zmienić. Zaczął od nawiązania współpracy z Gunnem, który miał być ambasadorem całego przedsięwzięcia. W 2011 roku panowie zrobili pierwszą galę, która nie była do końca legalna i odbyła się… w starym indiańskim rezerwacie. Zainteresowanie internautów przerosło oczekiwania, a po wszystkim dominowały pozytywne reakcje.

Kilka lat później BKFC działa już w pełni legalnie. Ring przypomina nieco ten bokserski, ale jest kołem, a nie kwadratem. Pięściarzom towarzyszy sędzia, a jeśli nie dojdzie do nokautu, to po pięciu rundach decydują sędziowie punktowi. Dotarcie do tego miejsca nie było łatwe. Feldman próbował wszystkiego i długo walił głową w mur. “Stary, to się nigdy nie uda” – powiedział mu Dana White słysząc o szczegółach pomysłu kilka lat temu. “Do zobaczenia na szczycie” – odparł Feldman.

Mrówczą pracą doprowadził do tego, że 26 stanów w końcu dało mu zielone światło, ale… żaden nie chciał być tym pierwszym. Po długich namowach udało się w Wyoming, a po roku organizacja ma już na koncie 5 gal i kolejne ambitne plany. Ważnym momentem ostatniej było nie tylko zwycięstwo Lobova, ale też to, co wydarzyło się po starciu Rusty’ego Crowdera z Reggiem Barnettem. Ten pierwszy przez większość pojedynku zwyczajnie unikał walki i wyraźnie przegrał na punkty. Publiczność wygwizdała obu zawodników, a potem do gry wkroczył David Feldman.

“Jako Bare Knuckle Fighting Championship jesteśmy nowi na rynku. Podkreślamy na każdym kroku, że zależy nam na akcji, domagamy się tego od naszych zawodników. W ostatniej walce akcji nie było, bo Rusty Crowder wolał uciekać. Dlatego połowę jego wypłaty otrzyma Reggie Barnett. Tak to właśnie robimy – albo walczysz, albo nie dostajesz pieniędzy” – mówił z ringu pomysłodawca projektu przepraszając kibiców.

Tego typu posunięcia kojarzą się bardziej z wrestlingiem niż z poważnym sportem i trudno sobie wyobrazić, by mogły działać na dłuższą metę. Mimo wszystko z boksem na gołe pięści nie ma żartów – wystarczy tylko spojrzeć na twarze Lobova i Knighta. Bobby Gunn przekonuje jednak, że w ciągnącej się od XIX wieku historii tej odmiany boksu nigdy nie było śmiertelnych ofiar.

Czy rzeczywiście to bezpieczniejsza odmiana? Zawodnicy faktycznie nie przyjmują gradu ciosów, a same walki są dużo krótsze. Zdecydowanie częściej zdarzają się rozcięcia, więc uszkodzenia nie odkładają się w czasie tak jak w klasycznym boksie. Być może w ringu będzie mniej zgonów, ale kariera zawodnika BKFC raczej będzie krótka i przepełniona różnego rodzaju drobnymi urazami.

“Kiedy uderzasz gołą pięścią, to nie zawsze musisz robić to z pełną siłą. Ludzie myślą, że to walki jaskiniowców, ale są w tym elementy techniki i strategii” – tłumaczył Paulie Malignaggi. “Gdy wyjdę do ringu w BKFC, to poradzę sobie ze wszystkim, również z tym brudnym boksem. Jeśli chcesz podejść blisko, to musisz sobie poradzić z moją szybkością, która bez rękawic będzie jeszcze większa. Będę trafiał, bo mam precyzję zawodowego pięściarza” – przewiduje były mistrz świata w ringu.

Właściciel organizacji Bare Knuckle Fighting Championship może zacierać ręce, bo angażując dwóch zawodników skończonych w swoich dyscyplinach nieoczekiwanie znalazł się w samym centrum uwagi. O boksie na gołe pięści w kolejnych miesiącach na chwilę zrobi się głośniej, ale w którymś momencie w końcu trzeba będzie zaproponować widzom coś więcej niż show pod publiczkę. Chyba, że na swoich warunkach do gry włączy się Conor McGregor…

KACPER BARTOSIAK

Najnowsze

Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
1
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

0 komentarzy

Loading...