Reklama

Drodzy neapolitańczycy, to jest ten moment

redakcja

Autor:redakcja

11 kwietnia 2019, 16:27 • 5 min czytania 0 komentarzy

W ubiegłym sezonie to była jedna z najsmutniejszych historii. Napoli, klub żyjący od lat w cieniu znienawidzonego Juventusu, ale też Neapol, miasto żyjące od lat w cieniu znienawidzonych miast północy. Wyzywani na większości włoskich stadionów od złodziei i brudasów, wyśmiewani z powodu biedy i wiecznych problemów z utylizacją śmieci, pariasi gdzieś na marginesie dostojnej Italii. I ta właśnie hałastra z barwnym właścicielem klubu, niemniej barwnymi kibolami oraz zaniedbanym stadionem rzuciła rękawice hegemonowi z Turynu. 

Drodzy neapolitańczycy, to jest ten moment

Trudno w obecnych czasach spotkać się w futbolu z tak obsesyjnym podejściem do rozgrywek, jak w przypadku Napoli z ostatnich dwóch lat. Tam naprawdę wszystko schodziło na dalszy plan, puchary, Ligi Mistrzów, Ligi Europy – wszystko nieważne. Liczyła się jedynie detronizacja Juventusu, jedynie zepchnięcie ich z grzędy, do której przyspawali się w 2012 roku. Maurizio Sarri był gotowy na najbardziej szalone rotacje, byle jego wyjściowa “dwunastka” była w pełni sił na mecze ligowe.

REJESTRACJA KONTA W ETOTO – FREEBET ZA 20 ZŁOTYCH! OFERTA POWITALNA POZWALA ZGARNĄĆ ŁĄCZNIE 1040 ZŁOTYCH W BONUSACH!

A sam finisz ligi? Gol Koulibaly’ego w 90. minucie meczu z Juventusem? 20 tysięcy osób witających zespół na lotnisku, tatuaż z datą tego gola, euforia i świętowanie, jakby Scudetto wróciło wreszcie do Neapolu. I bach. Bolesne zakończenie – cztery punkty straty do Starej Damy, świętującej siódme mistrzostwo z rzędu.

Zastanawialiśmy się wówczas: jak spisałoby się Napoli na wszystkich frontach, gdyby nie ich chorobliwa obsesja na punkcie mistrzostwa Włoch? Porażki z Szachtarem, ale przede wszystkim z Feyenoordem i już w Lidze Europy z RB Lipsk były postrzegane jako cena za walkę w pełni sił na własnym podwórku. Podobnie zresztą było z Pucharem Włoch, który oddano już w ćwierćfinale z Atalantą, gdy na ławce odpoczywali Reina, Allan, Jorginho, Mertens i Insigne. Churchill zapewne spuentowałby całość swoim hasłem o hańbie i wojnie, co gorsza dla Neapolu – trudno byłoby z nim dyskutować. Oddano Puchar Włoch, oddano Ligę Mistrzów, oddano Ligę Europy, a mistrzem i tak został Juventus.

Reklama

Ostatnie puchary w gablocie? 2014 rok i trofea za zwycięstwa w Coppa Italia oraz Superpucharze Włoch. Pięciolecie tych triumfów wypada kolejno w maju i grudniu.

Biorąc pod uwagę, że w międzyczasie Napoli ugruntowało pozycję siły numer dwa we włoskiej piłce, przewinęło się przez drużynę mnóstwo utalentowanych zawodników, a w dodatku klub raczej się wzmacniał niż osłabiał – to totalna porażka. Rozwój widać dobrze w liczbie zdobytych punktów – tylko trzy razy w historii Napoli zdobywało ponad 80 punktów w lidze i stało się to w sezonach 2017/18, 2016/17 oraz 2015/16. Przynajmniej 25 zwycięstw? Tym razem cztery sezony. Trzy ostatnie oraz jeden w Serie B.

Argumentów na to, że w ostatnich trzech latach oglądaliśmy być może najlepsze Napoli w historii piłki w tym mieście dałoby się znaleźć więcej. Tym mocniej więc boli absolutnie pusta gablota za czasów tej drużyny.

ARSENAL WYGRYWA W DZISIEJSZYM MECZU LIGI EUROPY? KURS 2,35 W ETOTO!

Dlatego tak ważny staje się dzisiejszy mecz z Arsenalem. Po odpadnięciu z Pucharu Włoch oraz rozstrzygnięciu w Serie A (Juventus ma 20 punktów przewagi na 7 kolejek przed końcem, bardzo prawdopodobne jest oficjalne przyklepanie mistrzostwa jeszcze przed Świętami Wielkiej Nocy), ostatnią szansą na uzupełnienie półki z pucharami jest właśnie Liga Europy. Lekceważona i odpuszczana, dziś może być jedyną okazją, by udowodnić, że nawet w Neapolu da się wnieść w górę jakieś trofeum.

Czy w lidze coś może się wysypać? W teorii tak – wicelider ma 7 punktów przewagi nad Interem, 12 nad Atalantą i Milanem. Możliwy jest scenariusz, w którym Napoli traci drugie miejsce, ale niewykluczone jest nawet wypadnięcie poza miejsce gwarantujące udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Musiałaby jednak nadejść katastrofa: neapolitańczycy mają przed sobą mecze z Chievo oraz Frosinone, outsiderami ligi, w których jakakolwiek strata punktów byłaby sensacją.

Reklama

Dlatego układając listę priorytetów na finisz tego sezonu, Liga Europy powinna awansować o parę miejsc, zwłaszcza, że zazwyczaj zamykała listę.

ARKADIUSZ MILIK Z GOLEM PRZECIW ARSENALOWI? KURS 2,60! A MOŻE CHOCIAŻ UDERZY 3 RAZY NA BRAMKĘ? KURS 2,0!

Nastroje? Średnie. Pomijając już, że wylosowano najtrudniejszego z dostępnych rywali, Napoli ostatnio rozczarowuje. O ile porażkę z Empoli można jeszcze tłumaczyć rotacjami, o tyle remis z Genoą, w dodatku przez godzinę grającą w dziesiątkę, trudno wyjaśnić. Nie po raz pierwszy zresztą neapolitańczykom doskwiera chimeryczność ich drużyny – kryzys i tąpnięcie nastąpiło przecież tuż po efektownym ograniu na wyjeździe AS Romy i rozstrzelaniu na własnym terenie Udinese. Raz zespół funduje swoim kibicom takie ciasteczka jak bomby Mertensa czy Zielińskiego, raz skazuje ich na długie cierpienia, gdy podopieczni Carlo Ancelottiego prezentują zaprzeczenie panującego w Neapolu przez lata sarrismo.

Nieprzewidywalność jest pogłębiana przez mieszanie w taktyce w wykonaniu Napoli – choćby przez sam fakt, że wymieniając Milika na Insigne w roli towarzysza Mertensa z przodu kompletnie zmieniają się role obu napastników. Nie będziemy już wspominać o Piotrze Zielińskim, który choćby z Empoli powrócił do środka pomocy, by za moment znów zawędrować na lewe skrzydło. Oczywiście gdy za Zielińskiego na skrzydło wskakuje Verdi – co miało miejsce z Sassuolo i z Romą – obraz ofensywy również ulega dość drastycznej zmianie.

NAPOLI WZNIESIE W GÓRĘ TROFEUM ZA LIGĘ EUROPY? KURS 4,75!

Pozytywy? Cóż, rewanż u siebie. Napoli na Stadio San Paolo przegrało tylko raz, z Juventusem, podczas gdy Arsenal w delegacji to dopiero 10. siła Premier League z 5 zwycięstwami w 15 meczach. Zanim jednak gorąca atmosfera w Kampanii poniesie piłkarzy, trzeba zagrać na Emirates. Tu zaś Kanonierzy przyszykowali prawdziwą twierdzę – w ostatnich siedmiu domowych spotkaniach strzelili 19 goli, tracąc tylko dwa. Bilans? 7-0-0.

Cel na dzisiaj? Nie przegrać. Potem odkuć się u siebie, a następnie skorzystać z autostrady po Ligę Europy. Nie ma bowiem wątpliwości, że zwycięzca dzisiejszego meczu z automatu stanie się drugim obok Chelsea faworytem do wygrania całej edycji Ligi Europy.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
0
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...