Reklama

Na Lisie do górnej ósemki? Nie polecamy

red6

Autor:red6

06 kwietnia 2019, 20:54 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dość długo nie wiedzieliśmy, jak traktować wynik i grę Białej Gwiazdy w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec. Jedynie wypadek przy pracy? A może rezultat nieobecności w szatni i na boisku Jakuba Błaszczykowskiego i Marcina Wasilewskiego, graczy cholernie ważnych i w formie? Dzisiejszy mecz z Piastem Gliwice trochę pomógł rozwiązać te wątpliwości – gdybyśmy mieli odpowiedzieć po nim, skłanialibyśmy się ku bramce numer jeden. Wisła potrafi grać bez Wasyla oraz Kuby i to nawet z drużynami tak mocnymi i dobrze zorganizowanymi jak ekipa Waldemara Fornalika. 

Na Lisie do górnej ósemki? Nie polecamy

Do zwycięstwa z trzecią aktualnie siłą w lidze zabrakło jej w zasadzie tylko dwóch, choć bardzo istotnych w piłce rzeczy.

Pierwsza: bramkarza.

Mateusz Lis to piłkarz z potencjałem, jesienią miał zarówno dobre chwile (rzadziej), jak i gorsze (częściej), ale chyba każdy fan Białej Gwiazdy przeklina dziś moment, w którym kontuzji doznał Michał Buchalik. Długo wzbraniał się przed tą zmianą Maciej Stolarczyk, ale w końcu i on stracił do elektrycznego Lisa cierpliwość – sęk w tym, że zmiennik rozsypał się po trzydziestu minutach derbów i trzeba było się z byłą jedynką przeprosić.

Dziś Lis zawalił mocniej niż zazwyczaj, bo o ile często nie trzeba było płacić rachunku za jego wpadki, o tyle teraz wrzucamy mu do koszyczka minus dwa punkty (okej, niefortunne określenie, bo pewnie i tak by nie złapał). Najpierw Patryk Dziczek oddał z rzutu wolnego strzał, który nieźle wygląda tylko w statystykach, ale Lis wrzucił go sobie do bramki. Później bramkarz Wisły szukał drugiego gola – na przykład kompletnie nie kontrolował futbolówki przy strzale Konczkowskiego wprost w niego. W końcu w prostej sytuacji wypuścił piłkę z rąk i obrońca musiał się ratować wybiciem za linię końcową. Po kornerze bramkę na wagę remisu strzelił Papadopulos.

Reklama

Nie dajemy jedynki tylko dlatego, że mogło być jeszcze gorzej – Piast wyczuł, że chłopak sobie nie radzi i oddał aż siedem celnych strzałów, więc pięć udało się jakoś obronić.

Druga: skuteczności.

Tego też było sporo. Sławomir Peszko, już w pierwszej fazie meczu, nie trafił na pustą bramkę po podaniu Kolara. Rafał Pietrzak nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za rękę Parzyszka. Savicević z dwunastu metrów walnął jakieś dwanaście metrów nad bramką. Kolar nie wykorzystał sam na sam, gdy fatalnie pomylił się Mokwa. I takie sytuacje moglibyśmy mnożyć. Wisła z jednej strony musi się cieszyć, że miała dziś na boisku Palcicia, który świetnie potrafił się znaleźć, a z drugiej – kuksańca w szczepionkę powinien dostać każdy z wymienionych.

Można wrócić i podsumować to w prosty sposób – Piast, w przeciwieństwie do gospodarzy, miał bramkarza, bo Frantisek Plach odwalił dziś kawał dobrej roboty.

Poza tym był to naprawdę fajny mecz, który do końca trzymał w napięciu (już w doliczonym czasie bliscy gola byli Dziczek i Jodłowiec), ale do tego, że spotkania z udziałem Wisły ogląda się bardzo przyjemniej, już chyba wszyscy się przyzwyczaili. Z tego powodu chcielibyśmy widzieć ją w górnej ósemce, ale Mateusz Lis ma chyba inne plany.

[event_results 574386]

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

PZPN odpowiada Weszło ws. biletów na Puchar Polski! “To był atak botów”

Paweł Paczul
19
PZPN odpowiada Weszło ws. biletów na Puchar Polski! “To był atak botów”

Weszło

Polecane

Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”

Sebastian Warzecha
4
Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”