Reklama

Mecz kolejki mieliśmy w Sosnowcu. Niemożliwe staje się możliwe!

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2019, 23:24 • 3 min czytania 0 komentarzy

Coś czuliśmy w kościach, że w Sosnowcu będzie dziś granie miłe dla oka, ale nie sądziliśmy, że aż tak! Obejrzeliśmy jeden z najbardziej emocjonujących meczów tego sezonu. Oczywiście w sporej mierze złożyły się na to fatalne momenty w defensywie, jednak z naszego punktu widzenia to żaden problem. Co innego dla trenerów czy kibiców. Ci z Krakowa mogli przeklinać na czym świat stoi, gdy oglądali kopanie się po czołach swoich stoperów.

Mecz kolejki mieliśmy w Sosnowcu. Niemożliwe staje się możliwe!

Na to spotkanie w Wiśle nie zdołali się wyleczyć Jakub Błaszczykowski i Marcin Wasilewski. Maciej Sadlok na środku obrony zagrał więc z Lukasem Klemenzem, który w pierwszej połowie po prostu się skompromitował. Wyglądał jak gość przeniesiony żywcem z okręgówki (pozdrawiamy grających w okręgówce). Każdy jego kontakt z piłką pachniał stratą, w rozegraniu był niepewny tak bardzo, jak to tylko możliwe, zapalnik prawie w każdej akcji. Gorzej, że nerwowość kolegi udzieliła się również Sadlokowi, który popełniał najkosztowniejsze błędy. Po jego bezmyślnym kopnięciu do przodu Zagłębie wyprowadziło kontrę na 2:0. Powracający do gry po zawieszeniu Vamara Sanogo precyzyjnie dośrodkował, a ładnie i precyzyjnie strzelił wbiegający Giorgi Gabedawa. Natomiast na początku drugiej połowy Sadlok w niezrozumiały sposób za mocno wypuścił sobie piłkę, co skończyło się stratą. Gabedawa rozegrał z Tomaszen Nawotką, ten podał  w polu karnym do niepilnowanego Żarko Udovicicia i było 3:1.

Przed przerwą bardzo ryzykowne i proste straty notował także Vukan Savicević. Raz nawet tak rozegrał rzut rożny, że gospodarze wyprowadzili kontrę, na szczęście dla “Białej Gwiazdy” zakończoną niecelnym uderzeniem Gabedawy. Savicević jednak znów wykazywał się z przodu, jego dośrodkowania wprowadzały mnóstwo niepokoju do sosnowieckiej defensywy.

Zagłębie miało zwycięstwo na talerzu, ale omal się nie zadławiło. Wisła szybko wyrównała na 3:3 i tutaj przechodzimy do zaćmienia umysłu Giorgiosa Mygasa. Jego podcięcie Sławomira Peszki to modelowy przykład faulu skrajnie naiwnego i nierozważnego, gdy rywal wyraźnie jest szybszy i zdołał odskoczyć. Rafał Pietrzak okazał się pewnym egzekutorem rzutu karnego. Mogło się już nawet wydawać, że beniaminek puchnie i nawet utrzymanie remisu będzie dla niego problemem. Kolejny raz jednak przekonaliśmy się, jak wiele dla Zagłębia znaczą Pawłowski i Udovicić. Stan na teraz: wiosną zespół z Sosnowca zdobył 15 bramek, z czego tylko przy dwóch ktoś z tego duetu nie maczał palców. Pawłowski na papierze nie uzyskał dziś ani gola, ani asysty. To jednak jego strzał na początku dobijał Udovicić i to on kapitalnie wyprowadził Serba na sam na sam, co skończyło się w sumie dość pechowym faulem Burligi. Udovicić dał się dogonić, próbował przekładać piłkę i wydaje się, że by mu uciekła, ale jednak został zahaczony przez Burligę, Jarosław Przybył mógł bez wyrzutów sumienia wskazać na jedenasty metr. Mateusz Możdżeń w poprzedniej kolejce strzelił z karnego na raty, ale dziś od razu nie dał szans bramkarzowi.

Wynik mógł się zmienić jeszcze w trakcie siedmiu doliczonych minut. Trochę szczęścia zabrakło Krzysztofowi Drzazdze, żeby tak przeciąć strzał Peszki, by piłka wylądowała w siatce. Peszko pod nieobecność Błaszczykowskiego wziął na siebie ciężar gry, był najgroźniejszym i najaktywniejszym zawodnikiem Wisły. Poza wywalczonym karnym miał spory udział przy golu na 1:2 (przytomna asysta Drzazgi i formalność dla Marko Kolara). A w ostatniej akcji niepilnowany Udovicić mógł się pokusić o hat-tricka po centrze Pawłowskiego. Zabrakło precyzji.

Reklama

W Sosnowcu coraz bardziej mission impossible staje się possible. Zagłębie odniosło już czwarte wiosenne zwycięstwo, dogoniło Wisłę Płock, a do pokiereszowanej mentalnie Arki Gdynia traci tylko trzy punkty. Valdas Ivanauskas, w środowy wieczór kilka razy wyglądający jak kandydat do zawału, musi liczyć na to, że rywale nadal nie będą znajdowali sposobu na duet Udovicić-Pawłowski, a defensywa jeszcze się ogarnie. Nie zawsze stracenie trzech goli pozostanie bez konsekwencji. Wisła w tym momencie jest siódma, ale ma tyle samo “oczek” co dziewiąta Jagiellonia. Walka o grupę mistrzowską idzie na maczety noże.

[event_results 573730]

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...