Bardzo rzadko zdarza się, żeby ogłaszać odejście trenera tuż przed meczem. Tym bardziej przed tak ważnym meczem. Zbigniew Smółka poprowadzi Arkę przeciwko Lechii, a po spotkaniu – niezależnie od wyniku – pożegna się z klubem.
– Nie chciałem tego robić, parę razy sobie odmawiałem, ale trener Smółka to niezwykle honorowy człowiek. Zdecydowałem się jednak podjąć tę trudną decyzję – dziś trener poprowadzi Arkę ostatni raz. To jest porażka całego naszego klubu, który czekają bardzo poważne zmiany – napisał na Twitterze Dominik Midak. Oryginalny czas na ogłoszenie tak ważnej dla klubu decyzji, przyznajcie sami. Powód? Możemy tylko gdybać, na pewno nie jest tajemnicą, że nastroje wśród kibiców Arki są minorowe. I tak jak podczas ostatnich derbów w Gdyni fani – zirytowani postawą drużyny Leszka Ojrzyńskiego – chcieli wymierzyć sprawiedliwość piłkarzom, próbując przedostać się do holu głównego, tak nie można było wykluczać, że w przypadku niekorzystnego wyniku tym razem skończyłoby się na sporym zamieszaniu.
Więc kto wie – być może właściciel Arki chciał uspokoić nastroje, przed meczem ogłaszając decyzję, która zapadła już wcześniej.
Czy Smółka miał jakiekolwiek argumenty na swoją obronę? Cóż, miał zrobić z Arki drużynę mniej toporną niż ta, którą stworzył Leszek Ojrzyński, a skończyło się na dziurawej defensywie i ofensywie. Ofensywie, która rozmachem przypominała pistolet na wodę.
14. miejsce w tabeli, sześć zwycięstw, osiem remisów, czternaście porażek. Arka jako drużyna przypominająca festiwal tysiąca i jednej straty, raz po raz wspinająca się na Himalaje nieporadności.
Nie, to nie miało prawa wypalić. Był moment, że gdynianie prezentowali przyjemną dla oka piłkę, jasne, ale momenty momentami – obecna Arka do tej z przełomu września i października nawet nie ma podjazdu. Jest bezkofeinowa, wypruta z jakiegokolwiek ciśnienia, z jakichkolwiek emocji. No, i przede wszystkim słabo gra w piłkę, jedenaście meczów bez zwycięstwa nie jest żadnych przypadkiem.
Tym samym Smółka został zwolniony po raz pierwszy w swojej karierze, zaliczając przy okazji bardzo brutalne zderzenie z Ekstraklasą.
Fot. FotoPyk
