Gdyby ktoś nam powiedział jakoś w styczniu, że Jakub Błaszczykowski i Sławomir Peszko będą najlepszymi zawodnikami Wisły Kraków w wygranym 4:0 meczu z Legią Warszawa, to dyskretnie wykręcilibyśmy numer do zakładu w Tworkach i spróbowalibyśmy obezwładnić tego niezrównoważonego osobnika.
Tymczasem dziś Wisła pokazała najlepszy zespołowy występ tej kolejki, wybatożyła mistrzów Polski 4:0 i zagrała tak, że każdy z tych 33 tysięcy widzów pomyśli “cholera, na następne spotkanie Wisełki też muszę przyjść!”.
Przypomnijmy, że jeszcze kwartał z hakiem temu zaśmiewaliśmy się do rozpuku z kolejnych akcji Gangu Olsena. Ale mieliśmy gdzieś z tyłu głowy, że tu chodzi przecież o wielki klub. Klub na tyle wielki, że mający wokół siebie przyjaciół, którzy podali mu kroplówkę i utrzymali przy życiu. Tymczasem w marcu Wisła ma na koncie wygrane derby, strzelenie sześciu goli w Kielcach, zwycięstwo 4:0 nad Legią i miejsce w górnej ósemce. Brzmi jak piękny sen, prawda?
Ale zostawmy już te historie z przejmowaniem klubu. Na piękne oczy Wisła nikogo nie musi w tej lidze brać. Nikt się nad nią nie lituje, nie obchodzi jak z jajkiem i nie podchodzi do meczów z nią jak do psa ze schroniska. “Biała Gwiazda” jest jednak zespołem na tyle niebezpiecznym i drapieżnym (to słowo chyba najlepiej ją określa), że gdy tylko wyniucha słaby punkt rywala, to momentalnie rzuca się na niego i mocno zaciska szczęki.
Rozpędzona Wisła w następnej kolejce gra z Zagłębiem Sosnowiec. Kurs na wiślaków w Etoto wynosi aż 2,55!
Wisła w pierwszej połowie rzuciła się na Legię jak debiutujący bokser – jaka garda, jaka praca nóg, lecimy z sierpami i podbródkowymi! Bang, bang, bang, jedno skrzydło, drugie skrzydło, wrzutka, drybling. Wisła była jak ten kumpel, który w kolorowej koszuli wbija na domówkę, w przedpokoju wali dwie lufy z gospodarzem, w drzwiach do salonu obtańcowuje dwie koleżanki i po chwili wszyscy imprezowicze skupiają swoją uwagę na nich. Legia chciała być jak ten ziomek-inteligent, co to pieprzeniem o religii i polityce próbuje zainteresować przy stole kolejnego naiwniaka.
Druga linia Wisły totalnie zdominowała drugą linię Legii. Basha do świetnej wizji gry dołożył bezpieczną grę w defensywie, Peszko z Błaszczykowski pokazali dlaczego mają razem ~150 meczów w reprezentacji Polski, Savicević poza dwiema drobnymi drzemkami wyglądał jak piłkarz ulepiony z innej gliny. Do tego dorzucamy efektownego i efektywnego Pietrzaka, który – nawet mniejsza o tego pięknego gola z rzutu wolnego – w ofensywie wyglądał dziś imponująco.
Natomiast osobny akapit musimy poświęcić parze Wasilewski-Sadlok. Co oni dzisiaj wyprawiali, to przechodziło pojmowanie “ofiarnej obrony”. Oni byli jak połączenie hokeisty i bramkarza z piłki ręcznej – rzucali się na każdy strzał legionistów. Jeśli komuś się nudzi, to niech policzy ile uderzeń przyjęli na ciało stoperzy gospodarzy, ale podejrzewamy, że wyjdzie suma dwucyfrowa. A do tego każdy z nich dołożył swoje do goli Wisły – Wasilewski maczał palce przy rzucie karnym (piłkę po jego zagraniu dotknął ręką Rocha), a Sadlok popisał się cudowną asystą do Kolara.
Brawo, brawo, brawo. Jeśli Wisła wrzuca piąty bieg, to trudno w tej lidze o drużynę grającą piękniejszą piłkę.
A co do Legii – gdyby Dariusz Mioduski mógłby wysiwieć, to by wysiwiał. A tak może jedynie wyłysieć. Żenująco zagrał Rocha (kapitalny forhend przy golu; szkoda, że legioniści nie grali w tenisa), kompletnie niewidoczny był Szymański, Antolić przedreptał pół meczu, Vesović wyglądał słabo na boku pomocy i na boku obrony, stoperzy nie wiedzieli kogo kryć. Ni krzty pomysłu na to, jak strzelić obok wykonującego wślizg Wasilewskiego, a nie prosto w niego. Jeśli InStat nie kłamie, to legioniści przebiegli dziś raptem 102 kilometry. I nie, nikt z nich nie dostał w pierwszej połowie czerwonej kartki.
Za tydzień rozbita Legia zmierzy się z osłabioną Jagiellonią. To co – może remisik? Kurs w Etoto – 3,50
Tytuł mistrzowski powoli odjeżdża Legii. Po tej kolejce zrobiło się pięć punktów straty do Lechii, ale tu nawet nie chodzi o to, że cyferki w tabeli się nie zgadzają. Tu chodzi o to, że Legia nie była w stanie nawet przez moment przeciwstawić się Wiśle. I choć Wisła grała świetnie, to oczekiwalibyśmy, że jeden z poważniejszych kandydatów do mistrzostwa będzie w stanie rzucić rywalowi wyzwanie. A rzucił jedynie biały ręcznik.
[event_results 572694]