Momentami pachniało ekstraklasą, gdy nasi piłkarze kopali się po czołach nie gorzej niż wesoła banda Adama Nawałki, a wkrótce zapewne jeszcze weselsza ekipa Dariusza Żurawia. Można było znaleźć powody do niepokoju nie tylko wtedy, kiedy jeden z zawodników GKP Targówek brutalnie zaatakował Dominika Grzesiaka, co – jakiś cudem! – nie skończyło się złamaniem. Koniec końców jednak wygraliśmy pewnie, 2:0, tym samym sprawiając, że następny ważny mecz zagramy gdzieś w okolicach sierpnia.
I to w A-klasie, względnie w okręgowym Pucharze Polski, bo do awansu brakuje nam… Nie no, chrzanić skromność – awans mamy niemal pewny. Jeżeli jakimś cudem zaprzepaścilibyśmy tę niewyobrażalną szansę, drużynę należałoby rozwiązać ze skutkiem natychmiastowym, a dwóm afrykańskim zawodnikom – którzy prawdopodobnie przylecą do Polski w ciągu kilku następnych dni – dać na bilet i razem z prezesem odesłać tam, skąd przybyli.
90minut.pl
Mieliśmy grać najtrudniejszy mecz w rundzie, co wydawało się całkowicie uzasadnione, tym bardziej że Targówek jest wiceliderem naszej swoistej Serie B, a i pewnie marzy, żeby nawiązać do dobrych, trzecioligowych czasów. Ma zawodników, którzy co prawda w ekstraklasie nie grali, ale może to i lepiej, w końcu – co momentami, szczególnie w pierwszej połowie, potwierdzaliśmy – jeżeli weźmiesz zawodników z ekstraklasy, będziesz grał jak zawodnicy z ekstraklasy.
I to tacy rodem z sobotnich spektakli z Legnicy, Gdyni czy Kielc.
No bo o ile zaczęliśmy dobrze – wysoko, agresywnie – o tyle z każdą kolejną minutą tempo rozgrywania piłki siadało, a kolidująca z tym spotkaniem typowo wiosenna pogoda wpływała na zawodników obu drużyn usypiająco. Ot, trochę klepania, kilka niegroźnych zrywów gospodarzy, kilka akcji KTS-u, ale ani z tego zagrożenia, ani nawet jakichś typowych dla B-klasy elementów komediowych. Żadnych spektakularnych kiksów, żadnych pudeł przewrotką z pięciu metrów do pustej.
Długo było nudno. Po prostu nudno.
Oczywiście, o klimat dbali kibice. Frekwencja dopisała, na meczu zjawiło się – szacujemy – około 400 fanów. Był głośny doping, była pirotechnika, była zbiórka dla chorego na nowotwór kibica GKP Targówek, więc przyjemne z pożytecznym.
Generalnie był klimacik. Typowy, b-klasowy klimacik.
No, ale wracając do tego, co na boisku. Długo wiało nudą, wydawało się, że piłkarze dopiero co zapoznają się z murawą. Można mówić, że to tanie wymówki i to raczej w stylu Sa Pinto niż Wojciecha Kowalczyka, ale kurczę – wszystkie sparingi graliśmy na sztucznej nawierzchni, boisko na Targówku było wielką niewiadomą. I faktycznie – tu piłka odskoczyła, tam wyszła w aut.
W końcu jednak odskoczyła jednemu z naszych zawodników tak, że zamiast na aucie, wylądowała w polu karnym Targówka. Dobiegł do niej Michał Madej, po czym został powalony na ziemię. Efektem rzut karny i gol na 1:0.
1:0, Michał Madej!!! #ktsweszlo pic.twitter.com/ttZJQ1Lh2J
— KTS Weszło (@KTS_Weszlo) March 31, 2019
W drugiej połowie – już znacznie lepszej, rozgrywanej zdecydowanie spokojniej – podwyższyliśmy prowadzenie. Znów z rzutu karnego, znów za sprawą naszego kapitana, Michała Madeja.
Trochę szkoda, że pod koniec spotkania doszło do bardzo nieciekawego incydentu…
Nietypowa sytuacja. Brutalny atak na piłkarza KTS (noga po ataku na zdjęciu) i czerwona kartka dla zawodnika GKP Targówek. Faulowany piłkarz do brutala mówi "ch… ci w dupe" i też dostaje czerwoną 😂😂😂
Do sędziów nie mamy pretensji, jak zawsze top. pic.twitter.com/dPPJ4Sx0Ri
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) March 31, 2019
… Ale w końcowym rozrachunku, oprócz kontuzji Dominika Grzesiaka, nie mamy powodów do niepokoju. Może nie przekonywaliśmy w ciągu całego spotkania, ale wygraliśmy, powiększając przewagę nad wiceliderem i – jak już zdążyliśmy zaznaczyć – praktycznie zapewniając sobie awans do A-klasy.
Następny ważny mecz w sierpniu, serio!
GKP Targówek – KTS Weszło 0:2