8 maja 2018 roku. Lechia Gdańsk pokonuje na wyjeździe Piasta Gliwice, 2:0 dla gości. Mecz na poziomie gorszym niż żenujący, choć gdańszczanie nie mieli na co grymasić. Tamto zwycięstwo zapewniło im praktycznie utrzymanie, z kolei rywali władowało w rozpaczliwą walkę o ligowy byt do samego końca rozgrywek. Tak, tak – starcie Lechii z Piastem jeszcze niespełna rok temu było meczem na dnie tabeli, a nie na jej szczycie. Obie ekipy już teraz mają na swoich kontach o wiele więcej punktów niż w trzydziestu siedmiu kolejkach ubiegłego sezonu.
“Lechia Gdańsk nie przyjechała do Gliwic zdominować Piasta. Nie narzuciła swojego stylu od pierwszych minut, nie wgniotła siłą gospodarzy w ich pole karne. Nie. Wyglądała dramatycznie. Nie potrafiła zawiązać konkretnej akcji ofensywnej. Gdy okazja do kontry nadarzyła się sama i lechiści wyszli trzech na dwóch, Mladenović zamiast podać i otworzyć drogę do bramki, trafił w Sedlara, próbując jeszcze apelować o odgwizdanie karnego za zagranie ręką. Tak im się ten mecz układał.”
To fragment relacji ze wspomnianego na wstępie spotkania. Wymowny, czyż nie? Rok, nawet niecały, to w ekstraklasowych realiach prawdziwa epoka. Wszystko się może odwrócić o 180 stopni i nie potrzeba do tego nawet kadrowej rewolucji – ostatecznie ten sam Mladenović, który w maju 2018 zagrał kompletny paździerz, teraz uchodzi, nie bez kozery zresztą, za najlepszego lewego obrońcę ligi. Jako ligowy numer dwa na tej pozycji bywa ostatnio wymieniany Kirkeskov z Gliwic. W tamtym meczu z Lechią – solidne trzy na dziesięć, choć nawet tak nędzny występ nie wystarczył wówczas do miana najgorszego piłkarza na placu.
LECHIA POKONA PIASTA? KURS 2.25 W ETOTO!
No dobra – to co się w obu zespołach właściwie zmieniło, sprawiając, że z “walki o spadek” zrobiła się walka o europejskie puchary? Bo coś się przecież zmienić musiało.
Odpowiedź jest prosta: trener.
Takie postawienie sprawy to na pierwszy rzut oka kompletny nonsens. Ostatecznie w majowym spotkaniu drużyną Piasta dowodził przecież Waldemar Fornalik, zatrudniony w Gliwicach we wrześniu 2017 roku. Z kolei w Lechii pierwszym trenerem był ten sam co dziś Piotr Stokowiec, któremu misję uratowania drużyny przed spadkiem powierzono w marcu 2018. Dwaj szkoleniowcy, których pewnie pod koniec bieżącej kampanii będziemy poważnie rozważać w kwestii przyznania nagrody dla trenera sezonu, tak naprawdę dopiero w obecnych rozgrywkach mieli okazję, by poukładać drużyny od początku do końca po swojemu. I po odpowiednio długim czasie widać efekty tej pracy.
Piast pod wodzą Fornalika, choć udało mu się zaklepać koniec końców utrzymanie, generalnie był w minionym sezonie rozczarowaniem, teraz jest zjawiskiem, pozytywną sensacją. Nowa miotła Stokowca też prawie w ogóle nie zadziałała i Lechia na początku jego kadencji notowała seryjne, wstydliwe porażki. Dziś lideruje w tabeli. Naprawdę nie ma w tym przypadku.
Fachowcy dostali pole do popisu. Dostali spokój i zaufanie, więc rewanżują się teraz dobrymi wynikami.
Przede wszystkim obaj – Fornalik i Stokowiec – doskonale łączą zadania związane z odbudową formy u zawodników doświadczonych (bądź dotkniętych delikatnym kryzysem) i wprowadzaniem do składu piłkarzy młodych. To naprawdę może się podobać, jest robione z zamysłem. Szkoleniowiec Lechii nie tylko odbudował wspomnianego już Mladenovicia, ale i wielu innym zawodnikom dodał animuszu. Daniel Łukasik pod jego kierownictwem wygląda jak rasowa szóstka, rozbija przeciwników w środkowej strefie, a nawet zaczął do tego dorzucać akcenty w ofensywie. Dusan Kuciak znowu wygrywa Lechii mecze, Flavio Paixao doskonale się sprawdza w roli kapitana i przywódcy zespołu.
Nawet duet stoperów, czyli para Augystyn – Nalepa, choć jeszcze rok temu mogła uchodzić za najbardziej pokraczną w całej Ekstraklasie, teraz gwarantuje określony poziom. Błędy nadal się zdarzają i pewnie Stokowiec by się nie obraził na dodatkową opcję na tej pozycji, lecz jest znacznie lepiej niż było. A równolegle skrzydła w zespole rozwijają nieopierzeni Fila i Makowski, kwestią czasu wydaje się być zagraniczny transfer Haraslina. Efektowna wyliczanka.
REMIS W STARCIU LECHII Z PIASTEM? KURS 3.45 W ETOTO!
Analogicznie sytuacja wygląda w Gliwicach. Z jednej strony Waldemar Fornalik uczynił z Jakuba Czerwińskiego najlepszego stopera w lidze, a Piotrowi Parzyszkowi przypomniał, że może on być całkiem przyzwoitym strzelcem na poziomie Ekstraklasy. Z drugiej zaś strony tacy zawodnicy jak Patryk Dziczek coraz głośniej upominają się o uwagę w kontekście dyskusji o najbardziej utalentowanych młodych piłkarzach w naszym kraju.
Do tego dochodzą celne wzmocnienia. Wpływ obu trenerów na kształt polityki transferowej jest zapewne ograniczony, ale kiedy Fornalik i Stokowiec już nalegają na ściągnięcie jakiegoś zawodnika, to zwykle jest to dobry pomysł.
fot. Transfermarkt
Co charakterystyczne – w obu zespołach w gruncie rzeczy niewiele się na przestrzeni ostatnich miesięcy zmieniało taktycznie. Stokowiec wchodził do Lechii kompletnie zdezorganizowanej w tym względzie – jego poprzednik, owiany złą sławą Adam Owen, miotał się między koncepcjami. Raz próbował gry trójką z tyłu, nawiązując do formacji preferowanej przez Piotra Nowaka, innym razem starał się wykombinować coś po swojemu, lecz efekt był równie beznadziejny. Obecny szkoleniowiec biało-zielonych trafił do zespołu z wizją gry swojej drużyny gotową w głowie i widać w jego decyzjach konsekwencję.
Lechia gra tak, jak Stokowiec chce, żeby grała. Nawet jeżeli nie zawsze wychodzi z tego miły oku efekt, bo lider przecież notuje wiele spotkań raczej nieatrakcyjny. Jednak zawsze z aprobatą patrzymy, gdy w naszej lidze ktoś wymyśli sobie coś więcej niż kultowa gra “na chaos”.
Czwórka z tyłu, dwóch pomocników ogarniętych w odbiorze piłki, dynamit na skrzydłach, dobrze grający głową napastnik. W trakcie meczu Lechia jest rzecz jasna elastyczna – gdy trzeba przeciwnikowi władować bramkę, potrafi go totalnie stłamsić. Gdy wynik jest korzystny, gdańszczanie koncentrują się na destrukcji i kontratakach. Czasem aż za bardzo. Tak czy owak – widać w tym wszystkim pomysł i da się odczuć stabilizację. Podobnie jest w przypadku Fornalika i Piasta. Gliwicka drużyna niekiedy wychodzi z duetem napastników, innym razem z jednym graczem na szpicy, ale zagęszczonym środkiem pola. Niemniej – zawsze wiemy, czego się można po tym zespole spodziewać. Wiemy, że atutem będzie ofensywna gra bocznych obrońców, że trzeba uważać na snajpera zaczajonego między stoperami, że w środku pola gliwiczanie spróbują postawić zaporę nie do przejścia.
PIAST OGRA LECHIĘ? KURS 3.60 W ETOTO!
Czy Piast i Lechia grają pięknie? Pewnie nie, noty za styl prędzej byśmy przyznali w tym sezonie krakowskiej Wiśle w momentach jej największej hossy, może nawet Pogoni Szczecin. Ale skuteczności Fornalikowi i Stokowcowi nie można odmówić. Jak widać prostymi środkami da się w stosunkowo krótkim czasie wdrapać z ligowego dna na sam szczyt stawki.
***
O sprawach gliwickich i nie tylko rozmawiamy w audycji “Gryfny Szpil” na falach Weszło FM:
fot. newspix.pl