Marzena Sarapata czuje się pokrzywdzona i chce pieniędzy. Niestety dla niej, Wisła Kraków też czuje się pokrzywdzona i też chce pieniędzy. Dlatego wytworzył się piękny trójkącik: była prezes klubu żąda 250 000 od Weszło oraz Krzysztofa Stanowskiego, natomiast Wisła Kraków żąda 523 000 złotych od Sarapaty.
W największym skrócie, Marzena Sarapata uważa, że wszystko co Krzysztof Stanowski napisał na temat sytuacji w Wiśle Kraków godzi w jej dobre imię i sprawia, że nie jest w stanie zarabiać jako radca prawny. Dodatkowo to przez Krzysztofa Stanowskiego – na skutek jego publikacji – dzisiaj otrzymuje liczne pogróżki i obawia się o życie swoje oraz swoich bliskich. Zarzuca brak staranności, ponieważ w tekście nie mam jej wypowiedzi (przede wszystkim chodzi o artykuł JAK OKRADANO I JAK RATOWANO WISŁĘ KRAKÓW – KLIKNIJ), ale przecież skąd miałyby być, skoro pani Sarapata nie odbierała telefonu, a od miesięcy nie udzieliła żadnej wypowiedzi jakiemukolwiek medium na temat Wisły i swojej działalności? Domaga się usunięcia zdań, ile to zarobiła w Wiśle przez ostatni rok, z gangsterami też nie miała nigdy do czynienia, na szkodę spółki w żaden sposób nie działała.
Jako że trochę inaczej widzimy tę sytuację to oczywiście ani zgodnie z żądaniem nie możemy zamieścić przeprosin, ani też nie wpłacimy 250 000 złotych, bo nawet gdybyśmy mieli luźne ćwierć bańki to wolelibyśmy przeznaczyć je na naklejki Panini. Sąd chyba będzie rzeczywiście najlepszym miejscem, by prześwietlić całą tę sytuację.
Niestety dla pani Sarapaty, aktualnie Wisła Kraków chyba nie jest jej fanką, ponieważ domaga się od niej jeszcze większej sumy: chce przeszło pół miliona złotych. Klub stoi na stanowisku, że podwyżka dla Marzeny Sarapaty była przyznana z pominięciem procedur i teraz musi ona oddać większość pieniędzy, jakie zarobiła przez ostatni rok. Wydaje się, że najciekawsze widowiska będą miały miejsce nie na boiskach, ale przed krakowskimi sadami. Ewentualne rozprawy będziemy oczywiście na bieżąco relacjonować.
KRZYSZTOF STANOWSKI
fot.400mm.pl