Szczęsny, Glik, Krychowiak, Lewandowski i wchodzący z ławki Błaszczykowski. To ich możemy po dzisiejszym wieczorze ocenić pozytywnie, by nie powiedzieć wprost – to oni uchronili nas przed kompromitacją.
WOJCIECH SZCZĘSNY – 6
Jeśli liczył na spokojny wieczór, to się zaskoczył. Już chwilę po starcie meczu jego czujność sprawdził Gutkovskis (dobrze odbił do boku). Wykazał się doświadczeniem, gdy Karasauskas wbiegał z lewej strony – odpowiednio go wyczekał, czym ułatwił sobie robotę (Łotysz uderzył prosto w niego). Nie popełnił żadnego błędu, jako jedyny z formacji defensywnej ustrzegł się nerwowości.
TOMASZ KĘDZIORA – 2
Wszyscy zwolennicy pomysłu „sprawdźmy Gumnego” mogą zbić sobie piątkę. Kędziora był najsłabszy na boisku. Dwukrotnie pokazywał bezradność powstrzymując uciekających rywali rozpaczliwymi faulami. To jego stroną – po ewidentnym spóźnieniu! – sam na sam wyszedł w drugiej połowie Karasauskas. Temu samemu Karasauskasowi pozwolił przed zmianą stron jak gdyby nigdy nic wbiec w pole karne – tylko brakom w wykończeniu Łotysza Kędziora zawdzięcza to, że jego konta nie obciąża żadna stracona bramka. Na plus możemy zaliczyć jedynie fakt, że udały mu się dwie-trzy wrzutki, ale… jeśli wiatrak potrafi zrobić z ciebie łotewski skrzydłowy, taki plus to żaden plus.
KAMIL GLIK – 6
Nie ustrzegł się nerwowości. W jednej z akcji w kompromitujący sposób się poślizgnął, dzięki czemu na przebój pobiegł Rakels – a że Rakels jest Rakelsem, nic z tej sytuacji nie zrobił. Czasami nie wiedział jak rozegrać i grał bezsensowną lagę do przodu. Ale w grze Glika trzeba dostrzec też niewątpliwe plusy – to on przerwał bardzo groźną kontrę w drugiej połowie, to on wreszcie strzelił gola na 2:0. No i w przekroju całego meczu był najpewniejszy z całego bloku defensywnego.
MICHAŁ PAZDAN – 4
Kilka nerwowych zagrań, kilka udanych interwencji. Ani nie można zarzucić mu kardynalnych błędów, ani nie da się jakoś szczególnie wyróżnić. Proste błędy mu się jednak przytrafiły, więc ze względu na klasę rywala musimy obniżyć notę.
ARKADIUSZ RECA – 4
Już samo powołanie Recy budziło wątpliwości, w meczach Serie A rozegrał w tym sezonie jedynie 18 minut więcej niż ktokolwiek z redakcji Weszło. Jeśli w wystawieniu go mielibyśmy szukać logiki, znaleźlibyśmy ją w lewej nodze, która w meczu z takim rywalem jak Łotwa mogła okazać się kluczowa – wiadomo było, że czeka nas granie w ataku pozycyjnym, więc potrzeba było kogoś z dobrą wrzutką właśnie z lewej nogi (czego nie mieli ani Jędrzejczyk, ani Gumny). Koniec końców wyszło na Brzęczka – to po asyście Recy (naprawdę dobra wrzutka, w tempo, z idealnym wyczuciem) padła otwierająca bramka. Patrząc jednak na mecz szerzej, ciężko ocenić go pozytywnie. Zdarzały mu się wrzutki do nikogo, współpraca z Grosikiem układała się średnio, były też błędy w defensywie.
GRZEGORZ KRYCHOWIAK – 6
Był na cenzurowanym. W obliczu słabszych meczów w reprezentacji, wielu domagało się szansy dla Szymona Żurkowskiego. Doświadczony pomocnik jednak się obronił. To on był najlepszym zawodnikiem w pierwszej połowie, gdy zanotował dwa bardzo ważne odbiory i omal nie zaliczył asysty (świetne podanie do Lewandowskiego, Steinbors wykazał się jednak refleksem). W drugiej połowie znów pomógł w ofensywie – to po jego wrzutce główkował Grosicki (znów kapitalnie Steinbors). Całkiem nieźle wychodziły mu przerzuty.
MATEUSZ KLICH – 2
Nie będzie wspominał tego zgrupowania najlepiej. Z Austrią taki sobie, dziś bardzo słaby. Jeśli do kogoś trzeba mieć pretensje za brak kreatywności, to właśnie do Klicha. Zdarzały mu się podania bez sensu (za mocne albo do przeciwników), ale największym zarzutem jest – po prostu – brak pomysłu, jak rozgryźć Łotyszy. Wymowne, że został zmieniony jako pierwszy.
KAMIL GROSICKI – 4
Jak zwykle – szarpał. Oddał groźny strzał głową, który znakomicie obronił Steinbors. Dobrze wypatrzył w polu karnym Lewego, zagrywając mu piłkę po ziemi, w drugie tempo. Oddał też strzał na krótki słupek, który nie sprawił większych problemów bramkarzowi Arki Gdynia. Ale znów zdarzyło mu się sporo niedokładności, nerwowości, wrzutek, które nie minęły pierwszego rywala. No i na jego barkach też spoczywa odpowiedzialność za to, że współpraca z Recą była taka sobie.
PIOTR ZIELIŃSKI – 3
Niewykluczone, że pierwsze 45 minut było najgorszą połową Zielińskiego w reprezentacji. Zagraniem-symbolem tej połówki było przyjęcie piłki, podczas którego ta odskoczyła „Zielkowi” i wyszła na aut. Zdarzyło mu się podawać do wyimaginowanego kolegi z drużyny (czytaj – do nikogo). W jednej z sytuacji mógł wycofać do Grosickiego albo wrzucać w pole karne do jednego z dwóch kolegów, ale wybrał strzał i… skiksował. Mocno pracował na notę 1. W drugiej połowie na szczęście się ogarnął i to on dawał sygnał do bardziej wzmożonych ataków. Zdarzały mu się przechwyty, przyśpieszające podania, wywalczanie rzutów wolnych. Druga połowa na piątkę, a że mecz trwa 90 minut – wypada wyciągnąć średnią.
ROBERT LEWANDOWSKI – 6
Gdy gramy na Narodowym, można w ciemno stawiać gola Lewandowskiego. Ósme trafienie kapitana z rzędu. Kapitana, który był naszym zdecydowanie najbardziej aktywnym piłkarzem w ofensywie. To on jako pierwszy postraszył, kopnął z dystansu, lecz strzał zszedł mu ze stopy. Później w nieoczywistej sytuacji na skraju pola karnego wymyślił podkręcony strzał po długim roku i trafił w słupek. Świetnie opanował piłkę po podaniu Krychowiaka (Steinbors wybronił). Wypuścił Piątka na dogodną okazję. No i wreszcie – to on przełamał impas trafiając do siatki, deklasując rywala w powietrzu. Na minus dwa rzuty wolne, po których nie było blisko nawet światła bramki. Na siódemkę zbyt mało, ale dopisujemy do noty wirtualny plusik.
KRZYSZTOF PIĄTEK – 4
To nie był ten Piątek, któremu strzelanie bramek przychodzi z dziecinną łatwością. Trzykrotnie próbował głową – raz niecelnie, raz z łatwością strzał złapał Steinbors, za trzecim razem bramkarz musiał się wysilić, ale dał radę. Nie poradził sobie za to wtedy, gdy Piątek położył go w polu karnym – kąt był jednak zbyt ostry, by traktować strzał w boczną siatkę w kategoriach blamażu. Niewykluczone, że był faulowany w polu karnym w pierwszej połowie – kontakt z jego nogą był, wyłożył się bez większego teatru. Sędzia nie dopatrzył się złamania przepisów.
JAKUB BŁASZCZYKOWSKI – 6
Dobra zmiana. Wprowadził w nasze szeregi spokój i zaliczył asystę – to on dośrodkowywał z rzutu rożnego, po którym głową strzelił Glik. Ma na swoim koncie sporo udanych zagrań do przodu.
PRZEMYSŁAW FRANKOWSKI – 2
Mógł szybko zaznaczyć swoją obecność, ale… z dwóch metrów skiksował. Niby trafił w bramkę, ale cholera – można było skierować piłkę do siatki na sto sposobów, wybrał akurat taki, który był w zasięgu ramion będącego na straconej pozycji Steinborsa.
ARKADIUSZ MILIK – bez oceny
Grał zbyt krótko.
Fot. FotoPyK