Szybko. Zaskakująco szybko (chyba) zakończyła się ta sprawa, biorąc pod uwagę, jak wiele emocji towarzyszyło słownym przepychankom między Tarasem Romanczukiem z Jagiellonii a Dominikiem Furmanem z Wisły Płock podczas sobotniego meczu tych drużyn. Ukrainiec miał zostać nazwany „banderowcem”, w tle pojawiła się Komisja Ligi, policja, siłą rzeczy tematem zainteresowały się media. Było coraz goręcej i nagle dostajemy… wspólne oświadczenie obu zawodników.
Pojawiło się ono na oficjalnej stronie PZPN. Cytujemy je w całości:
Podczas ostatniego meczu ligowego Jagiellonia Białystok – Wisła Płock doszło do ubolewania godnego incydentu z naszym udziałem. W spotkaniu tym nie brakowało twardej walki na boisku, a przy okazji wywiązała się nasza niepotrzebna „bitwa na słowa”. Niestety padły wyrażenia, które nigdy nie powinny paść… Oczywiście, każdy kto grał w piłkę nożną (nawet na najniższym poziomie), wie jak trudno zapanować nad emocjami, zwłaszcza tymi złymi, niegodnymi szanującego się sportowca.
W związku z tym chcielibyśmy przeprosić wszystkich tych, którzy obserwowali ten mecz i całą polską rodzinę piłkarską. Zdajemy sobie sprawę, jak złe wrażenie wywołała nasza „dyskusja”. Wyjaśniliśmy to między sobą i podaliśmy (na razie wirtualnie) sobie ręce.
Jesteśmy piłkarzami od lat, gramy w ekstraklasie i dobrze wiemy, że na naszej postawie wzoruje się wielu młodych adeptów piłki. Nie możemy dawać takiego przykładu. Jeszcze nieraz zagramy przeciwko sobie – jak zwykle ofiarnie i ambitnie. Ale obiecujemy, że do takich incydentów, jak ten w Białymstoku z naszym udziałem, już nie dojdzie.
Ktoś kiedyś powiedział, że futbol jest grą błędów. Dobrze o tym wiemy, chcemy szczerze przyznać się do błędów, naprawić je, przeprosić wszystkich zainteresowanych i wybaczyć sobie wzajemnie.
Łączy Nas Piłka!
Gołym okiem widać, że sami tego nie pisali. Z tego, co słyszymy w kuluarach, była to inicjatywa PZPN. Zapewne też piłkarze odczuli presję w swoich klubach, żeby jak najszybciej załatwić tę sprawę i oczyścić atmosferę. Jagiellonia walczy o mistrzostwo, Wisła Płock o utrzymanie i takie dodatkowe atrakcje są teraz ostatnią potrzebną rzeczą.
Trudno nam uwierzyć, że Romanczuk sam z siebie w ciągu trzech dni (jeszcze w poniedziałek, już na chłodno, potwierdzał u nas w Weszłopolskich, że więcej ręki Furmanowi nie poda), zmienił zdanie o 180 stopni przy tak emocjonalnej kwestii. Być może jednak okazało się, że czytając z ruchu ust nie da się niczego pomocnikowi „Nafciarzy” udowodnić (na początku zapowiadano to jako pewniak), więc zostało klasyczne słowo przeciwko słowu. No i powstał problem, jak to wyjaśnić opinii publicznej. Oświadczenie przynajmniej częściowo rozwiązuje problem.
Wychodzi zatem, że obaj mają swoje na sumieniu, skoro wzajemnie się przepraszają. Gdyby jeden lub drugi miał pełne przekonanie, że wina leży wyłącznie po drugiej stronie, pewnie by się na coś takiego nie zdecydował.
I w sumie dobrze, że tak to się kończy, ale po fakcie należy stwierdzić, że sprawa niepotrzebnie wyszła na zewnątrz. Najpierw należało uzyskać pewność, że będzie materiał dowodowy i ewentualnie dopiero potem oskarżać. A tak jednak wizerunkowo więcej traci Romanczuk niż Furman – nawet jeśli jego zarzuty nie były wyssane z palca.
Fot. FotoPyk