W Miedzi Legnica pojawi się jeszcze jedna iskra i dojdzie do pożaru. Beniaminek w pierwszych dwóch wiosennych meczach wypadł fatalnie, sprezentował rywalom sześć goli i za chwilę może wylądować w strefie spadkowej, z której w aktualnej formie już się nie wygrzebie. W klubie próbują temu zaradzić i ściągają kolejnego stopera. Swoją przeszłością nie odstrasza, ale akurat w przypadku Miedzi to żaden prognostyk.
Żaden, bo z dobrym CV przychodził również Fran Cruz i okazał się transferowym nieporozumieniem. Opinię solidnego środkowego obrońcy z ligi chorwackiej ma z kolei sprowadzony kilka tygodni wcześniej Bożo Musa, lecz na razie niczego w grze legnickiej drużyny nie odmienił.
Zajmijmy się jednak bohaterem tekstu. Miedź do końca sezonu wypożyczyła z Lausanne Sports 24-letniego Eltona Monteiro. Co o nim wiemy? Urodził się w Szwajcarii, ale reprezentował ją jedynie na szczeblu U-15, później grał w portugalskich młodzieżówkach. Jego kuzynem jest pomocnik Eintrachtu Frankfurt, Gelson Fernandes. 65-krotnego reprezentanta Szwajcarii najprędzej skojarzycie z gola, który zapewnił Helwetom zwycięstwo nad Hiszpanią na mundialu w RPA.
W 2008 roku Monteiro przeszedł z macierzystego Sionu do Arsenalu, ale szafowanie nazwą londyńskiego klubu w tytule byłoby bardzo tanią próbą wyłudzenia klików. Monteiro spędził tam pięć lat i w żaden sposób nie zaistniał. Był co prawda kapitanem drużyny U-18, ale to zerowy wyznacznik w kontekście weryfikacji w piłce seniorskiej. Raz, w grudniu 2012, znalazł się na ławce w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów z Olympiakosem i tyle. W tym względzie lepszy okazał się nawet Daniel Boateng, który nie sprawdził się w Rakowie Częstochowa, a dziś znajduje się w kadrze drugoligowej Olimpii Grudziądz. On kilka minut w pierwszym zespole “Kanonierów” zaliczył.
Monteiro w 2013 roku odszedł do Club Brugge, ale u Belgów również nie zadebiutował. Nie udało mu się to także na wypożyczeniach w Academice Coimbra i Sportingu Braga (kilka meczów dla drugoligowych rezerw). Przełom nastąpił dopiero zimą 2015, gdy zakotwiczył w Lausanne Sports. Po jednej rundzie świętował z tym klubem awans do szwajcarskiej ekstraklasy, w której przez następne dwa sezony grał prawie wszystko. Do pewnego momentu wyglądało to naprawdę obiecująco. Latem 2017 przedłużył kontrakt do czerwca 2021 roku, a Lausanne ogłaszało to jako wspaniałą wiadomość dla kibiców. Przy okazji potwierdziło, że piłkarzem interesowała się Valencia, przeciwko której bardzo dobrze zagrał w sparingu. Po jakimś czasie francuskie media donosiły z kolei, że Monteiro mają pod lupą trzy kluby Ligue 1: Dijon, Strasbourg i St. Etienne.
Kluczową osobą w jego karierze okazał się trener Fabio Celestini. To 35-krotny reprezentant Szwajcarii, być może pamiętacie go z występów dla Marsylii, Levante i Getafe. Karierę zakończył w 2010 roku właśnie w Lausanne, z którego wypływał na szersze wody. – Przychodziłem tu po dwóch latach tułaczki w Europie, prawie nie grałem. To jedyny trener, który naprawdę mi zaufał. Wiedział, że mam szczególny charakter, ale sprawił, że wraz z nim uśmiechałem się idąc na trening. Tak, jestem raczej nonszalancki. I nie jest to coś, co łatwo można zmienić – przyznawał w maju 2017 w rozmowie z portalem 24heures.ch. Został tam nazwany “ośmiornicą” i jednym z najlepszych stoperów w Szwajcarii. Chwalono go za to, że mimo wysokiego wzrostu (192 cm), imponował szybkością, zwłaszcza na pierwszych metrach, gdy błyskawicznie doskakiwał do rywali.
Monteiro był jednak świadom swoich niedoskonałości. – Chciałbym się poprawić w ofensywie, mógłbym zyskać większą pewność w podaniach do przodu. Staram się być szczególnie precyzyjny przy pierwszym podaniu – przyznawał. Co nie zmienia faktu, że Helweci postrzegali go jako technicznego i dość ryzykownie grającego obrońcę.
Później nastąpił jednak zjazd – zawodnika i całego zespołu. W kwietniu 2018 Celestini został zwolniony, lecz nie pomogło. Lausanne zajęło ostatnie miejsce w Super League – tracąc aż 67 goli w 36 meczach – co oznaczało powrót na drugi front. Jesienią Monteiro rozegrał dziewięć meczów ligowych i zdobył jedną bramkę, ale na początku listopada poszedł w całkowitą odstawkę. Drużynie to nie zaszkodziło, bo w ostatnich siedmiu ubiegłorocznych kolejkach cztery razy wygrała i trzykrotnie zremisowała.
De facto więc mówimy o kimś, kto aktualnie nie był potrzebny w szwajcarskim drugoligowcu. W przerwie zimowej Monteiro znalazł się na liście sześciu zawodników przeznaczonych do odejścia. Z Miedzią romansował od dość dawna, a jego przyjście już pod koniec stycznia w rozmowie z nami przepowiedział właściciel legnickiej ekipy Andrzej Dadełło. – W tej chwili negocjujemy z piłkarzem, który był w rezerwach wielkiego klubu i mamy nadzieję, że uda się to dopiąć – mówił.
Wielu sądziło potem, że miał na myśli Joana Romana z przeszłością w Barcelonie i Manchesterze City, ale chodziło właśnie o 24-letniego Portugalczyka. Już kilka tygodni temu wizytował on Legnicę, obejrzał stadion i obiekty treningowe. Kluby dogadały się dopiero teraz. O Ekstraklasę, choć akurat nie samą Miedź, Monteiro mógł zapytać kolegę z szatni Joao Oliveirę, który w zeszłym sezonie grał w Lechii Gdańsk.
Czego się po tym nabytku spodziewać? Nie wiemy, po prostu. Nie zdziwi nas jeśli się sprawdzi i nie będziemy w szoku, gdy okaże się niewypałem. Kluczowa może być jego motywacja. W komunikatach nie wspomniano, by Miedź zapewniła sobie prawo pierwokupu, zatem wygląda to jedynie na kilkumiesięczne wypożyczenie. Trudno więc oczekiwać, żeby piłkarz z takim statusem umierał za klub w najbardziej kryzysowych momentach. Z drugiej strony – sprowadzono go, aby takich momentów uniknąć. Do tego jednak przydaliby się jeszcze porządny bramkarz i napastnik.