Lazio nie zasłużyło na nic. Sevilla pewnie idzie dalej

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2019, 20:28 • 3 min czytania

Jeśli przegrywasz pierwszy mecz u siebie 0:1, musisz być kozakiem, jeśli chcesz odrobić straty. W końcu jedziesz na stadion rywala ze świadomością, że we własnym gospodarstwie nic mu nie zrobiłeś, a na jego terenie będzie ci potrzebna spora skuteczność i bezbłędne zabezpieczenie tyłów. Jakkolwiek spojrzeć, spore wyzwanie. No i Lazio kozakiem się nie okazało, bo temu wyzwaniu absolutnie nie sprostało.

Lazio nie zasłużyło na nic. Sevilla pewnie idzie dalej
Reklama

Rzymianie wyrżnęli orła na właściwie każdej przeszkodzie, popełniali grzechy, jakich w swojej sytuacji nie mieli prawa popełnić. Pierwszy grzech – nieskuteczność. Raczej wiadomo było, że ekipa Inzaghiego nie urządzi sobie festiwalu ofensywnego na stadionie Sevilli, więc musi wykorzystać wręcz 100 procent swoich okazji. Nie skorzystała nawet z procenta. Gdy Acerbi stanął oko w oko z Vaclikiem po świetnym podaniu Milinkovicia-Savicia, przegrał ten pojedynek z czeskim bramkarzem. A przecież strzelający stał gdzieś na siódmym metrze i po prostu musiał spytać golkipera, w który róg chce dostać gonga. Z kolei od napastnika pokroju Immobile moglibyśmy oczekiwać, że gdy znajdzie się w polu karnym na wprost bramki i będzie miał trochę czasu, to odda chociaż celny strzał. Niestety dla rzymian, Włoch tylko przeniósł piłkę nad poprzeczką przy próbie lobu.

Poza tym oglądaliśmy na przykład złe uderzenie Cataldiego z rzutu wolnego – a odległość była przyzwoita – i masę złych rozwiązań przyjezdnych. Na przykład Badelj w pewnym momencie rozprowadzał kontrę trzech na trzech, ale zamiast poszukać kolegi dobrym podaniem, uwikłał się w głupi drybling i dał się zablokować przy próbie uderzenia.

Reklama

Nic nie wychodziło rzymianom z przodu, absolutnie nic.

A ponadto popełniali inne grzechy, na przykład głupie błędy w defensywie. W 21. minucie fatalne podanie zaliczył Milinković-Savić, który kopnął piłkę pod nogi Ben Yeddera. Piłkarz Sevilli podciągnął ze środka boiska z futbolówką pod pole karne Lazio, podał do Sarabii, ten uderzył i z tą próbą jeszcze poradził sobie Strakosha, ale przy dobitce Ben Yeddera był bezradny. Spalonego nie było, bo linię złamał Gabarron.

Sevilla ukłuła więc rywala po raz pierwszy przed przerwą, a po niej tylko poprawiła. Jesus Navas zgubił z boku pola karnego rywala, podał do Sarabii a ten chyba z pomocą rykoszetu pokonał Strakoshę. Było pozamiatane.

Lazio nie zasłużyło na nic. Od 60. minuty grało w przewadze po dwóch żółtych kartkach Vazqueza, ale nie skorzystało z niej, poza tym parę chwil później uderzenie łokciem Marusicia zostało wycenione na czerwień i siły się wyrównały.

Sevilla idzie dalej i Hiszpanie mogą być optymistami. Mimo wszystko w 1/16 finału dało się trafić słabszego rywala, a jednak Lazio zostało ogolone zdecydowanie. W takiej dyspozycji ekipa Pablo Machina jest faworytem do kolejnego triumfu w Lidze Europy.

Sevilla – Lazio 2:0 (1:0)
1:0 – Ben Yedder 20′
2:0 – Sarabia 78′

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Reklama

Liga Europy

Anglia

Maszyna Unaia Emery’ego się nie zatrzymuje. Historyczna seria!

Maciej Piętak
0
Maszyna Unaia Emery’ego się nie zatrzymuje. Historyczna seria!
Reklama
Reklama