Tęskniliście? My tak. Można mówić, że to w dużej mierze taplanie się w tym samym sosie, że niesmakiem jest obecność Gazpromu wśród najważniejszych sponsorów, że finansowy balonik pompuje się do granic możliwości. To wszystko prawda, ale jakkolwiek spojrzeć, jeśli chcemy oglądać futbol klubowy na najwyższym poziomie, musimy wybrać Ligę Mistrzów. Ona go zapewnia. A że w wielu parach szykują się wielkie emocje, tym chętniej witamy ją z powrotem. Na początek Manchester United zmierzy się z PSG, zaś Roma z FC Porto.
Niesamowite, jak wiele może się zmienić w piłce w ciągu dwóch miesięcy. Gdy los przydzielił MU paryskiego giganta, drużyna z Old Trafford znajdowała się w ostatnim stadium kryzysu pod wodzą Jose Mourinho, a mistrzowie Francji wygrywali wszystko jak leci, czuli się mocno i pewnie. Gdyby do meczu miało dojść od razu, PSG byłoby zdecydowanym faworytem. Dziś faworyta nie ma, a jeśli już, należy go upatrywać po stronie angielskiej.
Ole Gunnar Solskjaer całkowicie odmienił “Czerwone Diabły”, co też dobitnie pokazuje, w jak fatalnych relacjach z szatnią pozostawał Mourinho. Norweg w jedenastu meczach na ławce trenerskiej Manchesteru odniósł dziesięć zwycięstw i raz zremisował (2:2 z Burnley u siebie 29 stycznia). Bilans bramkowy za ten okres? 28:7. Gdy Solskjaer przychodził gasić pożar, drużyna zajmowała szóste miejsce w tabeli ze stratą jedenastu punktów do czwartej Chelsea. Dziś jest właśnie czwarta, wyprzedzając Chelsea i Arsenal, który w międzyczasie wyeliminowała z Pucharu Anglii. W praktyce podobno już się rozstrzygnęło, że norweski trener zostaje w klubie na stałe. Czapki z głów.
W przypadku PSG mniejszym problemem są wyniki. Na krajowym podwórku nadal trudno się do nich przyczepić. W Ligue 1 odniesiono 21 zwycięstw na 24 możliwe, przewaga nad drugim Lille wynosi aż 10 punktów. Thomas Tuchel znajduje się jednak pod większą presją, żeby osiągnąć sukces w LM. Szejkowie nie pompują w klub setek milionów euro, żeby bić brawa za mistrzostwo Francji. To jest codzienność, obowiązek, jak chleb posmarowany masłem. Oni chcą wreszcie porządnie zasmakować czegoś wykwintnego. W takich momentach najwięcej zależy od tych największych i tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Niemiecki szkoleniowiec nie ze wszystkich swoich asów będzie mógł skorzystać. Już jakiś czas temu Neymar kolejny raz przed fazą pucharową Ligi Mistrzów pojechał na urodziny siostry doznał kontuzji i nie wiadomo nawet, czy wykurowałby się na ćwierćfinały. W miniony weekend w spotkaniu z Bordeaux urazu doznał też Edinson Cavani i dziś go na boisku nie zobaczymy. Do tego pod znakiem zapytania stoją występy Marco Verattiego i Thomasa Meuniera.
Tuchel nie mówi już o planie B, bardziej o planie D, ale stara się nie dramatyzować. – Piłkarzy o takich umiejętnościach nie da się zastąpić, będzie nam ich brakować. Mimo to zamierzamy atakować i grać ofensywnie, to jest wpisane w nasze DNA. Szanse oceniam 50 na 50. Dobrze, że rewanż zagramy u siebie – mówił.
Mimo wszystko trudno będzie go rozgrzeszać w razie niepowodzenia. Nawet bez Neymara i Cavaniego mamy do czynienia z plejadą gwiazd, na czele z Kylianem Mbappe.
***
Druga wtorkowa para na tym tle jest… trochę mniej ekskluzywna. Starcie Romy z FC Porto to propozycja wyłącznie dla koneserów i osób jakoś zaangażowanych emocjonalnie w temacie, mimo że gospodarze w zeszłym sezonie dotarli aż do półfinału LM. Rzymianie wydają się być faworytami, mimo że jesienią w fazie grupowej nie imponowali. Wyszli głównie dlatego, że poza Realem Madryt (dwukrotnie z nim przegrali), mieli jeszcze CSKA Moskwa i Viktorię Pilzno, z którą i tak polegli na wyjeździe. Gwoli ścisłości: Roma była już wówczas pewna awansu. Obecnie znajduje się jednak w dobrej formie. Pozostaje niepokonana od sześciu kolejek Serie A, wywalczyła w nich 14 punktów. Inna sprawa, że to w większym stopniu zasługa ofensywy. Defensywa pozwoliła na utratę siedmiu goli, czyste konta zachowano jedynie z Parmą i Chievo.
Trener Eusebio Di Francesco ma trochę problemów kadrowych. W obliczu kontuzji Robina Olsena, drugi występ w karierze w LM zaliczy 35-letni Antonio Mirante. W ostatnich dniach – czy nawet godzinach – ze składu wypadli Patrik Schick i Rick Karsdorp. Niezdolny do gry jest także skrzydłowy Cengiz Under.
Porto na początku nowego roku lekko wyhamowało. W ostatnich pięciu ligowych meczach aż trzykrotnie remisowało. O ile podział łupów ze Sportingiem Lizbona można jakoś zrozumieć, o tyle potknięcia z Vitorią Guimaraes i Moreirense trudno usprawiedliwiać. “Smoki” jeszcze przewodzą stawce w portugalskiej ekstraklasie, ale mają już tylko punkt przewagi nad Benfiką, która w niedzielę rozgromiła Nacional 10:0!
Portugalczycy zapewne chętnie będą się odwoływać do dwumeczu z sierpnia 2016 roku. Wtedy to w kwalifikacjach do LM Porto po domowym remisie 1:1, na wyjeździe wygrało aż 3:0 i pewnie awansowało. Powtórzenie tego jest jednak mało prawdopodobne.
***
Dziś jeszcze jedno ważne wydarzenie: w Lidze Mistrzów debiutuje VAR! Decyzja zapadła w grudniu. Dużo za późno, ale dobrze, że w ogóle.
Roma – Porto 21
United – PSG 21
Fot. newspix.pl