Mamy to! Natalia Maliszewska na jedne zawody przed końcem sezonu zapewniła sobie Puchar Świata w short tracku na 500 metrów. Zanim napiszecie w komentarzu coś w stylu: „jaki k… short track, czy was w tym Weszło już do końca pogięło, czy po prostu nie wytrzeźwieliście po świętowaniu pierwszych urodzin radia?!”, spieszymy z wyjaśnieniami. Ten triumf to nie tylko największy sukces w karierze Natalii, ale także jeden z największych w historii polskiego sportu zimowego w ogóle. Sukces, w którym – co najważniejsze – nie ma ani odrobiny przypadku.
Weszło FM działa od roku, dział Inne Sporty na Weszło od ponad dwóch lat. W tym czasie zdarzało nam się pisać o najdziwniejszych sportach, serio, o niektórych naprawdę wcześniej nawet nie wiedzieliśmy, że istnieją. Short track aż tak egzotyczny nie jest, ale – z ręką na sercu – nikt z nas nie czuje się ekspertem w dziedzinie lodowego sprintu. Nie zmienia to jednak faktu, że potrafimy docenić sukces i ciężką pracę, bez której by go nie było.
Short track to taka odmiana łyżwiarstwa szybkiego, którą rozgrywa się na bardzo krótkim torze (długość nieco ponad 100 metrów). W wyścigu bierze udział od 4 do 6 osób. Nie trzeba być Einsteinem, ani znawcą dyscypliny, żeby domyślić się, co z tego może wynikać. Krótki tor, zawodnicy pędzący po 50 kilometrów na godzinę, w dużym tłoku, w dodatku – na cieniutkich łyżwach. To musi oznaczać chaos, zamieszanie i masę wywrotek. To właśnie short track. Jest szybko, dynamicznie i bardzo widowiskowo.
Natalia Maliszewska, zwana przez przyjaciół „Kurczakiem”, właśnie zapewniła sobie Puchar Świata na dystansie 500 metrów. Kropkę nad i postawiła w Turynie, gdzie wywalczyła drugie miejsce. Przez cały sezon ani razu nie wypadła poza finałową szóstkę, co samo w sobie jest niesamowitym osiągnięciem w sporcie, w którym bardzo łatwo o wywrotkę i eliminację z zawodów. Jeśli jednak pomyślicie, że pewnie jej się pofarciło, że trafiła z formą akurat na te kilka tygodni na początku roku – nic bardziej mylnego. Do światowej czołówki należała już dawno, w ubiegłym roku wywalczyła srebro mistrzostw świata, a w tym – złoto mistrzostw Europy. W Pucharze Świata od początku sezonu nie było na nią mocnych. W zasadzie wypadałoby powiedzieć, że w ostatnich miesiącach zaliczyła tylko jeden gorszy występ – niestety – na igrzyskach w Pjongczangu, gdzie była dopiero 11.
Wtedy jednak zadziałała zasada „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Odległa lokata na igrzyskach tylko dała jej kopa do jeszcze cięższej pracy. Natalia Maliszewska to taki typ, że nie ma „nie mogę”, „nie da się”, „nie chce mi się” i tak dalej.
– Ja w sporcie nic nie muszę, tylko mogę. Dla mnie najważniejsze są igrzyska w Pekinie, tam muszę być w najwyższej formie, do tego dążę – mówiła Eurosportowi. – Mam siłę, jestem najszybszą babą na świecie i to jest niesamowite uczucie. Jeszcze dwa lata temu byłam szarą myszką, nikt mnie nie znał, gdzieś tam przedzierałam się przez tłum, a dziś jestem liderką na zawodach!
Z liderki Pucharu Świata dziś zmieniła się w jego triumfatorkę. Do Pekinu jeszcze trzy lata, ale eksperci nie mają wątpliwości: skala talentu tej dziewczyny i tempo jej rozwoju są tak ogromne, że jeśli nie wydarzy się katastrofa, to do Chin będzie leciała po złoto. A jak wiadomo „Kurczakowi” złoty kolor pasuje doskonale…
Natalia Maliszewska zdobyła Puchar Świata w short tracku. Brawo! Historyczny sukces! Gratulujemy i dziękujemy!
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) 9 lutego 2019
Fot. Newspix.pl