To ten moment, w którym wszystkie wymówki się skończyły. Lech Poznań nie wyprzedał swoich najważniejszych zawodników. Z Kolejorza nie wyjechali żadni perspektywiczni gracze, którzy mogliby zadecydować o losach mistrzostwa. Okres przygotowawczy i końcówkę rundy jesiennej piłkarze przepracowali z jednym z najlepszych krajowych fachowców. W przeciwieństwie do prawie całej ligowej konkurencji, nie było absolutnie żadnych nerwowych ruchów.
W sumie nie było prawie żadnych ruchów. I w sumie nie widzimy możliwości, by już teraz ocenić, czy to rzeczywiście taka dobra, czy jednak zła wiadomość.
Przewidywany skład
Największa zmiana
Adam Nawałka. Lubimy i szanujemy zarówno Jana Urbana, jak i jego następców, Nenada Bjelicę i Ivana Djurdjevicia. Niestety dla Lecha, żaden z nich nie miał jednak ani takiej pozycji, ani takiego posłuchu, jak były selekcjoner reprezentacji Polski. Nie ma co powtarzać plotek, ale szczególnie teraz, gdy za nami m.in. wywiady z Bjelicą i Dilaverem, ujawniające część problemów poznańskiego klubu, trzeba jasno powiedzieć – Nawałka otrzymał kredyt zaufania, którym nie dysponowali poprzednicy. Mamy tu na myśli zarówno jego stosunki z władzami klubu, szczególnie Piotrem Rutkowskim, jak i samą szatnią, która uchodzi za nieco specyficzną.
Zmieniali się trenerzy, zmieniały się wizje, zmieniały się preferowane kierunki wzmocnień, ale niezmienne pozostawały niektóre niezbyt korzystne dla trenerów warunki pracy. Nieco szyderczo wyliczaliśmy, ilu trenerów przerobili już podczas swojej poznańskiej kariery Trałka czy Gajos, ale przecież trzeba też wspomnieć o rynku transferowym, o listach komitetu, o tym, kto miał decydujący głos, jak wyglądały relacje działu skautingu z trenerami i tak dalej. Nawałka wydaje się gościem, który nie ma większego problemu i z poukładaniem stosunków międzyludzkich w drużynie, i z ogarnięciem skomplikowanych zasad budowania klubu w sytuacji, gdy do kooperowania zmuszani są dyrektor sportowy, wiceprezes, prezes, trener i cały dział skautingu.
Poza tym, choć czasami się o tym już nie pamięta, Nawałka to dobry trener. Z naciskiem na klasyczne rozumienie tego słowa – gość, który prowadzi dobre treningi, po których losowi piłkarze Górnika Zabrze (Mariusz Magiera!?) stają się naprawdę solidnymi ligowcami. Jeśli mielibyśmy wskazać Polaka, który wydobędzie to, co najlepsze z Gumnego, Jóźwiaka czy nawet Jevticia, chyba wskazalibyśmy na kogoś z trójki Nawałka-Stokowiec-Fornalik.
Wada, którą udało się wyeliminować
Bednarek, Kownacki, Kędziora, Tetteh, Arajuuri, Kadar, nie chcemy się cofać jeszcze dalej. Regułą w ostatnich latach była sprzedaż najważniejszych i najbardziej perspektywicznych zawodników, Lech właściwie nie omijał żadnego okienka, handlując i latem, i zimą. Biorąc pod uwagę coraz mniej celne strzały przy transferach przychodzących, nagle okazywało się, że drużyna zostaje z jakimiś Nielsenami czy Barkrothami, którzy nadają się bardziej na parkiet niż na murawę.
Teraz zatrzymano ten ciągły drenaż talentu, udało się zatrzymać wszystkich kluczowych zawodników, ba, może się okazać, że jesienny kryzys uchronił poznaniaków przed kolejnym szturmem na najbardziej zdolnych lechitów. Nie ma mowy o braku zgrania czy jakichś tarciach w szatni, ale przede wszystkim – nie ma mowy o rozczarowujących próbach zastąpienia Bednarka Janickim. Lech gra tym co miał, wie, gdzie ma mocne strony, wie, gdzie ma braki.
Wada, której nie udało się wyeliminować
Ma 190 centymetrów wzrostu, 32 lata i trzy siostry.
Wada, której nie udało się wyeliminować ma imię, nazwisko oraz narodowość – to Nikola Vujadinović, który jakimś cudem nadal utrzymuje się w jednym z najmocniejszych polskich klubów. Nie twierdzimy, że jest najgorszym defensorem ligi, choć po odejściu Jędrycha z Zagłębia Sosnowiec konkurencja trochę mu stopniała. Trudno nam jednak wskazać gościa, który tak często popełniałby tak bardzo irytujące błędy, prowadzące albo do utraty gola, albo chociaż do klarownej okazji dla przeciwnika. Jest jak tykająca bomba, tylko wybucha nie raz na jeden film sensacyjny, ale raz na kilkadziesiąt minut grania.
Wiedząc, że na rynku był do wyjęcia za naprawdę niewielkie pieniądze Zoran Arsenić, trudno zrozumieć poczynania Lecha w kwestii załatania tej ziejącej dziury w środku linii defensywnej. Zresztą, nie widzimy za bardzo możliwości, by Letniowski czy Żamaletdinow wskoczyli od razu do pierwszej jedenastki. Poznańscy pesymiści powiedzą, że trochę przypomina im to pamiętną zimę Bjelicy, podczas której Lech zamiast wzmocnień postawił na uzupełnienia…
Kluczowa postać
Pedro Tiba. Wjechał do ligi z buta, w czterech pierwszych meczach dwukrotnie dostał od nas notę 7, czyli w naszych warunkach naprawdę bardzo wysoką. Potem przygasał razem z całym Lechem. Pod Nawałką coś znowu drgnęło, Portugalczyk znów zaczął nadawać tempo grze i pokazywać zagrania, które momentalnie można skojarzyć z zawodnikami z Półwyspu Iberyjskiego. Zdaje się również, że wreszcie odnalazł właściwie miejsce na boisku – jako dość klasyczna ósemka, przypominająca nieco dobre czasy Karola Linettego. Jako łącznik między ofensywnie usposobionymi Kostewyczem i Gumnym a skrzydłami i grającym przed nim Jevticiem będzie miał na sobie olbrzymią odpowiedzialność.
Właściwie całą odpowiedzialność za grę Lecha.
Gdyby wiosna w wykonaniu Lecha była piosenką
Panie Adamie. 2/3 trybun i szatni, prezes, wiceprezes, cały naród murem za panem stoi.
Wnioski
Lech Poznań jest w dość komfortowej sytuacji – ma porządny skład, niezłego trenera, świetną sytuację finansową oraz – ze względu na jesienne rozczarowania – niewielką presję. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i w miarę… śledzenia posunięć konkurencji, która wcale nie wykonała mocarstwowych ruchów. W Lechii kryzys finansowy, wzmocnień ani widu, ani słychu. Legia znów musiała nieco przebudować skład, podobnie jak Jagiellonia, z której odeszli Frankowski i Świderski. W teorii Lech musi po prostu zabezpieczyć puchary, wszystko ponad trzecie miejsce w lidze będzie uznane za sukces trenera Nawałki. W praktyce włączenie się do wyścigu o mistrzostwo znów może wywołać protesty, jeśli walka po raz kolejny okaże się przegrana.
A wówczas i zarząd, i trener, będą musieli się tłumaczyć m.in. z trochę przespanego okienka transferowego…