Wyjęcie Jesusa Imaza, Zorana Arsenicia i Martina Kostala z Wisły Kraków pokazało jasno, że Jagiellonia Białystok kończy z opinią przyczajonego kota skrytego za plecami dwóch wielkich psów z Poznania oraz Warszawy. W tym oknie transferowym na Podlasiu zapachniało mocniejszym pokerowym wejściem. Nie jest to jeszcze all-in, ale Jaga bez kompleksów wjechała w licytację z bogatszymi od siebie.
Jasne, nie udało się uniknąć drenażu, ale czy naprawdę w Białymstoku będą płakać za Świderskim i Frankowskim, skoro na miejscu pozostali Novikovas czy Pospisil, a dołączyli do nich Imaz czy Kostal?
Przewidywany skład
Największa zmiana
Zmiana podejścia i mentalności. Jagiellonia bez żalu wypuściła dwóch w miarę przyzwoitych ligowców (Burliga i Sheridan), bez większej analizy słupków w Excelu ściągnęła Arsenicia, a potem jeszcze doprawiła wszystko mistrzowskim dealem z Imazem i Kostalem. To jest zmiana jakościowa o tyle, że do tej pory Jaga kojarzyła się zupełnie inaczej, jako miejsce do ogrywania pierwszoligowców czy piłkarzy ściągniętych z dość egzotycznych miejsc, którzy dopiero potem trafiali do Legii czy Lecha, bądź do lig zagranicznych. Ilu trzeba było przerobić Pazdanów, Gajosów czy Góralskich, by wreszcie wejść twardo w zwarcie o zawodników pozostających w orbicie zainteresowań Warszawy i Poznania? Trudno powiedzieć, fakty są jednak takie, że Jagę po pierwsze na tego typu transfery stać, a po drugie – zawodnicy nie czekają już w napięciu, czy „za pięć dwunasta” nie pojawi się wyczekiwana oferta z Legii czy Lecha.
Oczywiście z przymrużeniem oka traktujemy przemowy Arsenicia o tym, że wybrał Jagiellonię, choć miał ofertę z Legii, wyłącznie dlatego, że uważa Jagę za lepszy zespół, z większą szansą na mistrzostwo. Ale jednak, gdy dochodzi do rozmów zawodnika przebywającego w Polsce z dwoma gigantami, zazwyczaj transfer wysypać mogą tylko zagraniczne podmioty. Tutaj to Jagiellonia zgarnęła łakocie z krajowego stołu – i mamy tu na myśli zarówno Arsenicia, którego część kibiców widziała już w koszulce Legii, i Imaza, jesienią bardzo intensywnie łączonego z Lechem.
Jaga swoimi posunięciami transferowymi nie mówi już: latem sprzedam tych gości dwa razy drożej. Mówi: oni mają pomóc w zdobyciu mistrzostwa.
Wada, którą udało się wyeliminować
Może rotacja? Układaliśmy ten przewidywany skład i w sumie na kilku pozycjach mieliśmy wątpliwości. No bo niby w sparingach świetnie pokazywał się Klimala, ale przecież dość głośny był transfer Scepovicia, gość nie przyszedł tutaj, by oglądać 20-latka ze Świdnicy. Na skrzydłach wkrótce dostępni będą i Imaz, i Kostal, a przecież do tego jest jeszcze Savković i Novikovas, a wśród ofensywnych pomocników białostoczanie mają jeszcze choćby Pospisila. Wójcicki nie zmieścił nam się na boisku, a przecież to chłop z potencjałem, podobnie jak Kwiecień czy Kelemen.
Zdaje się, że Jaga będzie mogła w każdym meczu zrobić trzy zmiany, z których żadna nie będzie kosmetycznym przypudrowaniem jakiegoś braku, ale zastąpieniem jednego niezłego piłkarza drugim równie porządnym zawodnikiem.
Wada, której nie udało się wyeliminować
Chyba mimo wszystko postawimy na atak. Jasne, możecie nas za pięć kolejek biczować, jak okaże się, że Scepović to nowy Mateja Keżman, a Klimala niewiele odstaje od Krzysztofa Piątka, ale my nie jesteśmy w stu procentach przekonani, że to jest atak na mistrzostwo Polski. Spójrzmy na Lechię, na Legię, na Lecha. Jaga akurat w tej formacji chyba trochę odstaje, oczywiście nie od poziomu ligi, ale od poziomu bezpośrednich konkurentów w walce o tytuł. Oczywiście mniej więcej jedenastu klubom w lidze życzylibyśmy takich problemów w przodzie, ale jeśli zawęzić grono do topowej czwórki – Klimala ze Scepoviciem (ewentualnie wspomagani Imazaem) jeszcze nie wyglądają na duet śmierci. Z naciskiem na wyraz „jeszcze”, bo i jednego, i drugiego po prostu nie potrafimy na tym etapie zweryfikować.
Kluczowa postać
Arvydas Novikovas. 7 goli, 4 asysty, 3 kluczowe podania, niezliczone udane dryblingi, dynamika, przebojowość, uderzenie, finezja, taka sobie fryzura. Tak w telegraficznym skrócie nakreślilibyśmy postać bodaj najlepszego piłkarza Jagiellonii jesienią. Jeśli Arwi będzie w gazie, cała Jaga powinna nie mieć żadnych problemów z pokonaniem ligowego dżemiku. A Jadze zostały już tylko 4 mecze z drużynami z górnej połowy tabeli (sześć razy zagrają z dolną połówką), co stawia ją w naprawdę przyzwoitej sytuacji pod kątem walki o rozstawienie przed rundą finałową. Tam z kolei na pełnych obrotach powinien już działać Jesus Imaz.
Gdyby wiosna w wykonaniu Jagi była piosenką
Od zera do ligowego potentata.
Wnioski
Jaga od paru lat, sezon po sezonie, okienko po okienku buduje swoją pozycję w polskim futbolu. Co kilka miesięcy wchodzi na wyższy szczebel, na szybszą bieżnię, na większe obroty finansowe, na stopień z poszerzonymi możliwościami negocjacyjnymi. Trudno nie dopingować tej historii o pracy u podstaw i rzetelnym wykonywaniu swojej roboty każdego kolejnego dnia. Droga od trampoliny w kierunku najlepszych polskich klubów aż do równorzędnego rywalizowania z nimi.
Czy to już czas, by udowodnić to zdobyciem tytułu? Ujmijmy to tak – przy Klafuriciu, Bjelicy i Lechii tłukącej się gdzieś w środku tabeli to musiałoby się w końcu udać. Sęk w tym, że ligowa konkurencja zdaje się o wiele mocniejsza niż przed rokiem, gdy Jaga do wiosny przystępowała z dwoma punktami straty do lidera. Teraz do Legii trafi sześć, do lidera o trzy więcej…