Reklama

Miały być gnocchi, a wyszły gniotki

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2019, 18:20 • 4 min czytania 0 komentarzy

Ile w restauracji znaczy dobry szef kuchni? Taki, który doskonale wie, jakich składników użyć w jakich proporcjach, kiedy kuchcików pochwalić, a kiedy opieprzem ustawić do pionu? Spytajcie w Płocku. Tam nastawiali się na piłkarskie delicje – Wisłę przecież w sezonie 17/18 bardzo przyjemnie się oglądało, a szły za tym i wyniki. Gdy jednak po Jerzego Brzęczka sięgnął PZPN, wszystko się posypało. Niby kucharze ci sami, niby doszło paru nowych, całkiem niezłych w swoim fachu. Miało być pysznie, może nawet europejsko, przecież Nafciarzom nie tak wiele brakowało do pucharów. A jednak zupa wyszła przesolona, gnocchi to bardziej gniotki, a na deser – zakalec.

Miały być gnocchi, a wyszły gniotki

Dariusz Dźwigała, nomen omen, nie udźwignął prowadzenia Wisły, której na samym początku rozgrywek wyrwano trenera. Nadal nie wiemy też, na co stać jako szkoleniowca Kibu Vicunę. Inteligentny i sympatyczny to gość, ale wielu inteligentnych i sympatycznych już w tej lidze traciło posadę za posadą czy wręcz wypadało z karuzeli. Za rundę, w trakcie której przychodził podnosić zespół nie będziemy go oceniać, ale teraz, gdy okres przygotowawczy mógł speriodyzować taktycznie ogarnąć po swojemu nadejdzie czas prawdziwej weryfikacji. 

Przewidywany skład

FBMeLefNajwiększa zmiana

Ta w gabinetach. Pomiędzy rundami jasnym stało się, że w Wiśle Płock za moment zabraknie odchodzącego 1 maja do Widzewa Łukasza Masłowskiego. Dyrektora sportowego, który w ostatnim półroczu może i nie miał najlepszej passy, przede wszystkim nie trafił z trenerem po Jerzym Brzęczku. Wcześniej wyciągał z rynku prawdziwe perełki, w lecie też jedna się trafiła – Ricardinho należał bowiem jesienią do najlepszych piłkarzy w całej lidze, strzelił masę ważnych goli dla Nafciarzy, oceny tego wzmocnienia nie zmienia nawet przeciętna końcówka rundy w wykonaniu Brazylijczyka.

Reklama

No ale Masłowski przede wszystkim zarobił dla Wisły ładnych parę milionów euro. Gdy to on odpowiadał za negocjacje transferowe, Nafciarze sprzedali Arkadiusza Recę za 4 miliony euro i Damiana Szymańskiego za 1,5 miliona, przy okazji pierwszego bijąc o 3,1 miliona rekord transferu wychodzącego z Płocka. Stary, 12-letni rekord Ireneusza Jelenia. Jakiej skali to wyczyn, by dostać taką kasę za Recę? Najlepiej świadczy o tym fakt, że tylko trzy kluby w lidze dokonały droższej sprzedaży swoich zawodników. Lech, Legia i Cracovia.

Wada, którą udało się wyeliminować

Wydaje się, że na autostradzie, którą rywale jeździli sobie do woli, wreszcie postawiono bramki. Angel Garcia ma być rozwiązaniem kłopotu z lewą stroną obrony, gdzie w poprzedniej rundzie kompletnie nie wypalił Marcin Warcholak. Bardzo możliwe, że gdzieś na trasie Gdynia-Płock, już po dopięciu transferu, podmieniono Warcholaka na zdecydowanie mniej utalentowanego sobowtóra.

Pytanie, czy Angel Garcia z przeszłością w Realu Madryt okaże się lepszym piłkarzem niż Angel Garcia z przeszłością w Realu Madryt był trenerem?

C-658VsXoAo3ovC

Reklama

Wada, której nie udało się wyeliminować

Widoczność na stadionie Wisły. Ale i to ma się zmienić, w Płocku powstanie bowiem nowoczesny obiekt, który na dobre odeśle do lamusa obrazki, jakie oglądamy obecnie. Umówmy się – stadion nie przystaje do zespołu grającego o coś w ekstraklasie.

Jeśli chodzi o wady kadrowe – wydaje się, że wszystkie dziury do załatania zostały załatane. Zresztą Wisła nie miała jesienią złego składu, na walkę o górną połówkę – spokojnie. Po prostu forma była nie ta, czasami brakowało też szczęścia. Z uzupełnieniami jak Angel Garcia (o ile się sprawdzi, ale zawodnicy z Segunda B w Polsce raczej ogarniają), Kuświk, Borysiuk czy Marazas powinno być dużo lepiej niż jesienią. 

Kluczowa postać

Ariel Borysiuk. Nie, nie śmieszkujemy. Zawodnik Lechii zostaje wypożyczony w określonym celu – ma sprawić, by nie było widać luki po sprzedaży Damiana Szymańskiego. Może i środkowy pomocnik – jak cała Wisła – nie miał najlepszej rundy, ale zawsze zostawił masę zdrowia na boisku, zaorał swoją strefę wzdłuż i wszerz. Borysiuk ma sporo do udowodnienia po straconej rundzie w Gdańsku (zaledwie 128 rozegranych minut). Aby tego dokonać musi być jak bullterier i wściekły byk w jednym. Gdzieś w zakamarkach pamięci świta nam, że potrafi.

Gdyby wiosna w wykonaniu Wisły Płock była piosenką

Dwa razy już trenerzy wykręcający bardzo porządne wyniki zostawiali po sezonie Wisłę Płock (w mocno odmiennych okolicznościach), teraz jeszcze przed końcem kolejnego odejdzie jeden z najlepszych dyrektorów sportowych w lidze. Ileż można?

Wniosek

W lidze, która z logiki robi kobietę lekkich obyczajów, nie można niczego zakładać ze stuprocentową pewnością. Ale mamy przekonanie, że Wisła będzie szła tylko w górę. Ten zespół zwyczajnie jest zbyt mocny kadrowo, zbyt przemyślanie budowany, by płocczanom widmo spadku miało zajrzeć w oczy. Trudno też nie kibicować Kibu Vicunie, człowiekowi doskonale przygotowanemu merytorycznie do swojej pracy i walczącego o ugruntowanie swojej pozycji na rynku trenerskim.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...