Jeśli któregoś ze znanych nam skoczków narciarskich mielibyśmy nazwać Georgem Bestem tej dyscypliny, bez wątpienia wskazalibyśmy na Mattiego Nykaenena. Fina i Brytyjczyka łączyło naprawdę sporo: wielki talent, miłość do alkoholu, skłonność do ekscentrycznych zachowań. Od kilkunastu godzin łączy ich, niestety, coś jeszcze – obaj opuścili ten świat zdecydowanie zbyt wcześnie, Best jako 59 a Nykaenen jako 55-latek…
Informacja o śmierci Mattiego obiegła świat dziś rano. Media nie podają przyczyny zgonu, wiadomo natomiast, że sportowiec od jakiegoś czasu zmagał się z cukrzycą. Czy to ta choroba go zabiła? Zapewne dowiemy się tego w najbliższym czasie. Pewni jesteśmy też czegoś jeszcze – dziś zapłacze nie tylko cała Finlandia, ale też światek skoków narciarskich. Bo opuściła go postać absolutnie genialna, człowiek, którego bez cienia przesady możemy nazwać jednym z kilku najwybitniejszych zawodników w historii dyscypliny.
Zapewne zdecydowana większość naszych czytelników nie pamięta Nykaenena ze skoczni, więc czujemy się w obowiązku, żeby w telegraficznym skrócie przypomnieć jego sukcesy. W skrócie, bo gdybyśmy zaczęli się nad nimi rozwodzić, ten artykuł osiągnąłby długość podobną do tekstu Krzyśka Stanowskiego o Wiśle Kraków. No więc Matti był dwukrotnym triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni, czterokrotnym mistrzem olimpijskim, tyleż samo razy wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata. Łącznie wygrał 46 zawodów PŚ, jedynym zawodnikiem, który przebija go w tej materii, jest Gregor Schlierenzauer.
Co ciekawe, Fin mógł mieć tych sukcesów… zdecydowanie więcej. Okazał się jednak odwrotnością Noriakiego Kasaiego i postanowił zakończyć swoją wspaniałą karierę w wieku zaledwie 27 lat. Niby przez problemy z plecami, ale wydaje się, że gdyby naprawdę chciał jeszcze skakać, to spokojnie mógłby to robić przez kilka ładnych lat.
Po odrzuceniu nart w kąt Nykaenen nie pozwolił o sobie zapomnieć opinii publicznej. Fin był sześciokrotnie żonaty, a jedną z małżonek… zaatakował w przypływie szału nożem. Generalnie próby morderstwa stały się czymś na kształt jego mrocznego hobby – w związku z nimi kilkukrotnie trafiał do więzienia.
W przerwach pomiędzy stawaniem na ślubnym kobiercu i odsiadywaniem kolejnych wyroków, Matti zajmował się śpiewaniem, pisaniem książek (autobiografia pt. Pozdrowienia z piekła), żeby się utrzymać, bywał też… striptizerem i kelnerem. W ostatnich latach swojego życia Nykaenen uspokoił się, niedawno udzielił wywiadu, w którym żałował, że nie poznał swoich wnuków – dzieci skoczka chciały je trzymać jak najdalej od niego. Być może teraz żałują, że były wobec niego aż tak rygorystyczne…
Fot. Newspix.pl