Jan Błachowicz 23 lutego zmierzy się z Thiago Santosem w starciu wieczoru gali UFC w Pradze. Przed nim jedna z najważniejszych walk w życiu, ale jako że lepiej ją obejrzeć, niż o niej mówić, nie była ona tematem przewodnim naszej rozmowy z Jankiem. Dyskutowaliśmy z nim m.in. o pozasportowych pasjach, poznaniu siostry Jurasa, apokalipsie i Tajlandii.
Komety, asteroidy, archeologia… Opowiesz o tym?
Zaczęło się od tego, że jestem z Cieszyna, w którym podobno są podziemia. Wkręciliśmy sobie z kolegami, że musimy odnaleźć ukryte tunele. Zaczęliśmy rozmawiać ze starszymi ludźmi, sprawdzaliśmy piwnice… Dotarliśmy do kamienicy, ale nie mogliśmy rozwalić jednej ściany, bo okazała się nośna. Spotkaliśmy się z dyrektorem tamtejszego browaru, który powiedział nam, że wie dokładnie gdzie są tunele, ale on chce robić piwo, a nie mieć archeologów na głowie. Po czasie chcieliśmy otworzyć legalne stowarzyszenie „Cieszyńskie Podziemia”, żeby może jakieś dotacje dostać i zająć się tym bardziej profesjonalnie. Nic z tego jednak nie wyszło, ponieważ zderzyliśmy się z biurokracją i motywacja spadła do zera.
Biurokracja blokuje motywację.
Dokładnie. Tutaj jednak musisz mieć pozwolenia, żeby wejść do kamienicy albo innego budynku. Okazuje się później, że budynek ma ośmiu właścicieli, z czego czterech już nie żyje, dwóch jest w Ameryce. No problemów z tym jest naprawdę sporo.
W Ameryce też szukasz takich atrakcji?
W wolnym czasie lubię sobie pochodzić po starych budynkach. Z dobrym kumplem po Warszawie chodziliśmy. Przeczytałem gdzieś, że w Pruszkowie jest opuszczony pałac, w którym podobno odprawiano czarne msze. Wsiadłem do samochodu i pojechałem. Faktycznie były tam jakieś pentagramy narysowane.
Pewna osoba poprosiła mnie, żebym zadał ci to pytanie. Jesteś gotowy na apokalipsę zombie?
W 2012 roku byłem gotowy na każdą apokalipsę. Nie wierzyłem w koniec świata, ale chciałem, żeby coś się wydarzyło. Tak globalnie, żeby coś się działo, nie tylko u nas. „Niestety” nic się nie wydarzyło.
Co miałeś w plecaku przygotowanym do ucieczki?
Wszystkie rzeczy, które pozwoliłyby mi przeżyć.
Poważnie?
Oczywiście! Każdy z nas powinien mieć taki plecak. Nie mówię nawet o końcu świata, ale przykładowo może dojść do konfliktu zbrojnego.
Noże również masz pochowane?
Ich nie trzeba chować… Ogólnie nie kolekcjonuję już noży, ponieważ miałem ich tyle, że skończyło mi się miejsce magazynowe w domu (śmiech).
Gdyby wysłać cię do lasu na tydzień, poradziłbyś sobie?
Musiałbym sprawdzić, ale przypuszczam, że tak.
Masz jakiś ulubiony film w tej tematyce?
Bear Grylls daję radę, ale jego programy chyba każdy oglądał. Bardziej preferuję rozmowy z żołnierzami, którzy doświadczyli tego na własnej skórze.
Dalej strzelasz z łuku?
Nadal go mam i czasami postrzelam sobie w wakacje. Nie jest to jednak hobby, na które poświęcam dużo czasu. Jeździłem też konno, ale nie sprawia mi to żadnej przyjemności.
Juras mówił, żeby zapytać cię o kolekcjonowanie samochodów. Wolisz sportowe fury?
W trasę duże, a na weekend albo lato, małe i szybkie.
Skaczemy tak z tematu na temat… Masz sporo oryginalnych zainteresowań.
Daję z siebie wszystko na treningach, oglądam walki przeciwników. Naprawdę poświęcam się karierze, ale zgłupiałbym, gdybym nie miał innych zainteresowań. Czasami trzeba się odciąć.
Może nie wszyscy wiedzą, ale jesteś w związku z siostrą Jurasa. Jak się poznaliście?
Połączyło nas KSW, ponieważ Dorota pracuje tam cały czas.
Łukasz mówił, że początkowo ukrywaliście przed nim ten związek.
Nic z tych rzeczy. Była gala w Dąbrowie Górniczej i podszedłem do Jurasa zapytać, czy mogę działać. Powiedział, że nie ma nic przeciwko.
Do gali UFC pozostało kilka tygodni.
Generalnie jest tak, że robię w tygodniu dwa ciężkie treningi, w sobotę jeden, niedzielę poświęcam na regenerację.
Leżysz cały dzień na kanapie?
Aż tak zamulać nie lubię. Mam psa i wyjdę na spacer do lasu. Oczywiście wieczorem już nic nie robię, ale w dzień preferuję aktywność.
Preferujesz obozy w Zakopanem. Jak piłkarze lata temu.
Czuję, że jak jadę w góry, to one później oddają. To najtrudniejszy okres treningowy, ponieważ codziennie rano chodzimy po górach, a wieczorem mam sparingi zadaniowe. Mam nadzieję, że 23 lutego będzie widać efekty tego wyjazdu.
Na Sylwestra byłeś w Tajlandii i podobno zgubiłeś Dorotę…
Sylwestra spędziliśmy razem dopiero w Nowy Rok (śmiech). A tak poważnie, to faktycznie się zgubiliśmy, telefony rozładowane i odnaleźliśmy się dopiero około 01:00.
W Tajlandii można wypocząć czy tylko imprezy wchodzą w grę?
W Tajlandii możesz trenować, imprezować, wypoczywać. Byłem tam już drugi raz w życiu i pewnie nie ostatni. Bardzo odpowiada mi to miejsce, ponieważ ludzie są mili, nikt się nie spieszy, a poza tym są piękne krajobrazy.
Apokalipsa prędzej będzie w Polsce czy Tajlandii?
Nasz samolot był przedostatnim, który wystartował, ponieważ doszło do deszczów tropikalnych, które zalewały hotele. Tak więc tam chyba prędzej dojdzie do apokalipsy.
Chciałbyś zrobić obóz w Tajlandii?
Tajlandia jest super miejscem na obóz. Cała czołówka nawet zjeżdża się tam i trenuje. Zorganizowanie takiego obozu w Azji wcale nie byłoby dużym problemem. Jasne, logistyki trochę jest, bo trenerowi musi pasować termin, trzeba dogadać się z jakimś klubem, ale to są sprawy do załatwienia.
Pojawiasz się dużo wcześniej na hali w dniu gali?
Godzinę. Oczywiście przed walką jest jeszcze ważenie, komisja antydopingowa, a później już tylko rozgrzewka i walka. W UFC wszystko jest fajnie zorganizowane, bo tak naprawdę po co ma siedzieć w szatni parę godzin przed walką?
Walka będzie w Pradze. Ściągasz całą ekipę?
Tak. Mam też grupę fanów, która jeździ za mną po całym świecie. Choć wydaje mi się, że będzie mało ludzi z Polski, ponieważ jak ogłosili moją walkę, wszystkie bilety były już wyprzedane.
Wygrałeś debiutancką walkę w UFC, a później przegrałeś dwie. Miałeś obawy, że wypadniesz z tego statku?
Po drugiej porażce miałem pewne obawy, ale ostatecznie udało się zostać. Udowodniłem wszystkim, że porażki były tylko wypadkiem przy pracy.
Masz jakieś dalsze plany po gali?
Nie lubię planować. Na razie mam plan do walki z Thiago Santosem, którą chce wygrać, a co będzie później czas pokaże.
W Pradze walka będzie na dystansie pięciu rund (każda 5 minut). Zmierzysz się z bokserem.
Mocną stroną Thiago Santosa, z którym się teraz zmierzę, są silne ciosy. Zrobię parę sparingów z Arturem Szpilką, który zawsze bardzo mi pomaga. Thiago boksuje dobrze, ale dużo gorzej od Artura. Tak więc po takich sparingach bokserskich, Santos niczym nie powinien mnie zaskoczyć.
Jaką rolę w twoim treningu odgrywa basen?
Żadną. Ogólnie każdy trenuje inaczej. Jednemu pomagają maratony, a innemu właśnie basen. Jesteśmy indywidualistami.
Już w wieku 16 lat stałeś na bramce w klubie. Jak wspominasz tamten czas, bo pewnie nie raz musiałeś kogoś wyprowadzić?
Czasami ludziom włącza się nieśmiertelność i odwalają straszną wiochę, ale są też normalni. Trzeba też być wyrozumiałym, ponieważ sami również chodzimy do klubów.
Jak stałeś na bramce, zdarzało się, że ktoś podchodził po autograf albo pytał o walkę?
Wtedy to jeszcze nie było aż tak medialne, ale mojego brata mylą ze mną. Podchodzą do niego i pytają o przygotowania, walki. Początkowo tłumaczył, że jest moim bratem, a teraz po prostu odpowiada jakby był mną. (śmiech)
Od czasu, gdy nie walczysz już w KSW tylko w UFC, paradoksalnie spadła twoja rozpoznawalność w Polsce?
Wydaje mi się, że teraz jestem bardziej rozpoznawalny. UFC również można oglądać w polskiej telewizji. Ogólnie sam sport stał się bardziej medialny.
Kto będzie następcą Mameda Chalidowa w KSW?
Mateusz Gamrot.
Myślisz, że nadejdzie jego czas w UFC?
Myślę, że tak, ale o to musiałbyś zapytać jego.
Wyznaczyłeś polskim zawodnikom drogę w UFC?
Na pewno nie żałuję decyzji, że poszedłem do UFC. Na początku było trudno, ale teraz jestem szczęśliwy. Każdy musi jednak sam podjąć decyzję, czy tego chce.
Grałeś swoją postacią w UFC 3?
Zobaczyłem, jak to wygląda, ale nie grałem. Poza tym wolę gry komputerowe, które nie są związane z MMA.
Andrea Pirlo powiedział, że przed finałem mundialu pół dnia spędził grając w gry na konsoli. Kompletnie nie stresował się meczem, a u ciebie jak to wygląda?
Stuprocentowe skupienie mam dopiero wtedy, gdy jestem na hali. Rano jestem spokojny i funkcjonuję normalnie, czyli zjem śniadanie, pójdę na spacer, zjem obiad, pogram w coś. Nie lubię się spinać i myśleć o walce od rana.
Na Balu Mistrzów Sportu trudno było nie wypić drinka?
Odbiję sobie po walce. Generalnie nie mam z tym jednak problemu, żeby odciąć się od tego typu rzeczy w trakcie przygotowań.
Ile dni przed walką wchodzisz na restrykcyjną dietę?
Nie można popadać w paranoję. Po tygodniu ciężkich treningów można w niedzielę wypić browarka i nic się nie stanie. Kiedyś spinałem się i wszystko miałem wyliczone co do grama, ale zaliczyłem wtedy jedną z najgorszych walk w karierze. Teraz już się tak nie spinam i wychodzi mi to na lepsze.
Przed walką motywujesz się konkretną muzyką?
Nie potrzebuję dodatkowej motywacji. Potrafię sam nakręcić się przed walką. Inna sprawa, że teraz w waszym Hyde Parku dzwonią słuchacze z różnych miejsc świata i mówią, że trzymają za mnie kciuki. Właśnie takie wsparcie bardzo mnie nakręca.
ROZMAWIAŁ SAMUEL SZCZYGIELSKI
Fot. 400mm.pl