Reklama

Modena pokonana, ZAKSA wraca do gry!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

31 stycznia 2019, 20:19 • 3 min czytania 0 komentarzy

Sytuacja w tabeli była prosta: kędzierzynianie musieli wygrać dzisiejszy mecz, żeby zachować szanse na wyjście z grupy Ligi Mistrzów. Najlepiej za trzy punkty. Plan – mimo przegranego pierwszego seta – wypełnili w stu procentach. Na własnym terenie zrewanżowali się słynnej włoskiej ekipie za porażkę 1:3 i pokonali ją dokładnie w tym samym stosunku setów.

Modena pokonana, ZAKSA wraca do gry!

Pierwsza partia nie mogła jednak wlać w serca fanów nadziei. Włosi zagrali zdecydowanie bardziej dojrzale, szczególnie w końcówce, w której gospodarze mieli swoje szanse, ale nie potrafili ich wykorzystać. Bardzo dobrze w kluczowych momentach prezentował się wtedy zresztą Bartosz Bednorz, który jest trzecim najlepiej punktującym zawodnikiem Modeny w tym sezonie. Naprawdę trudno było wierzyć, że ZAKSA odwróci losy spotkania.

Wydaje się jednak, że kluczowy był tu drugi set. To zabrzmi jak banał, ale mogły wygrać go obie ekipy. Gospodarze prowadzili, ale w samej końcówce oddali prowadzenie. Na szczęście w ekipie z Włoch zawodził jej głównodowodzący – Ivan Zaytsev. Gość, który zwykle jest nie do zatrzymania, tym razem był zwykłym siatkarzem. To on w ostatniej akcji drugiej partii wpakował piłkę w siatkę. I wtedy już poszło.

Bo ekipa z Modeny, która długo wyglądała jak orkiestra symfoniczna pod batutą naprawdę dobrego dyrygenta, nagle przemieniła się w Roma, który na siłę pakuje się do tramwaju ze swoim akordeonem i rzępoli nie do zniesienia. Rozstroiło się u nich dosłownie wszystko: serwis, atak, ale przede wszystkim przyjęcie i zagrywka, elementy kluczowe. A siatkarze ZAKSY skorzystali z zaoferowanych im szans. Wyróżnić musimy tu Łukasza Kaczmarka, który naprawdę nie tracił rezonu ani na moment – jeśli gospodarzom był potrzebny punkt, potrafił zapewnić go w każdy sposób: atakiem, blokiem czy serwisem. Mamy wrażenie, że dziś ominąłby blok nawet z zamkniętymi oczami. Taki luz łapał.

Reklama

Najlepszy dowód? Ostatni punkt meczu. ZAKSA przez moment miała komfortowe prowadzenie, ale rywale zdołali się zbliżyć na zaledwie jedno oczko. Najpierw jednak Rafał Szymura znakomicie poradził sobie w bloku, a potem na pole zagrywki poszedł właśnie Kaczmarek. I wiecie co? Jeszcze nie widzieliśmy, żeby ktoś tak bardzo słuchał się publiki. Gdy ta głośno skandowała „OS-TA-TNI! OS-TA-TNI!” Kaczmarek huknął jak z armaty i posłał piłkę w parkiet, między zdezorientowanych rywali. Set, mecz, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Dla fanów ekipy z opolskiego ostatnie dni toczą się znakomitym rytmem. Humoru nie mogła zmącić im nawet afera związana z byłym pracownikiem ich klubu, który miał oszukać kilku siatkarzy z Kędzierzyna na spore pieniądze. Jego w ZAKS-ie już jednak nie ma. A co jest? Puchar Polski, wywalczony w niedzielę i spore szanse na awans do kolejnej rundy siatkarskiej Ligi Mistrzów. Sęk w tym, że do tego drugiego może być potrzebna wyższa siatkarska matematyka. Bo po czterech kolejkach fazy grupowej ZAKSA i Modena mają tyle samo punktów, zwycięstw i setów wygranych oraz przegranych. Nie liczyliśmy małych punktów, ale obawiamy się, że i tam będzie remis. Kluczowe będzie więc to, by:

  1. ograć do zera ekipę Karlovarsko (co i ZAKSA, i Modena spokojnie powinny zrobić)
  2. postawić się Lube i spróbować urwać seta, dwa, a może i cały mecz (z czym oba kluby będą miały problemy)

Na ten moment jednak w Kędzierzynie mogą świętować. Bo nie tylko uniknęli egzekucji, ale bardzo przybliżyli się do uzyskania wyroku uniewinniającego. W kolejnych meczach mogą przystawić na nim pieczątkę i złożyć podpisy. Nie ukrywamy, że bardzo chcielibyśmy je tam zobaczyć.

Fot. Newspix 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Inne sporty

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...